Wcześniej, bo już w piątek, swój mecz rozegrała Puszcza Niepołomice. Podopieczni Tomasza Tułacza wybrali się do Pruszkowa, gdzie ich rywalem była znajdująca się w czubie tabeli drużyna Znicza. Puszcza nie pojechała jednak do Pruszkowa walczyć tylko o najmniejszy wymiar kary. Małopolski drugoligowiec znajduje się bowiem w wąskim gronie drużyn, które na wiosnę nie zaznały jak dotąd smaku porażki. Drużyna trenera Tułacza na dobrej drodze do wygranej była również w Pruszkowie. Puszcza stwarzała sobie groźne okazje, a jedną z nich w 27. minucie strzałem głową wykorzystał Michał Czarny.

Po zmianie stron zmienił się również obraz gry. W drugiej połowie to Znicz był stroną przeważającą, a Andrzej Sobieszczyk raz po raz znajdował się w tarapatach. Defensywa Puszczy broniła się dzielnie aż do 68. minuty, kiedy to w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Patryk Kubicki. Zawodnik gospodarzy nie zmarnował tej okazji i doprowadził do remisu, który utrzymał się aż do końcowego gwizdka. Puszcza pozostaje więc niepokonana od dziesięciu ligowych spotkań i ugruntowała swoją pozycję w górnej połówce tabeli.

Znicz Pruszków - Puszcza Niepołomice 1:1 (0:1)
Kubicki 68’ - Czarny 27’

Pozornie trudne spotkanie czekało również Sandecję Nowy Sącz. Do Małopolski przyjechał GKS Katowice, który przed tą serią gier miał nad gospodarzami pięć oczek przewagi. Mecz mógł się dla Sandecji rozpocząć bardzo źle - już w 19. minucie goście wykonywali bowiem rzut karny. Do piłki podszedł Grzegorz Goncerz, ale z tego pojedynku góra wyszedł bramkarz gospodarzy, Łukasz Radliński. W pierwszej połowie swoje szanse miały obie drużyny, ale żadnej z nich nie udało się znaleźć drogi do bramki rywali.

Kluczowa dla przebiegu spotkania okazała się… przerwa i zmiana, jakiej dokonał trener Radosław Mroczkowski. Od 46. minuty na boisku pojawił się Arkadiusz Aleksander, który już dziesięć minut później strzałem z rzutu karnego otworzył wynik spotkania. Zaraz po rzucie karnym na boisku doszło do przepychanek, wskutek czego z czerwoną kartką swój udział w meczu zakończył zawodnik GKS-u, Alan Czerwiński, co tylko pomogło Sandecji w realizowaniu swojego planu. Sandecji, a konkretniej Aleksandrowi. Napastnik gospodarzy w 63. minucie wykorzystał kolejny rzut karny, chwilę później skompletował hattricka, a już w doliczonym czasie gry zanotował trafienie numer cztery. Sandecja niespodziewanie rozbiła więc GieKSę w proch i pył, a w kwestii wyboru bohatera meczu opinie były jednoznaczne. W sobotę w Nowym Sączu kibice oglądali prawdziwe „Aleksander-show”!

Sandecja Nowy Sącz - GKS Katowice 4:0 (0:0)
Aleksander 56’k, 63’k, 66’, 90+1’

Adam Delimat