"Premier co innego mówi, a co innego robi. Chcemy, by to co zostaje ustalone na takich spotkaniach, wchodziło w życie" - mówiła posłanka Augustyn.

 


Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Urszulą Augustyn.

 

Za nieco ponad 2 godziny rozpocznie się spotkanie premier Szydło z szefami klubów parlamentarnych. Będzie rozmowa o TK i debacie w Strasbourgu. Czego pani oczekuje? Pierwsze deklaracje o wyborze przez opozycję 8 z 15 sędziów TK już padły.

- Przede wszystkim oczekujemy tego, żeby pani premier robiła to co mówi. Pani premier co innego mówi, co innego robi. To trudne do zaakceptowania. Mało osób już się na to nabiera. Proszę zobaczyć po wystąpieniu pani premier w Brukseli, kiedy nie odpowiadała na pytania a fakty przeczyły temu co mów, chyba największe frakcje, które decydują o tym co się w Europie dzieje, się nie nabrały. Na poprzednim spotkaniu z szefami klubów co innego powiedziała a potem wygłosiła swoje orędzie. Dziś jest kolejne spotkanie. Jeszcze jedna refleksja po ostatnim spotkaniu. Pani premier i jej środowisko byli zaskoczeni, ze zaproszeni przyszli. Chyba tylko dlatego byli zaskoczeni, że oni przez ostatnie 8 lat zaproszeń nie przyjmowali. Jesteśmy odpowiedzialną opozycją i przychodzimy. Chcemy jednak, żeby te ustalenia były procesem obróbki i debat. Nie może być tak, że tu sobie porozmawiamy a potem każdy i tak robi swoje.

 

Ta deklaracja o wyborze przez opozycję 8 z 15 sędziów TK została wczoraj powtórzona.

- Zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Jak PiS położy na stole projekt to wychodzi ten diabeł. Nie trzeba teraz cudów. Wystarczy, żeby trzej sędziowie zostali zaprzysiężeni przez prezydenta. Jakby dzisiaj obowiązujące prawo było realizowane, nie trzeba by było szukać cudów.

 

Mówiła pani, że premier Szydło miała kłopot z odpowiadaniem na pytania podczas debaty. Był jednak też problem z zadawaniem pytań. To czasami nie były pytania...

- Dlaczego? Proste pytanie zadanie w związku z Komisją Wenecką - dostosujecie się do tego co orzeknie komisja czy nie?

 

To było jedno z faktycznych pytań. W PO będą rozliczenia za abdykację podczas debaty?

- Nie. Dlaczego?

 

Kilkadziesiąt sekund wystąpienia eurodeputowanego Olbrychta to o to chodziło?

- W imieniu polskich parlamentarzystów mówili szefowie frakcji EPP. Było dmuchanie na zimne. Nie wypowiadali się Niemcy, ale Holender. My nie chcieliśmy mówić jakie jest nasze zdanie. Z koleżankami i kolegami rozmawiamy w kuluarach. Oni wiedzą jak jest w Polsce. Zresztą powiedziała o tym pani premier. Jej okrągłe zdania nie zostały dobrze sprzedane. Demonstrowanie przed mediami całego świata naszej wojny polsko-polskiej jest nieeleganckie. Nie sadzę, żeby był pan zadowolony jakbyśmy mieli targowisko, na którym przekrzykiwaliby się posłowie konserwatywni i nasi posłowie, którzy mają inne zdanie. We własnym gnieździe trzeba robić porządki. Skoro była debata to elegancko staraliśmy się powiedzieć jak sytuacja wygląda. Nasz poseł Olbrycht miał spokojne, ale smutne wystąpienie. Jest nam przykro, że Polska dziś jest w takiej sytuacji, że po raz pierwszy jest ta procedura w naszej sprawie. Chciałabym wiedzieć co by się działo w Polsce jakby posłowie PO w Europarlamencie głośno mówili co nam się nie podoba.

 

Przypomnę jednak nagranego szefa PO, Grzegorza Schetynę, który mówił, że należy wywlekać sprawy na poziom europejski.

- Chwileczkę. Pan nadinterpretuje. Proszę przeczytać ten tekst. Powiedział, że jak nie będzie innego sposobu to trzeba wyjść na ulice. Mówił, że rozmawia się o tym w UE. To nie oznacza, że będziemy z tego robić cyrk. My tego nie zrobiliśmy. Dziwię się mediom, że im się to nie podoba. Media wolą teatr, ale ten, który był, już był wystarczająco wstydliwy.

