Ewolucja utożsamiane jest często z liniowym postępem, w rzeczywistości jednak to znacznie bardziej złożony i nieprzewidywalny proces. Jak zaznaczył profesor Urbaniak, „ewolucja wydaje się linearnie dążyć do doskonałości, ale nic bardziej mylnego”. Powszechne przekonanie o ewolucji jako marszu ku lepszemu wynika z naszego kulturowego myślenia o rozwoju i czasie.
„Nie wiem, skąd w nas taki wdrukowany obraz postępu ewolucyjnego. Może stąd, że kojarzymy ewolucję z postępem cywilizacyjnym, a nie z naturalnym procesem biologicznym” – mówi badacz.
W rzeczywistości, jak podkreśla, ewolucja przypomina raczej rozgałęziony krzew niż prostą linię.
„Proces ewolucji to rozgałęziające się linie zachodzących zmian, które mogą, ale nie muszą dążyć do doskonałości, tylko do satysfakcjonującego poziomu optymalnego” – tłumaczy Urbaniak. Innymi słowy, gatunki nie rozwijają się po to, by być „lepsze”, lecz po to, by być wystarczająco dobrze przystosowane do tu i teraz.
Profesor zwraca uwagę, że ewolucja zachodzi na wielu poziomach – od mikroskopowych mutacji genetycznych po wielkoskalowe zmiany w ekosystemach. To zbiór procesów zmian zachodzących na różnych poziomach złożoności organicznej. Przykładem mikroewolucji mogą być drobnoustroje, które stale tworzą nowe warianty chorób, jak w przypadku mutujących wirusów grypy.
Kiedy ewolucja zwalnia?
Ewolucja nie jest procesem nieustannego ruchu. Czasem się zatrzymuje, zwłaszcza gdy środowisko nie wymusza zmian. „Jeżeli żyjemy w sposób umiarkowanie wygodny, komfortowy, mając potomstwo i nic nie zagraża dotychczasowemu życiu – to wtedy się nie rozwijamy. Ewolucja teoretycznie się zatrzymuje” – zauważa prof. Urbaniak. Jednak nawet w takich warunkach zachodzą drobne mutacje genetyczne. „Powstają mikromutacje – to się nazywa dryf genetyczny – i w kolejnych pokoleniach powstają drobne zmiany na poziomie informacji genetycznej. Ale to jest mało widoczne”.
Presja środowiskowa – czy to klimatyczna, czy związana z konkurencją o zasoby – jest głównym motorem ewolucji. Bez niej organizmy osiągają pewien „poziom optimum”, po którym rozwój zwalnia. Po około tysiącu pokoleń gatunek osiąga optymalną zdolność przystosowawczą. Nie trzeba ani nic więcej, ani nic mniej – mówi naukowiec.
Pies i człowiek – dwa przykłady zatrzymanej ewolucji
Układ nerwowy i umysł psa ewoluował do momentu, kiedy nastąpił proces udomowienia.Od tego czasu pies funkcjonuje głównie w warunkach stworzonych przez człowieka, co ogranicza potrzebę dalszych zmian biologicznych. W ostatnich 150 latach presja środowiska społecznego na tyle się wyspecjalizowała, że pies osiągnął swoje optimum, wykonując w obszarze konkretnych ras powtarzalne nawyki.
Człowiek, jak zauważa badacz, jest jednocześnie prowokatorem i hamulcem ewolucji. Z jednej strony doprowadził do udomowienia i selekcji zwierząt, z drugiej – sam ograniczył własny rozwój biologiczny.
Rozwój medycyny, wydłużenie życia, łatwy dostęp do wysokoenergetycznej żywności – wszystko to spowodowało, że przestaliśmy podlegać silnej selekcji naturalnej” – mówi Urbaniak. „To byłby naturalny hamulec ewolucji człowieka.
Czy ewolucja innych naczelnych – takich jak szympansy, goryle czy orangutany – również uległa zatrzymaniu? Jeżeli warunki środowiskowe się nie zmieniają, to osiąga się po około tysiącu pokoleń optimum. Ale w przypadku dzisiejszych naczelnych sytuacja jest dramatyczna.Globalna degradacja środowiska wymusza na tych gatunkach nowe przystosowania, jednak tempo zmian jest zbyt szybkie, by mogły one ewoluować.
Szympans czy orangutan szybciej zginą, niż zdążą się zaadaptować. Środowisko, które mogłoby ich wspierać w ewolucji, po prostu znika – podkreśla prof Urbaniak.Jedyną możliwą adaptacją stają się dziś warunki ogrodów zoologicznych, które są zbyt ubogie, by mogły stanowić prawdziwe środowisko rozwojowe.
Ewolucja trwa, choć jej nie widać
Zwierzęta, rośliny czy inne żywe organizmy cały czas ewoluują chociaż to tego nie widzimy. łatwiej zrozumieć ten proces na przykładzie oksytocyny – substancji, która pierwotnie odpowiadała u ryb za gospodarkę wodną, a u ludzi ewoluowała do roli hormonu miłości i więzi społeczny. Musielibyśmy żyć 350–400 milionów lat, by zobaczyć, jak z funkcji fizjologicznej oksytocyna staje się regulatorem emocji i zachowań społecznych, wyjaśnia Urbaniak. Choć procesy ewolucyjne są zbyt powolne, by dostrzec je w ludzkiej skali czasu, ich skutki obserwujemy codziennie – zarówno w przystosowaniach zwierząt, jak i w niedoskonałościach własnego gatunku. Ewolucja nie dąży do doskonałości. Dąży do wystarczającej funkcjonalności – do tego, co pozwala trwać.