To jeden z najbardziej znienawidzonych przejazdów kolejowych w Krakowie. "Mieszkam na tej ulicy. Ten przejazd jest przekleństwem i błogosławieństwem. Nie jeździ komunikacja ze względu na przejazd. Dzięki temu nie mam autobusów pod oknami. Z drugiej strony, często muszę tu czekać. Rekord to z 15 minut. Czasem jak się tutaj stanie, to 15-20 minut. Jest tragedia czasem. Czekamy, czekamy i czekamy, a kolejka się toczy" - mówią krakowianie.

- Rogatki na ulicy łokietka to przejazd kolejowy kategorii A, czyli obsługiwany przez dróżnika. Rogatki powinny zostać opuszczone nie wcześniej niż 2 minuty przed przejazdem czoła pociągu. To zasada, której dróżnicy się trzymają - wyjaśnia Piotr Hamarnik z Polskich Linii Kolejowych.

Skąd więc tak długi czas oczekiwania na przejazd? "Dyżurny ruchu, który chce wyprawić pociąg ze stacji Kraków Główny lub Kraków-Olsza, daje sygnał o takim zamiarze dróżnikowi. On opuszcza rogatki, daje sygnał dyżurnemu i pociąg może wyruszyć ze stacji na szlak. Tu mamy różnego rodzaju pociągi. Są pociągi towarowe, pasażerskie. One poruszają się z różną prędkością, więc czas od wyjazdu ze stacji do dotarcia na wysokość przejazdu jest różny" - dodaje Hamarnik.

Jak dodaje Hamarnik, na tej linii pociągi pojawiają się często. Zdarza się, że po opuszczeniu rogatek dróżnik musi przepuścić więcej pociągów. "Nie ma możliwości podniesienia rogatek, bo musiałby je zaraz puszczać. Tam jest tak duży ruch samochodów, rowerzystów i pieszych, że byłaby to sytuacja niebezpieczna" - słyszymy.

Rozwiązania są dwa. Pierwszym jest zamiana kategorii przejazdu na kategorię B, czyli na takie gdzie rogatki opadają automatycznie po najechaniu pociągu na czujnik. "Ze względu na zbyt duży iloczyn ruchu... Jest po prostu zbyt dużo samochodów i pociągów, by te rogatki automatyczne działały w sposób bezpieczny. Zbyt często kierowcy by wjeżdżali pomimo opadających rogatek. Dróżnik musi stać na straży bezpieczeństwa w tym miejscu" - tłumaczy przedstawiciel PKP PLK.

Drugim rozwiązaniem, które też na razie nie wchodzi w grę, jest budowa wiaduktu drogowego, by samochody przejeżdżały nad linią kolejową. Taka inwestycja póki co nie jest nawet projektowana. Tym samym kierowcy muszą uzbroić się w cierpliwość, a ci, którym wybitnie się spieszy, by mieć pewność, że nie zostaną zatrzymani na kilkanaście minut, powinni omijać ten przejazd ulicami Prądnicką lub Wrocławską.