Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Foremnym, małopolskim inspektorem sanitarnym:

Małopolska nieustannie jest w czołówce województw, biorąc pod uwagę liczbę nowych zakażeń. Dlaczego?


Odpowiedź jest bardzo prosta. Dwa najistotniejsze warunki - po pierwsze sytuacja demograficzna - jesteśmy drugim województwem pod względem gęstości zaludnienia, czwartym jeśli chodzi o bezwzględną liczbę, a tak naprawdę to ex aequo j Wielkopolską na trzecim miejscu po Śląsku i Mazowszu. Drugi czynnik to atrakcyjność naszego regionu dla turystów.

Z drugiej strony od początku wakacji widzimy tłumy w Zakopanem, na Podhalu, a lawinowego wzrostu zakażeń nie ma.

Na tym polega specyfika epidemii. W epidemii zawsze jest najpierw narastanie, ono przebiega bardzo wolno, my w tej fali jesteśmy, później osiąga się szczyt zachorowań, później są kolejne rzuty tych zachorowań, w zależności od tego, jaka to jest choroba zakaźna. W mediach słyszymy o falach epidemii, to są rzuty tej choroby epidemicznej. Na końcu jest wygaszanie długi ogon epidemii i my jesteśmy na etapie kolejnego rzutu, ale w fazie wzrostowej, dochodzenia do szczytu tego rzutu, który wypadnie zapewne na przełomie października i listopada.

Niedawno informował pan o ognisku koronawirusa w Zakopanem, ognisku, które skróciło dzieciom kolonie. To jedyny taki przypadek?

Nie tyle informowałem, co udzieliłem odpowiedzi. Oczywiście skróciło to tym dzieciom wypoczynek, aczkolwiek nieznacznie. Więcej tego typu informacji z terenu województwa mam.

Niedawno minister Niedzielski wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita mówił, że scenariusz pesymistyczny związany z kolejną falą to ok. 15 tys. nowych zakażeń dziennie. Optymistyczny scenariusz ok. 1 tys. Skąd takie duże różnice?

Prawdopodobnie bierze się to z tego, że duże liczby przedstawiają ci, którzy operują na modelach matematycznych, a niższe liczby przedstawiają ci, którzy wiedzą, na czym procesy epidemiczne w wymiarze biologicznym, medycznym zachodzą. Prawdopodobnie stąd różnica. Dzisiaj rano w jednej z rozgłośni usłyszałem, że szczyt listopadowy może sięgać nawet 30 tys. zachorowań. Absolutnie uważam, że to wydaje się nieprawdopodobne. Podawanie takich informacji jest chyba niepotrzebne.

Trzymając się tych liczb, podanych przez ministra Niedzielskiego, bliżej nam do 15 tys., czy 1 tys.?

To jest cały czas wróżenie. Myślę, że zasada złotego środka pogodzi obie strony - pesymistów i optymistów.

A jakie są tendencje w Małopolsce?

Od 18 lipca cały czas są wzrostowe. Mówię tu o zapadalności 2-tygodniowej, najbardziej w mojej ocenie obiektywnej. One są wzrostowe, niemniej to jest na bardzo niskim poziomie. Jeśli jest 10 zakażeń i  2 tygodniach w tym samym miejscu pojawi się 30 zakażeń, to mamy wzrost 200-procentowy. Na początku, po 18 lipca, mieliśmy wzrosty po sto kilkadziesiąt procent, a w tej chwili to jest raptem kilka procent. Tak, że spokojnie, bez paniki, ale absolutnie nie możemy lekceważyć zagrożenia. Wzrost o 200 proc. z 10 przypadków na 10 tys. jest zupełnie czymś innym niż wzrost z 1000 przypadków.

A czy jest sens wskazywania powiatów najbardziej dotkniętych przez pandemię, operując na tych małych liczbach?


Uważam, że jest, bo jeśli jest taka możliwość informować mieszkańców tych obszarów o tym, że jeszcze mają szansę uciec przed tym, co nieuchronne, uciec, czyli poddać się szczepieniom, które mamy na wyciągnięcie ręki.

A co mogłoby przywrócić tempo szczepień sprzed wakacji?

Boję się, że dopiero groza i przypadki śmiertelne wśród najbliższych. Dopiero to uzmysławia, jaki człowiek był przed szkodą głupi.

Czy to jest ten moment, kiedy powinniśmy rozważyć trzecią dawkę szczepień np. seniorów?

Nad tym pochylają się najtęższe głowy w całym świecie, ja mam za małą wiedzę, żeby ten temat się wypowiadać, natomiast uważam, że sytuację trzeciego szczepienia należy rozważać bardzo poważnie. Taka decyzja musi jednak zapadać w wymiarze istotnie wyższym niż poziom krajowy.

Powraca dyskusja o obowiązku szczepień dla konkretnych grup zawodowych, od miesięcy o dyskutujemy. Może zmarnowaliśmy wakacje, kiedy mogliśmy obowiązkowo doszczepić nauczycieli?

Ja od początku byłem zwolennikiem obowiązkowych szczepień niektórych grup zawodowych, aczkolwiek niekoniecznie widziałem wśród tych grup nauczycieli. Niestety pracownikom oświaty pozostawiłbym wolność wyboru, natomiast wydaje mi się, że należałoby ich jeszcze bardziej uświadamiać, zwłaszcza tych, którzy dadzą się przekonać.

Oprócz nauczycieli mówi się o służbach mundurowych, pracownikach handlu, które grupy pan by wskazał?

Bezwzględnie szeroko rozumiana ochrona zdrowia, począwszy od personelu szpitalnego poprzez POZ, sanepidy, na drugim miejscu resorty mundurowe, niestety, ci, którzy służą i są na utrzymaniu budżetu, muszą słuchać się tych, którzy od nich wiedzą więcej na temat dobrodziejstwa szczepień. Natomiast pracownicy, którzy wykonują zawody wymagające kontaktu z ludźmi, tak jak pracownicy handlu, szczególnie pracujący w kasach, też powinni się zaszczepić, ale nie potrafiłbym się zdecydować, aby wydać taki akt prawny.


Mówił pan, że tylko groza może przekonać tych nieprzekonanych do szczepień. Myśli pan, że przestaniemy operować na tych liczbach mniej więcej za półtora tygodnia lub za dwa, trzy, kiedy uczniowie wrócą do szkół?

Myślę, że ten okres będzie późniejszy. Obserwowałem, jak dochodziło do kolejnych rzutów, czyli fal epidemii. W Małopolsce w przypadku drugiej fali dochodziło ok. półtora miesiąca o tym jak zaczęła się tendencja wzrostowa. Przy trzeciej to nastąpiło po okresie dłuższym niż dwa miesiące. Zakładam, że ten okres przy kolejnej fali będzie 3-miesięczny lub dłuższy od początku wzrostu, który ja datuję na 18 lipca. W drugiej połowie października zaczniemy operować na dużych liczbach, aczkolwiek dzięki szczepieniom myślę, że poziom tych liczb będzie istotnie mniejszy niż w 3 fali, a zdecydowanie mniejszy niż w 2.