 

Wspomniany Grzegorz Schetyna będzie oficjalnym szefem PO w przyszłym tygodniu, o ile dobrze pamiętam...

- Rewelacyjnie.

 

Rewelacyjnie?

- Dobrze pan pamięta.

 

Myślałem, że z takim entuzjazmem mówi pani o Grzegorzu Schetynie.

- Staram się pana podnieść na duchu. Pan idzie w takie tony, które trzeba zbijać. Tu się pan popisał rewelacyjną pamięcią. Staram się być miła.

 

Czego pani oczekuje? Na czym ma odbudowywać to poparcie Grzegorz Schetyna? Poparcie PO leci na łeb, na szyję.

- Leci. Taka jest kolej rzeczy. Proszę zobaczyć, zwykle ci, którzy wygrywają dostają bonus i mają wysokie notowania. PiS się zatrzymał i spada. Coś tu nie działa. Skoro nikt się tym nie zajmuje to niech oni się zajmą sobą. PO spadły notowania. To było przewidywalne. Musiał być moment zastanowienia, podsumowania, wyciągnięcia wniosków i ruszenia naprzód. Bez tego się nie da. Po przegranej trzeba wyciągnąć wnioski. To było do stycznia. Odbyła się masa dyskusji, rozmawialiśmy. Bez wniosków nie pójdziemy dalej. W PO potrzebne jest nowe otwarcie, współpraca z niezadowolonymi. W takich sytuacjach wspomina się to co było złe. Trudno. Warto jednak podsumować. Złe trzeba odrzucić a dobre kontynuować. Można też szukać nowych pomysłów na prace. Spokojnie. PO się pozbiera. Będzie to widoczne w słupkach.

 

PO zorganizowało spotkanie „zamach na edukacje”. Faktycznie mamy zamach? Na razie PiS realizuje obietnice wyborcze, chodzi o 6-latki.

- Chodzi o wiele rzeczy. Od 6-latków, następnym tematem PiS jest reforma gimnazjów. Jest też zmiana w systemie egzaminowania. Zmian jest sporo.

 

To chyba nie zamach. Wczoraj minister Zalewska mówiła o takich zmianach jak historia w liceum na każdym poziomie, powrót SKS czy subwencja na przedszkola i żłobki. To zamach?

- W moim pojęciu to zamach. Proszę poczekać do września jak decyzje się odbiją echem. Brak 6-latków w szkołach to nadmiar w przedszkolach. To zwolnienia nauczycieli i totalny bałagan. Nie wiadomo ile dzieci będzie w 1 klasach i tak dalej. To związane jest z finansami. 6-latki w szkole są finansowane z subwencji a w przedszkolach nie. Będzie taki chaos we wrześniu, że odczujemy „dobrą zmianę”. Mam nadzieję, że kolejne swoje pomysły pani minister skonsultuje z ludźmi. Rozbijanie dzisiaj gimnazjów nie jest lekarstwem na kłopoty gimnazjalistów. Warto popatrzyć jak gimnazja sobie radzą. To pomaga w podejmowaniu decyzji. Jest zamach na edukację.

 

Jak pani ocenia pomysł wprowadzenia lekcji patriotycznych, które miałyby wejść do tarnowskich szkół od września?

- Wszystko zależy od tego co mamy na myśli. Nie wiem co to znaczy lekcja patriotyzmu. Dzisiejszej młodzieży patriotyzmu nie brakuje. Są grupy rekonstrukcyjne, wolontariaty. Co to jest jak nie patriotyzm? Czego będą uczyć tarnowscy nauczyciele? Można to porównać z nauczaniem historii. PiS mówi, że historii uczy się źle. Chcę przypomnieć, że jak w 2009 roku zmienialiśmy podstawę programową to maturzyści prawie nie wybierali historii do matury, bo uczono się jej na pamięć - data i wymazanie. My chcemy uczyć historii logicznie, rozumowo. Trzeba wiedzieć jak działania skutkowały. Nie widzę w tym nic złego.

 

Jakby pani miała poprowadzić taką lekcję to jaki temat by pani wybrała?

- Najpierw bym zaprosiła radnych, żeby zobaczyli co się w szkole dzieje. Może oni nie mają o tym wyobrażenia.