- Czuć różnicę. Konie są wspomagane przez silnik elektryczny. Liczba osób zabieranych będzie taka sama. Zobaczymy, jak to się sprawdzi. Jest pewna niewiadoma. Ja słyszałem, że to się nie sprawdza. Jakby to działało to czemu nie? - z turystami i Stanisławem Chowańcem prezesem Przewoźników do Morskiego Oka rozmawiał reporter Radia Kraków, Piotr Korczak.

Pierwsze testy takich przejazdów przeprowadzono jesienią. "Teraz pierwszy taki pojazd na stałe pojawi się na trasie z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka. Wóz hybrydowy zostanie włączony do pracy w tym tygodniu. Czekaliśmy na zakończenie badań, żeby wóz mógł pracować na drodze. On ma odciążać w pracy konia. Na wszystkich podjazdach ten system wspomagania się włącza" - mówi Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Hybrydowy fasiąg kosztuje około 140 tysięcy złotych. Na razie na trasie będzie wykorzystywany jeden taki wóz. Później Tatrzański Park Narodowy nie wyklucza, że pojawi się więcej takich pojazdów. To jednak zależy od tego, jak podczas sezonu sprawdzi się pierwszy fasiąg.

Tymczasem trwa badanie koni pracujących na drodze do Morskiego Oka. Przed każdym sezonem weterynarze i pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego sprawdzają kondycję zwierząt i to, czy zwierzęta nie pracują ponad siły. Badania są efektem porozumienia między fiakrami, TPN i organizacjami zajmującymi się prawami zwierząt. Stanisław Chowaniec prezes Przewoźników do Morskiego Oka przekonuje w rozmowie z reporterem Radia Kraków, że zwierzęta są w dobrej kondycji.

Badania przeprowadzone są po dwuletniej przerwie. W tamtym roku odwołano je z uwagi na pandemię. Podsumowanie poznamy za kilka dni. Na drodze do Morskiego Oka pracuje ponad 180 koni. Po godzinie pracy każdy koń przez dwie godziny odpoczywa. Do każdego zaprzęgu muszą być trzy konie, które pracują na zmianę.