Postanowiłem zrobić – taką niewielką sekcję zwłok – Waszego odzewu na .. moją opinię o Idiotycznej Masie Krytycznej. I żeby połączyć przyjemne z pożytecznym na stół sekcyjny wziąłem moją redakcyjną koleżanką Gosię N., która to ad vocem odpisała na moją awersję do Rowerowego Tańca Chochołów na krakowskich ulicach.

Przeczytaj: W odpowiedzi Redaktorowi Przemkowi Bolechowskiemu

No i tak hmmm... Gosiu – piszesz że uczestnicząc w Masie Krytycznej „świetnie się bawiłaś i nie czułaś że terroryzujesz ruch”. Niestety czasem jest tak, że ktoś wyrywając osie skrzydełka też świetnie się bawi. Ale już zupełnie poważnie – czy bawi Was to, że innym utrudniacie życie? A dlaczego Masa Krytyczna nie skrzykuje się i nie jedzie gdzieś za miasto na piknik? Dlaczego trzeba całą szerokością drogi jechać tak żeby do końca zablokować ruch?

Tu mała dygresja – u adwersarzy bardzo często czytam: „korki i tak są, więc Masa Krytyczna dużo złego nie robi”. Ale to oznacza, że jeśli idziemy ulicą i na trawniku są śmieci, to możemy dorzucić i swoje? Ja uważam, że nie.. Nikt też – w tym i Gosia – nie potrafi wytłumaczyć jak MK ma bezpośrednio usprawnić ruch w Krakowie, a taki argument u Gosi czytam – wiem jedno – na pewno ten ruch i tak zły, cała akcja jeszcze pogarsza.

Mierzi mnie taki sposób protestowania czy demonstrowania – czy zawsze musimy demonstrować czy walczyć o swoje wartości utrudniając życie innym? Poza tym czytam u Gosi, że wyjątkowość Masy Krytycznej w Krakowie polega na tym, że „jest aranżowana we współpracy z policją i strażą miejską”. Ale jeśli grupa ludzi chce się bratać ze stróżami prawa, to zaproście ich na piwo, albo na jakiś plac i bawcie się do woli.

Ale już tak zupełnie poważnie – jaką wartością jest Masa Krytyczna, skoro jej sensem jest współpraca z mundurowymi? To zaproście jeszcze pszczelarzy i kominiarzy, to wartość Masy Krytycznej jeszcze się podniesie. Konsultacje społeczne? Walka o trasy rowerowe? O kulturę kierowców wobec rowerzystów??? TAK, ale na Boga nie przez bezsensowną jazdę jak w cyrku dookoła areny.

Mój felieton był próbą otrzymania odpowiedzi – jaki jest sens akcji, która powoduje paraliż komunikacyjny. Sensu nie ma, bo kierowców nastawiacie do siebie na „Nie”. I Gosiu jeszcze jedno – piszesz, że kierowcy powinni być wyrozumiali dla Masy Krytycznej tak samo jak dla: „pielgrzymek, maratonów i wyścigów kolarskich”. Ale zaraz przecież pielgrzymki – to zdążanie do celu – miejsca religijnego, maraton i wyścig kolarski to rywalizacja. To wszystko ma sens. A Masa Krytyczna? Świetna zabawa? Czasem to, co nas śmieszy już niekoniecznie wywołuje uśmiech w naszym otoczeniu. Integracja? Lepiej pojechać za miasto i zaręczam, że będzie fajniej. I jakoś nikt zakopiańskiemu Oscypkowi nie wyjaśnił co pragmatycznie i merytorycznie przejazd rowerowego pospolitego ruszenia nam daje.