Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem ruchu Kukiz'15, Józefem Brynkusem.

 

Pan mówi po niemiecku?

- Zaskoczył mnie pan. Mówię trochę i rozumiem.

 

Tak publicznie w tramwaju?

- Mógłbym porozmawiać z profesorem...

 

Z profesorem Kochanowskim?

- Też. Byłoby mi łatwiej, bo by mówił językiem bez zbytniego niemieckiego akcentu. Pracowałem kiedyś fizycznie w Niemczech. Właścicielka naszych kwater prosiła nas, żebyśmy jej tłumaczyli, co mówił Niemiec z Saksonii. Udało się.

 

Czyli nie jest pan za zakazem używania języka niemieckiego w komunikacji miejskiej?

- Nie. To absurdalne. To chore.

 

Dziś w jednym z krakowskich tramwajów numer 22 będzie akcja czytania tekstów w języku niemieckim. Dołączy pan?

- Jakby mi to wcześniej zaproponowali, to tak. Chociaż to akcje kreująca tych, którzy będą czytać. Nie chodzi o problem. On jest zresztą przerysowany. Trudno się odnosić do profesora Kochanowskiego, ale jego relacja nie jest jednolita. On mówi, że to byli podpici menele. Sądzę, że ta reakcja była spowodowana agresją wypływającą z ich osobistych pobudek. Nie chodziło o ideologię.

 

Nie jest tak, że do takich sytuacji dochodzi, bo do tego doprowadza antyniemiecka retoryka?

- Na pewno nie. To nie jest przyczyna. Mamy publiczną retorykę antyrosyjską i antyukraińską kreowaną przez niektóre media. Nie wiązałbym tego. To wydarzenie bandyckie.

 

Jak popatrzymy na Wielką Brytanię, to tam znowu pobito Polaka. Tu nie ma nikt wątpliwości, że to efekt retoryki Brexitowej...

- Pytano mnie o przypadek zabójstwa w Harlow. Patrzyłem na to przez pryzmat bandyckiego aktu. Teraz stwierdzam, że to jednak skutek... Wielka Brytania nie prowadzi antypolskiej retoryki. To jakiś nastrój społeczny. Z przykrością trzeba stwierdzić, że to ma charakter systemowy, nie jednorazowy.

 

Nie będziemy mieć podobnej sytuacji w Polsce? Jest pan przedstawicielem narodowo-demokratycznego zespołu. Nie czuje się pan pośrednio odpowiedzialny za tę retorykę?

- Ja jestem bardziej demokratyczny niż narodowy w tym zespole. Nie czuję się odpowiedzialny. Do takich aktów nie może dochodzić, ale należy zbadać ten bandycki akt. Nie sądzę, żeby to trzeba było wiązać z polityką. Profesor Kochanowski powiedział, że te osoby chciały zaczepić kogokolwiek. Powód nie był ważny.

 

Ale na razie jest za wcześnie, żeby wsiadać do tramwaju numer 22?

- Taki happening się przyda. Można podkreślić rolę kultury niemieckiej i elementów ich języka. To potrzebne. Cieszę się z tego powodu.

 

Z drugiej strony w Rzeczpospolitej czytamy, że już prawie 80% Polaków uważa, że nie powinniśmy przyjmować imigrantów zarobkowych w naszym kraju.

- Zaczynamy na to patrzeć nie tylko przez pryzmat polityki, ale także przez pryzmat ekonomii. Te osoby zapełniają polski rynek pracy. Zaczyna brakować rąk do pracy. Mamy już bezrobocie naturalne. To wymusza nawet podniesienie pensji dla pracowników. Tu jest problem, bo mamy nadal wysoki ZUS i podatki. Przez to w Polsce trudna jest opłacalna działalność gospodarcza. Chodzi o małe spółki rodzinne. Było spotkanie podczas Forum w Krynicy. Spotkaliśmy się z przedsiębiorcami rodzinnymi. To od 1 do kilkudziesięciu osób. Te firmy wytwarzają 3/4 PKB. To poważne. Polacy czują zagrożenie ze strony imigrantów ekonomicznych. To niepokojące i naturalne. Niepokojące, bo państwo nie stwarza warunków do rozwoju.

 

A naturalne?

- Naturalne, że ludzie się boją. To nowe społeczności. Może to doprowadzić do konfliktów. Mamy do czynienia z Ukraińcami, którzy napływają także do centralnej i zachodniej Polski.

 

Ilu Ukraińców studiuje na pana uczelni?

- Mnóstwo. Nie potrafię ich policzyć.

 

Ale to są ci dobrzy? Oni zapewniają prace naszej kadrze?

- Nie tylko. To dla nich szansa. Poziom polskich uniwersytetów jest na tyle dobry, że to jest atrakcyjne miejsce. Te osoby są uprzywilejowane. Mają stypendia. Jesteśmy zadowoleni. Te osoby mają często korzenie polskie. Nasze uczelnie są atrakcyjne. One zapewniają odpowiednią jakość wykształcenia.

 

W rankingu szanghajskim dwa nasze najlepsze uniwersytety spadły do piątej setki. Minister Gowin mówi, że za 10 lat będą w drugiej setce. To możliwe?

- Tak. Kryteria tej listy pewnie spełnią te uniwersytety. Może inne dołączą też. Nie należy fetyszyzować tego rankingu. On jest robiony wedle określonych kryteriów biurokratycznych. To na przykład obecność pracowników na łamach czasopism międzynarodowych. Były przypadki masowe, kiedy te czasopisma były tworzone tylko po to, żeby zaistnieć. Żeby publikować, trzeba zapłacić za to. Polskich uczelni na to nie stać, pracowników tym bardziej. To kryterium powoduje, że naszych uczelni tam nie ma. Jakość kształcenia jest dobra. W Krynicy widzieliśmy wysokie technologie. One świadczą o wysokim poziomie kształcenia w Polsce.

 

Co musi się stać przez te 10 lat? Nowa ustawa tego nie załatwi?

- Zobaczymy, jaka będzie ta ustawa. Mamy 3 propozycje. One będą konsultowane z uczelniami. Druga sprawa to rozwiązania systemowe. Trzecia to dofinansowanie uczelni, także uczelni teoretycznych. Jakość kształcenia musi być tam wyższa. Myśli przewodnie koncepcji wicepremiera Gowina są bardzo dobre. Zobaczymy jak to wyjdzie.

 

W tym tygodniu Parlament Europejski znowu się zajmie sprawą Polski. Pewnie będzie rezolucja. Jak pan to odbiera?

- UE chodzi o obecność tego tematu na forum politycznym. Jest to sytuacja niepokojąca. Patrzyłbym na tę sprawę przez pryzmat tego, że UE chce zasłonić rzeczywiste działania odnoszące się do samej Unii. Wprowadza się pomysł Europy dwóch prędkości. Było spotkanie przedstawicieli 3 państw: Niemiec, Włoch i Francji. Oni powiedzieli, że jak kraje UE nie zgodzą się na ich propozycję, to będzie trzeba doprowadzić do podziału zjednoczonej Europy na 2 części.

 

Czyli nie o Polskę tutaj chodzi?

- Zdecydowanie nie. Chodzi o funkcjonowanie UE.