Znowu ktoś próbuje nam wmówić, że coś ważnego czeka na nas w skrzynce mailowej. A przecież wszyscy wiemy, że ZUS, Urząd Skarbowy czy banki nie wysyłają takich rzeczy drogą mailową, prawda? Wiemy to? No właśnie.
To jest ta część, którą nasz mózg czasem pomija. Ci oszuści to trochę tacy magicy. Mają swoje sztuczki, które mogą nas zmylić, a ta jest wyjątkowo sprytna.
Proszę sobie wyobrazić. Dostajemy maila z logo ZUS-u. Treść urzędowa. Brzmi jak obowiązek. Masz dokument. Zaktualizuj dane. Lekki stresik. Ale cały trik polega na tym, że zamiast dokumentu mamy obrazek udający załącznik. To po prostu sprytnie zmontowany teatr.
Klikamy i zamiast dokumentu z ZUS-u instalujemy sobie w prezencie wirusa, ukrytego pod postacią niewinnego pliku graficznego. I wpadamy w tę pułapkę. To tak, jakbyśmy zapraszali do domu nieproszonego gościa, który potem chodzi po naszym komputerze, szpera w plikach, a co najgorsze może ukraść nasze hasła. Wiecie, do banku, do mediów społecznościowych, do poczty, wszędzie tam, gdzie się logujemy. Innymi słowy, przestępcy mogą nam zajrzeć do kieszeni albo w prywatne życie.
Zresztą to nie pierwszy raz. Wcześniej mieliśmy maile niby z poczty, firm kurierskich czy banków. Scenariusz zawsze jest podobny. Znany logotyp, poważny komunikat, fałszywy załącznik. Tyle, że teraz na celowniku jest ZUS. Co zrobić? Po pierwsze, nie klikamy w takie załączniki pułapki.
Pamiętajmy, ZUS w ogóle nie wysyła ważnych dokumentów zwykłym mailem. Zawsze, ale to zawsze wchodźmy na oficjalną stronę internetową instytucji. Do naszego profilu, do bankowości elektronicznej i tam sprawdzajmy, czy faktycznie czeka na nas jakiś dokument.
Po drugie, jeśli coś wygląda podejrzanie, warto to zgłosić na incydent.cert.pl, czyli do zespołu, który zajmuje się bezpieczeństwem w sieci. To taki nasz mały wkład w to, żeby internet był bezpieczniejszy dla nas wszystkich.