"W ubiegłym roku władze województwa przeznaczyły dwa miliony złotych na program dodatkowej motywacji. To miesięcznie na pracownika około 200 złotych" - wyliczał Jacek Krupa w porannej rozmowie Radia Kraków.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z członkiem zarządu województwa z PO, Jackiem Krupą.

Pracownik małopolskiej instytucji kultury to typowy „dziad”?

- Nie. Ja rozumiem, że pracownicy narzekają na zarobki...

 

Oni się nazywają „dziadami”.

- Nigdy bym tak nie powiedział. W małopolskich instytucjach kultury ludzie zarabiają dobrze. Średnio powyżej 3000 złotych. Każdy ma prawo żądać więcej. Wiadomo, że są instytucje budżetowe. Utrzymywane są takie pensje, na jakie pozwalają wpływy z podatków.

 

Pracownicy instytucji kultury mówią, że od 6 lat nie mieli podwyżki. Petycję składają w komisji kultury sejmiku i pokazują, że jak w Polsce się idzie do muzeum, to co trzeci zwiedzający odwiedza je w Małopolsce.

- Nieprawda, że nie mieli podwyżki od 6 lat. Nie było podwyżek płacy zasadniczej, ale był dodatkowy program motywacji pracowników. To 2 miliony złotych rocznie. Przeciętnie pracownik mógł dostać około 200 złotych w skali miesiąca. To nie jest mało. Niezależnie od tego od jesieni ubiegłego roku w Wojewódzkiej Bibliotece daliśmy pieniądze na wyższe pensje. Tam się zarabiało najmniej.

 

Ci sami pracownicy mówią, że 13 milionów poszło na muzea wirtualne. Warto było topić pieniądze w wirtualną przestrzeń?

- Projekt „wizualne muzea” został sfinansowany w 85% z Unii. Niemożliwe, żeby te środki były przeznaczone na finansowanie płac. Co do projektu to on jest znakomity. Korzysta z tego cała Polska. Jesteśmy w XXI wieku. Musimy społeczeństwo informatyzować i to robimy.

 

Rozumiem, że wirtualne muzea dopełniają ofertę muzeów realnych i cieszą się popularnością?

- Z jednej strony dopełniają a z drugiej strony edukują. To zachęca ludzi do odwiedzania muzeów. To zwiększa dochody.

 

Podnoszą się też głosy, że błędem było finansowanie Europejskiego Centrum Muzyki w Lusławicach. Można było przeznaczyć pieniądze na budowę Centrum Muzyki w Krakowie. Dzisiaj jest problem z Centrum Muzyki a nie wiadomo co będzie z Lusławicami.

- Ci, którzy podnoszą taką opinię, uważają, że kultura musi się koncentrować w Krakowie. Centrum w Lusławicach pełni funkcję nie do przecenienia, jeśli chodzi o animacje kultury w rejonie Tarnowa i Sądecczyzny. Sale koncertowe są pełne. To inny projekt niż Centrum Muzyki. Tam jest charakter warsztatowy. Tam przyjeżdża młodzież z całego świata, żeby ćwiczyć i się uczyć. Wokół ośrodka powstają szkoły muzyczne. To eksplozja zainteresowania muzyką.

 

Chociaż krytycy pytają, czy warto było w kukurydzy stawiać coś takiego, zamiast w stolicy Małopolski stworzyć filharmonię z prawdziwego zdarzenia?

- Warto było. Nie znaczy to, że w Krakowie nie jest potrzebny obiekt podobnej klasy. Kraków potrzebuje sali dla filharmonii, żeby można było w XXI wieku uprawiać muzykę klasyczną. Trzeba zrobić wszystko, żeby projekt Centrum Muzyki był realizowany.

 

Samorządowcy piszą pisma, ale nic to nie zmienia. Jakie są inne rozwiązania?

- Problem wynika z finansów. Komisja Europejska nie zgodziła się na finansowanie obiektów kultury. Jest wariant B. Do niego przystąpiliśmy. Akademia Muzyczna będzie budowała swoją siedzibę i razem z rektorem Łapińskim uzgodniliśmy, że w ramach tego będzie sala koncertowa odpowiadająca wymogom filharmonii. W tym celu zarząd Małopolski przeznaczył 1 320 000 złotych, żeby przygotować koncepcję i założenia funkcjonalne. O ile ministerstwo i rząd wesprze ten projekt to zostaje szansa na powstanie sali filharmonii z prawdziwego zdarzenia.

 

To nie będzie Centrum Muzyki, ale sala Akademii?

- Tak. Od początku chodziło o to, żeby powstał odpowiedni obiekt. To rozwiąże problem starej filharmonii. My tego obiektu starego jednak nie zostawimy. Przeznaczyliśmy 12 milionów na rewitalizację tego budynku, żeby on dalej funkcjonował, ale na nowych zasadach.

 

W tym samym miejscu być może powstanie Centrum Nauki. Kiedy się dowiemy, gdzie to powstanie?

- Ten teren pod Centrum Muzyki to 12 hektarów. Pod Centrum miało iść 8 hektarów. Zostają 4 hektary. Jest miejsce na inne obiekty. Są jeszcze dwie lokalizacje dla Centrum Nauki: teren na bulwarze Kurlandzkim i stary folwark przy ulicy Babińskiego, w obszarze urbanistycznym Szpitala Babińskiego. To znakomite rozwiązanie. Może się tam zmieścić obiekt, który pozwoli młodzieży na edukowanie się w zakresie nowoczesnych technologii.

 

Trochę na uboczu.

- Nie jest to na uboczu. Ten teren się urbanizuje. Jest kampus, biznes park, firmy ICT, buduje się park technologii. To się zamknie w jednym obszarze.

 

Kiedy decyzja co do lokalizacji?

- Nie powinna zapaść później niż w kwietniu. Wtedy przystąpimy do prac projektowych.

 

Zobacz także: Pracownicy instytucji kultury chcą więcej zarabiać