"Docierały do mnie informacje, że kwota zaproponowana przy okazji tego projektu to kwota sprzed dwóch lat. A ceny w budowlance poszły w górę. Nie wiem, czy już wtedy nie była ona za mała. Szkoda. Nie wiem, co będzie dalej. Rozpoczęcie modernizacji było warunkiem otrzmania licencji w roku 2019 i ewentualnie w kolejnych. Sprawa była jasno postawiona pomiędzy miastem, władzami PGE Ekstraligi i Polskim Związkiem Motorowym". - mówi Sady.

Prezydent Roman Ciepiela przyznał w rozmowie z Radiem Kraków, że w tej sytuacji będzie trzeba unieważnić przetarg. Podkreślił, że są różne możliwości wyjścia z tej sytuacji, ale nie chciał o nich na razie mówić. W poniedziałkowe popołudnie na stronie internetowej tarnowskiego magistratu pojawiła się następująca wyjaśnienie prezydenta miasta. "W ciągu najbliższych dni podejmiemy decyzję, czy będziemy ponawiać przetarg. Możliwe, że zdecydujemy się na inny sposób poprawy infrastruktury stadionu w Mościcach. Rozważamy różnie opcje m.in. podzielenie zadania na etapy i poszukiwania partnera, z którym moglibyśmy wykonać wspólnie pełny zakres zadania. Bardzo proszę o cierpliwość".

W porozumieniu, które Żużlowa Spółka Akcyjna Unia Tarnów zawarła z miastem w sprawie rozwiązania umowy dzierżawy przez żużlowców stadionu miejskiego, jest klauzula mówiąca o tym, że jeśli miasto nie znajdzie wykonawcy, to dokument straci moc.

Jak już informowaliśmy w Radiu Kraków, miasto długo czekało na żużlowców, którzy zwlekali z podpisaniem porozumienia, przez co przetarg ogłoszono później, niż planowano. Jednak zdaniem prezesa żużlowców nie ma to wpływu na obecną sytuację. Jak podkreśla Sady, musiał zagwarantować sobie, że w przypadku niepowodzenia żużlowcy będą mieli gdzie jeździć na dotychczasowych warunkach finansowych.

 

 

 

Bartek Maziarz/jgk