"Dziewięć czerwonych iksów" to thriller, horror, czy sensacja?
- Jak spotykam się z dzieciakami na spotkaniach autorskich, to zawsze reklamuję ją jako horror. Mam taką czarną torbę, którą na każde spotkanie przywożę i wyciągnięcie tego horroru, bo okładka jest czerwona, robi zawsze na dzieciakach wrażenie.
Nie znajdziemy tam żadnych trupów w szafie, ani rozlewu krwi, czy potworów wyłaniających się znienacka.
- Potworów nie będzie, trupów nie będzie, natomiast będą bardzo tajemnicze i bardzo niepokojące zniknięcia. Wiemy, że bohaterowie, których lubimy i z którymi sympatyzujemy, przytrafiają im się niezbyt miłe przygody, znikają w pewnym momencie. Nie wiadomo, co się z nimi dzieje.
Muszę pana koniecznie zapytać o pomysł, o ideę, o historię tworzenia tego horroru.
- To się troszkę wzięło z moich długoletnich doświadczeń na spotkaniach autorskich. Od wielu lat jeżdżę z różnymi książkami na spotkania autorskie i z tej mojej czarnej torby wyjmuję i pokazuję dzieciakom książki miłosne, podróżnicze itd. Od wielu, wielu lat słyszę właśnie: "A horror Pan napisał?". I zawsze musiałem się tłumaczyć, że nie, horrory to nie ja. Ja się troszkę boję, że jak zacznę horror pisać, to to wyjdzie śmieszne, że nie wytrzymam w takiej strasznej atmosferze, że zawsze to gdzieś tam zweksluje na żarty, dowcipy i poczucie humoru. Jednak tak długo suszą mi głowę i wiercą dziurę w brzuchu o te horrory, że w pewnym momencie postanowiłem wziąć się do roboty i napisać go.
Czy to przełom w pańskiej karierze? Postanawia pan skręcić na drogę horroru?
- Myślę, że to raczej jest ślepy zaułek, że zajrzałem do krainy horrorów na chwileczkę, a teraz postanowiłem zajrzeć w kolejny zaułek, czyli do baśni fantastycznej. To też niepenetrowane przeze mnie do tej pory terytoria. Ja w ogóle lubię eksperymentować, lubię próbować rzeczy, których jeszcze nie robiłem, także zobaczymy. Na razie, że tak powiem, nie brnę w horrory, ale kto wie, może jeszcze, jeszcze.
Czy będzie druga część Iksów?
- Czytając horrory zawsze mamy nadzieję, że tych naszych bohaterów uda się uratować, a z horrorami niestety nie zawsze tak bywa. Czasem się trzeba pogodzić, że autor po prostu wykończył swoich bohaterów i koniec. Także nie mam planów na razie. Chociaż rzeczywiście, nie wiem, czy to nie będzie powiedzenie zbyt wiele, ale tam jest pewien autobiograficzny wątek w tej książce. Dużo dosyć powiedziałem, więcej nie powiem, więc może to kiedyś jeszcze pociągnę, zobaczymy. Jak na razie wydaje mi się, że sprawa jest zamknięta.
A nie przekonują pana recenzje, bardzo przychylne i pozytywne na temat tej książki do tego, żeby jeszcze eksplorować ten gatunek? Pozwoli pan, że zacytuję kilka recenzji: Thriller dla młodych czytelników przyprawiający o gęsią skórkę. To prawdziwa sensacja, która rozbudza wyobraźnię. To książka, od której nie sposób odejść.
- Nie wydaje się Pani, że każda kontynuacja zawsze jest gorsza niż początek? Wolałbym uniknąć recenzji, że no tak, prawie tak dobry jak pierwszy albo autor obniżył loty. Boję się czegoś takiego. Wydaje mi się, że książka jest zamkniętą całością, pomyślaną jako pojedyncza książka i jak na razie nie widzę potrzeby kontynuacji tej książki, ale być może w tej atmosferze grozy i horroru, może jeszcze kiedyś tam zajrzę.
To jeszcze o korzenie tej atmosfery grozy i horroru pana podpytam. Gdzie należy ich szukać? W Szwecji, która słynie z kryminałów, czy być może w pańskim świecie emocji, bo wiem, że często pana książki powstają z emocji. Tak było choćby z książką Szeptane, która powstała ze złości.
- Książka Szeptane powstała ze złości. Wracając do horrorów i grozy, to chyba nie trzeba jechać do Szwecji. Dziesięć Czerwonych Iksów dzieje się w swojskim krajobrazie, w małym miasteczku, gdzieś na południu Polski. To wymyślona nazwa, także nie jest to żadne konkretne miejsce. Parę atrybutów horrorystycznych tam występuje: stary dom, dwustuletni skrzypiący strych, tam też dziwne sprzęty, wiatr hulający, klekoczące dachówki, także sprzyjające okoliczności do horrorów.
- A
- A
- A
Ta książka to gotowy scenariusz na film
Główni bohaterowie nagle zaczynają znikać. Znikają ze zdjęcia, ale i z rzeczywistości. Znikają w niewiadomych okolicznościach i czasie. Z czego to wynika? O co chodzi? Kto stoi za sprawą zniknięć? Paweł Beręsewicz w horrorze dla młodzieży "Dziewięć czerwonych iksów" częstuje nas wnikliwą, jak ze szkockiego kryminału, zagadką, której rozwiązanie zaskakuje czytelników. Wartka akcja, wnikliwa narracja, błyskotliwe dialogi wpływają na atrakcyjność powieści. Na rozmowę z autorem zaprasza Wioletta Gawlik.
Autor:
Wioletta Gawlik-Janusz
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
20:49
Berneńczyki "opanowały" Tarnów. Ten marsz ma już 12-letnią tradycję
-
18:37
Tłumów na razie nie ma, ale lato dopiero przed nami
-
18:14
Kłótnia sąsiedzka zakończona postrzałem z wiatrówki pod Tarnowem
-
17:39
Perełki motoryzacji nad Popradem
-
17:35
Punkt Aktywizacji i Treningu Ekspres Praca z ekspresowym wsparciem dla bezrobotnych
-
16:58
Absolutnie wyjątkowe poranne zestawy wsparcia
-
16:42
Piknik rowerowy w Radiu Kraków
-
16:05
Zalipie „kwitnie”. Jedna z uczestniczek konkursu wykorzystała nawet stare banery wyborcze
-
13:10
Deficyt wody w Małopolsce to nie mit. „Potrzebne mądre zarządzanie zasobami”
-
13:30
Hotel Forum czeka na decyzję: zabytek czy teren pod inwestycję?