- W katastrofie zginęło 4 ratowników, w tym dwóch pilotów - wylicza Jan Krzysztof naczelnik TOPR.  Szczątki maszyny były rozrzucone na powierzchni kilkuset metrów. Śmigłowiec bez wirnika nie miał najmniejszych szans na lądowanie awaryjne. W katastrofie zginęli Bogusław Arendarczyk, Janusz Rybicki, Janusz Kubica i Stanisław Mateja.
 

Do równie niebezpiecznej sytuacji doszło trzy lata temu w rejonie Hali Gąsienicowej. Wtedy przyczyną awarii maszyny było uszkodzenie łopat wirnika głównego. "Śmigłowiec podchdząc do miejsca gdzie spadł turysta, musiał podlecieć dosyć blisko. Lot był wykonywany w celu ratowania życia. Ogromne zainteresowanie turystów, którzy obserwowali sytuację i chcieli zrobić zdjęcie, spowodowało zrzucenie małych kamieni, które poruszyły kolejne. Jeden z kamieni uderzył w łopaty wirnika i tylko dzięki kunsztowi pilota wszystko skończyło się dobrze i śmigłowiec wylądował awaryjnie" - przypomina naczelnik TOPR.

Przemysław Bolechowski/jg