Na razie o bezwładnej masie krytycznej, która podobno ma promować jazdę rowerem. Od razu zaznaczam – tak jestem kierowcą, ale i rowerzystą. I mnie również drażnią zmotoryzowane imbecyle, które gdy wymijają rowerzystę, trąbią lub ślinią środkowy palec. Ale pamiętam moje pierwsze spotkanie z masą krytyczną.

Siedziałem wtedy w restauracji przy sklepie z meblami i zajadałem się galaretką w sosie waniliowym (mniam) i nagle zobaczyłem przez okno sunącą niczym szarańcza masę rowerzystów. Mógłbym przysiąc, że były ich miliony, ale co przykuło moją uwagę to fakt, że jechali specjalnie wolno i zajmowali całą szerokość ulicy. Za nimi w korkach samochody, autobusy, a w środku ludzie (a może i nasze zwierzaki?).

Wlazłem na stronę Masy Krytycznej i przeczytałem, że ta jazda to „promowanie roweru”, a przy okazji „dobra zabawa”. Pomijam już fakt, że ubaw rowerzyści podczas akcji mają złośliwie utrudniając życie innych. Ale najdziwniejsze jest to, że takie blokowanie ruchu ma promować cyklistów. Czy naprawdę ktoś zdrowo myślący jest w stanie uwierzyć, że masa krytyczna – dla mnie idiotyczna, przekona kogoś do jazdy rowerem? Mnie owszem, ale do przejazdu walcem po rowerach, po tym gdy cykliści na mój widok uciekną. Ot choćby mogli już jeździć, ale gęsiego nie blokując ruchu i robiąc rowerowy łańcuszek szczęścia.

A jeśli masa krytyczna pójdzie dalej? Podczas Wyścigu Pokoju zdarzało się, że kolarze rozwiązywali problemy między sobą używając pompek rowerowych. To może i kierowcy dać w łeb właśnie pompką? Na pewno zaraz podniosą się głosy, że akcja to demokracja. Hmm, ale czy jeśli brakuje nam publicznych toalet, to usprawiedliwione będzie wspólne i publiczne załatwianie potrzeb fizjologicznych w jakimś miejscu? Obym miał rację twierdząc, że nie. Nie rozumiem więc jak można promować coś, robiąc innym na złość. Dla mnie więc Masa Krytyczna jest idiotyczna.

Odpowiedź Małgorzaty Niecieckiej Mac