Zapis rozmowy Jacka Bańki z wojewodą małopolskim, Jerzym Millerem.

 

Lada dzień na pana biurko trafi petycja ws. przywrócenia dyspozytorni pogotowia w Nowym Sączu. Podpisało się pod nią 16 tysięcy sądeczan. Zmieni pan zdanie?

- Nie zmienię zdania. Moje zdanie nie zależy od tego co ja myślę o takiej organizacji systemu medycznego. Mamy analizę 200 tysięcy przypadków konieczności wysłania karetki w skali województwa. Komputer wylicza gdzie jest długi czas dojazdu a gdzie krótki. Wiemy jak przestawiać karetki, żeby bezpieczeństwo było wyższe. Jest coś innego. Samorządy o tym wiedzą. Dzięki zmianom, które wprowadzamy od 2012 roku, możemy mieć od przyszłego roku kolejnych 5 miejsc stacjonowania karetek.

 

Była o tym mowa. To ta podstacja w Piwnicznej?

- Nie używałbym tego określenia. Wszystkie miejsca z karetkami są równej wagi. Te nowe są proponowane od 1 stycznia w tych miejscach, gdzie czas oczekiwania na karetkę jest najdłuższy. Wiem, że Piwniczna już się pochwaliła. Równie dobrze może się chwalić Mszana Dolna, Sułkowice, Zawoja i Ochotnica Dolna. To te miejsca, gdzie dotychczas było najwięcej spóźnionych dojazdów. Spóźnionych w znaczeniu formalnym. W terenie niezurbanizowanym, karetka powinna dojechać w 20 minut.

 

Za zbiórką podpisów stoi poseł Mularczyk, który przekonuje, że są opinie samych ratowników, według których poprzedni system był sprawniejszy. Może ratownicy lepiej wiedzą niż komputer?

- Ratownicy wiedzą jak sami pracują. Nie wiedzą jak inni pracują. Takiej wiedzy nie mają zespoły wyjazdowe. Najlepiej porównać jak na Sądecczyźnie funkcjonowało pogotowie w 2012 roku a jak w 2015. Jak dla kogoś jest obojętne to, że czas dojazdu się skrócił to może uprawiać kampanię. Jeden mówi, że wszyscy będziemy dwa razy bogatsi. Inni mówią, że będziemy mieli karetkę pod domem.

 

Stawia pan sprawę tak, że jest prawda faktów i kampanii. Mówi pan, że czas dojazdu jest teraz krótszy niż przed reformą. Co z tymi przypadkami, kiedy karetka myli adresy? Jak było przed reformą? Są takie statystyki?

- Przed reformą nie sprawdzaliśmy dlaczego karetka przyjechała o danej porze a nie wcześniej. Nie wiedzieliśmy o takich przypadkach. Kto miał nam o tym powiedzieć? Dyspozytor czy osoba oczekująca? W sumie średnio spóźniamy się o 3 minuty. Spóźnialiśmy się około 8 minut w 2012 roku. To ten zysk, który mamy z tego, że komputer zapisuje wszystkie działania systemu – dyspozytora, obsługi karetki. Karetka nie jest tylko do tego, żeby dowieźć lekarza na miejsce zdarzenia. Ona ma też pacjenta dowieźć do szpitala. Nie można się kierować intuicją. To potężny system. 200 tysięcy zdarzeń w roku.

 

Dyskusja wróci jak petycja trafi na pana biurko. Ona już jest w ministerstwie zdrowia. Jak przedstawiciele resortu powiedzą, że pretensje sądeczan są uzasadnione to będzie korekta?

- W ministerstwie jest plan na rok 2016. Nie ma sygnału, że plan trzeba zmienić w tym zakresie, który pan Mularczyk sugeruje.

 

Pyta pan małopolskie gminy o to czy byłyby gotowe na przyjęcie uchodźców. Kolejne gminy deklarują, że nie chcą widzieć u siebie uchodźców. Jest jakaś gmina, która chce przyjąć?

- Pan mówi o spotkaniach, które skończyły się takim a nie innym...

 

Słyszymy to od władz gmin.

- To się wzięło z czego innego. Mamy wybory. Nie wszyscy chcą mówić publicznie, że jesteśmy zobowiązani jako ludzie do zwykłej solidarności. Jak my potrzebowaliśmy to inni się na nas otwarli. Jestem negatywnie zaskoczony tą reakcją. Mam nadzieję, że to tylko przed wyborami. Jakby nie było wyborów to byśmy deklarowali chętniej pomoc dla ludzi bez wyjścia. Żaden Syryjczyk nie chce do nas przyjechać, bo mu się Polska spodobała. On po prostu nie może już mieszkać w Syrii.

 

Wicewojewoda Szczepanik wyliczył na sesji Sejmiku, że jakby podzielić uchodźców na województwa to do Małopolski by trafiło około 320 osób. To niewiele. Tyle osób sam Kraków mógłby przyjąć. Jak pytamy władze Krakowa to nie ma entuzjazmu. Słyszymy, że to zrzucanie odpowiedzialności na samorządy.

- Też jestem zdumiony. Nie chodzi o zrzucanie odpowiedzialności, ale otworzenie swoich bram dla kogo? Mamy 3,5 miliona mieszkańców u siebie. Pan myśli, że do Polski przyjedzie 10 tysięcy uchodźców z Syrii? Nie. W 2011 roku zaczęto uciekać z Libii. Ile osób przyjechało do Polski? Nikt się do tego nie spieszył. Kraków nie będzie miał problemu. Wywołujemy wrażenie, że jest zagrożenie przyjazdem osób z wrogiej nam kultury. Może popatrzmy inaczej. Jak przyjeżdża 2 miliony osób z Polski do Londynu to londyńczycy są zachwyceni? Przyjeżdżamy dalej. Kultura ta sama, ale obyczaje nie zawsze te same.

 

W kampanii w Krakowie często padają pytania o Nową Hutę. Pan, poza kampanią, zaangażował się w sprawę terenów poprzemysłowych. Ostatnio jednak jest o tym cicho.

- Zapraszam na jutro na godzinę 16.00 do huty Sendzimira. Minister skarbu będzie podpisywał z rektorami krakowskich uczelni akt powołania spółki, która będzie gospodarzem terenu zamienianego z ArcellorMittalem. To nie jest temat przedwyborczy. To przyszłość dla młodych. Dlaczego minister Czerwiński podpisuje umowę? Tam uczelnie mają wykorzystywać swój potencjał i swoich absolwentów, żeby firmy innowacyjnej gospodarki wiedziały, że jak szukają miejsca to Kraków jest dobry. Cieszę się, że mieszkańcy Nowej Huty mają szansę, żeby z młodej dzielnicy znowu uczynić młodą dzielnicę.

 

A inwestorzy?

- Inwestorzy stoją u bram. Chcą mieć jednak partnera. Stąd powołanie spółki jest tak ważne.