Pod koniec marca mieszkańcy zauważyli, że z kanału deszczowego wypływa czerwona ciecz, która później trafiła do strumyka. Badania straży pożarnej wykluczyły obecność w wodzie substancji żrącej, ale inspektorzy środowiska pobrali próbki do szczegółowych badań. Te, jak mówi Magdalena Gala, rzeczniczka WIOŚ w Krakowie, potwierdziły wersję strażaków.
Urzędnicy zaskoczeni
Inspektorzy Centralnego Laboratorium Badawczego GIOŚ przebadali próbki zarówno z wylotu ścieku, jak i wód powierzchniowych potoku Wątok. Na podstawie uzyskanych wyników pomiarów, nie zidentyfikowano substancji zanieczyszczającej w próbce ścieków pobranej na wylocie
- mówi Gala.
Wyniki trochę zaskoczyły miejskich urzędników.
Wiem, że w Krakowie ktoś chyba specjalnie zabarwiał niektóre cieki na czerwono i zielono barwnikiem spożywczym. Tutaj było raczej jakieś naturalne zanieczyszczenie, ale nie wyszło to w analizach
- przekonuje Marek Kaczanowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska tarnowskiego magistratu.
Sprawą zajmuje się także policja. Na razie nie udało się funkcjonariuszom ustalić osoby, która byłaby odpowiedzialna za przedostanie się czerwonej substancji do potoku Wątok.
Śledztwo prowadzi wydział do walki z przestępczością gospodarczą. Ze wstępnych badań, które nam przekazali strażacy wynikało, że substancja jest całkowicie neutralna dla środowiska. Niemniej jednak sytuacja z czerwoną wodą na pewno była niepokojącym sygnałem, dlatego prowadzimy śledztwo. Czekamy na wyniki badania WIOŚ. Jeżeli substancja będzie obojętna, to najprawdopodobniej zamkniemy sprawę
- przekazuje asp. szt. Paweł Klimek, oficer prasowy KMP w Tarnowie.
Tarnowski magistrat zwrócił się do firm, które korzystają z kanału burzowego przy ul. Okrężnej, żeby go wyczyściły, a także uregulowały swój stan wodno-prawny. W przeciwnym wypadku miasto zamknie odpływ.