Po pierwsze przyjrzyjmy się wnikliwie podlewaniu: tylko nieliczne domowe kwiaty, takie jak papirusy czy sit lubią błotniste podłoże, bo same w naturze żyją w takich warunkach. Większość roślin potrzebuje takiego sposobu podlewania, by podłoże było stale lekko wilgotne, ale nie nazbyt mokre (wtedy korzenie łatwo gniją!). Jest też grupa roślin, której sprzyja dłuższa przerwa pomiędzy jednym a długim podlewaniem. Należą do niej różne sukulenty oraz storczyki, które dobrze się czują, gdy w tej przerwie podłoże troszkę przeschnie. U roślin wrażliwych na brak wody może doprowadzić do opadnięcia kwiatów i liści, trzeba więc podlewać rośliny z wyczuciem. Dla osób niepewnych może być przydatna metoda sprawdzania podłoża palcem czy gleba w doniczce jest wilgotna. Jeśli nie – podlać roślinę, taką ilością wody, by przedostała się na podstawkę, a tam pozostawić ją na chwilę, by podłoże miało szansę jeszcze ją wchłonąć. Po 15 minutach nadmiar wody wylewamy z podstawki lub osłonki.

Fot. Barbara Błaszczyk
 
W okresie, gdy grzeją kaloryfery, wilgotność powietrza spada do 30–40%, a to dla wielu roślin zbyt mało. W takich warunkach cierpią paprocie, kalatee, fitonie, storczyki i inni goście z tropikalnych lasów deszczowych. Większości domowym gatunkom żyje się lepiej, gdy temperatura w mieszkaniu wynosi 50-60 % (tzw. wilgotności względnej). Dla sporej grupy roślin optymalna wilgotność to 70- 80% w mieszkaniu. Trudno taką uzyskać, więc chociaż w pobliżu roślin ustawiajmy nawilżacze i często zraszajmy ich liście miękką wodą. Jeśli nawilżanie atmosfery jest kłopotliwe, lepiej wybrać do domu gatunki, które dobrze znoszą suche powietrze, takie jak sukulenty (grubosze, rozchodniki), zamiokulkas czy sansewierię. 
 
Często w domu umieszczamy rośliny tam, gdzie ładnie się prezentują. Tymczasem one muszą mieć dostateczny dostęp do światła. Zwłaszcza jesienią i zimą, przy krótkim i pochmurnych dniach nasze podopieczne cierpią na niedobór. W tym okresie ustawmy je przy oknie, w niezbyt dużym zagęszczeniu, by wzajemnie się nie zacieniały. W pomieszczeniach bardzo ciemnych lub zimą warto pomyśleć o doświetlaniu roślin lampami o odpowiadającym roślinom spektrum światła.
 
Niektóre rośliny doniczkowe potrzebują zimą okresu spoczynku – w niższej temperaturze i przy zdecydowanie ograniczonym podlewaniu. Gatunki znad Morza Śródziemnego (laur, oliwka, oleander) powinny wtedy spędzić kilka miesięcy w temperaturze kilka stopni powyżej zera. Jeśli im tego nie zapewnimy, gubią liście albo rosną nadal, ale przy niedoborze światła, więc wyciągają się. Również chłodu zimą potrzebują rośliny kwitnące w tym okresie – cyklameny, azalie i kamelie. A u kaktusów właśnie zimowe przechłodzenie (i przesuszenie podłoża) decyduje o tym, czy będą kwitły. 
 
Częstym błędem, szczególnie zimą jest przechłodzenie roślin, gdy wietrząc mieszkanie, uchylamy okno, a powiew mroźnego powietrza bezpośrednio owiewa rośliny stojące na parapecie. Wtedy liście po prostu ulegają zmrożeniu, co wygląda tak, jakbyśmy je... sparzyli wrzątkiem. W mroźne dni lepiej oddalić kwiaty od okna na czas wietrzenia, albo zasłonić je np. kartonem. 
 
Podłoża, w których uprawiane są rośliny doniczkowe, zawierają sporo torfu wysokiego. Chociaż chłonie on dużo wody, jest przewiewny i zatrzymuje nawozy formie dostępnej dla korzeni, to sam jest ubogi w składniki mineralne. Mówimy, że jest prawie jałowym podłożem. Rośliny doniczkowe musimy dokarmiać, w przeciwnym wypadku będą słabe i rachityczne. Najlepiej dobrać nawóz do potrzeb konkretnego gatunku lub grupy roślin. Jednak zbyt duże dawki nawozu również są szkodliwe, bo prowadzą do nadmiernego zasolenia ziemi w doniczce. Jeśli przy tym przesuszymy podłoże, korzenie mogą ulec zniszczeniu. Dlatego zawsze staramy się nawozić po uprzednim podlaniu roślin. Niektórym grupom roślin (np. storczykom) tak bardzo szkodzi zasolenie, że po tygodniu-dwóch od nawożenia warto przepłukać ich podłoże dużą ilością wody. Aby uniknąć nadmiernego zasolenia, warto co rok lub co dwa lata przesadzać nasze podopieczne do nowego podłoża. Gdy rośliny "mieszkają" w tym samym pojemniku przez kilka lat, ziemia ulega wyjałowieniu, albo zasoleniu, co w obu przypadkach skutkuje tym, nasze podopieczne marnieją. 

 

 

(Barbara Błaszczyk, Anna Łoś/ew)