Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów zmierzą się z naszpikowanym gwiazdami włoskim zespołem Lube Cucine Civitanova w meczu o trzecie miejsce w Lidze Mistrzów. O triumf w turnieju finałowym, który odbywa się w Krakowie, zagrają Zenit Kazań i Trentino Diatec. Początek spotkania o trzecie miejsce o godz. 14.45. Finał zaplanowano na 18.00.

Mistrzowie Polski w sobotnim półfinale stoczyli dość wyrównany pojedynek z broniącą tytułu drużyną rosyjską, przegrywając ostatecznie 1:3 (25:22, 24:26, 18:25, 21:25). Z kolei w "derbach" Italii ekipa z Trydentu zwyciężyła 3:0 (25:19, 25:20, 25:18).

Ten drugi wynik, a szczególnie rozmiary wygranej zespołu, który triumfował w LM w latach 2009-11, można uznać za niespodziankę. W składzie pokonanych roi się bowiem od siatkarskich gwiazd. W Lube Cucine występują m.in. Amerykanie William Priddy i Micah Christenson, Serbowie Ivan Miljkovic czy Marko Podrascanin, francuski libero Jenia Grebennikov oraz występujący od niedawna w reprezentacji Włoch Kubańczyk Osmany Juantorena.

Zenit powalczy o drugie z rzędu, a trzecie w historii, zwycięstwo w LM. Byłby to piąty kolejny triumf ekipy rosyjskiej, które są najlepsze w Final Four nieprzerwanie od 2012 roku.

W sobotę polscy kibice czekali na niespodziankę, ale się nie doczekali. Choć Asseco Resovia wygrała pewnie pierwszego seta 25:22, to w kolejnych górą byli Rosjanie z Kazania i to oni wygrali mecz 3:1.

Pierwszego seta nasi mistrzowie zagrali z maksymalną koncentracją i mobilizacją. Dobra zagrywka, mocna ataki i ze skrzydeł i środkiem, kilka bloków i przede wszystkim niewiele własnych błędów - to wszystko złożyło się na wygraną 25:22. Kilka razy mocno we znaki dał się rywalom Bartosz Kurek, ale i koledzy dali mu mocne wsparcie.

Dobra gra rzeszowian utrzymała się do... pierwszej przerwy technicznej w drugim secie. Szybko jednak Zenit zaczął straty odrabiać i z 8:3 zrobiło się 13:17. Resovia zbudziła się, pomocną dłoń wyciągnął Wilfredo Leon psując dwie piłki co dało remis 24:24. Kolejnych dwóch piłek Kubańczyk myślący o grze w reprezentacji Polski jednak nie zepsuł i Zenit wygrał seta 26:24.

Ta przegrana partia mocno zgasiła mistrzów Polski, a dodała wigoru rywalom, Zenit w czwartym na niewiele pozwolił Resovii, 8:3, 16:9. Jeszcze moment nadziei na odrabianie strat, gdy przy stanie 17:23 piłka spadła na pole rywali, sędzia jednak uznał, że piłka została rzucona i kolejnego punktu dla rzeszowian nie było i po chwili było już 1:2 w setach po przegranej 18:25.

W czwartej partii Asseco Resovia podjęła walkę kilka razy prowadząc, ale ostatecznie to Zenit wygrał seta 25:21 i całe spotkanie 3:1.  

Bartosz Kurek (siatkarz Asseco): "Zaczęliśmy dobrze, narzuciliśmy swój styl gry i przez moment kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Później Rosjanie doszli do głosu, a nam zabrakło argumentów, aby do końca grać z nimi jak równy z równym. Myślę, że bardzo dobrą zmianę zrobił u nich Igor Kobzar. Widać było różnicę w grze rywala po jego wejściu na boisku. Przed tym ich gra się nie kleiła. On zmienił jej obraz".

Aleksander Śliwka (siatkarz Asseco): "Na pewno pozostanie nam w pamięci końcówka drugiego seta. Była ona bardzo wyrównana. Jedna, dwie piłki przesądziła o jego losie. Szkoda, bo to była niewykorzystana szansa na objęcie prowadzania 2:0. Potem mecz się odwrócił. Nie mogliśmy zatrzymać ofensywy zespołu z Kazania".

Fabian Drzyzga (siatkarz Asseco): "Zenit był faworytem tego spotkania, ale my postawiliśmy mu się mocno. Może zabrakło trochę chłodnej głowy. Myślę, że mecz mógł się podobać. Oczywiście żałujemy, że nie wykorzystaliśmy okazji, aby prowadzić w nim 2:0. Co by się potem wydarzyło nikt nie wie. W trzecim secie Zenit dobrze zaczął, my trochę gorzej. Po chwili było jasne, że ten set już jest stracony. Potem im się grało lepiej, a my mieliśmy świadomość, że została nam ostania szansa, by doprowadzić do tie-breaka. Niewiele brakło, ale na tę chwilę Zenit jest od nas lepszy".

Marek Solecki/RK/PAP