"Stabilna większość w sejmiku jest ważna w perspektywie pieniędzy z unijnego budżetu" - mówił w porannej rozmowie Radia Kraków wicemarszałek Kozak. "Prawa strona jest niespójna, nie powinna być numerem jeden w Małopolsce" - oceniał wicemarszałek Kozak.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z Wojciechem Kozakiem z PSL.

 

Wczoraj szef ludowców, Janusz Piechociński, pytany o przyszłego koalicjanta mówił o kolejności dziobania. Z kim pan będzie dziobał w Małopolsce?

- Koalicjanta mamy. To PO. Jak mówimy o koalicjancie to pewne standardy obowiązują. Na tę chwilę nie mamy wyników, co jest nieporozumieniem. Za słabo. To draństwo, że serwery, które miały działać połknęły informacje. Czekamy na wyniki. Ze wstępnych podliczeń wynika, że mamy przewagę. Mogę powiedzieć, że mam satysfakcję, iż PSL ma dobry wynik. Biorąc pod uwagę wspólną prawicę to jesteśmy pierwszą partią w Małopolsce.

 

Gra idzie o jeden mandat i o władzę przez 4 lata. Wracając do dziobania, gdyby jednak jeden mandat więcej miał PiS to można sobie dziobnąć na boku z PiS-em?

- Nie sądzę. Dla mnie pojęcie dziobania jest niezręczne. Mówiąc o przyszłym budżecie, stabilna większość powinna być, żeby można było realizować program 2014-2020. Trwałbym przy tej koalicji. Sądzę, że strona prawicy, która w dalszym ciągu jest niespójna i została skonstruowana kilka miesięcy temu, nie powinna rządzić.

 

Mówi pan o liczeniu ołówkiem. Wszyscy starają się doliczyć tego jednego mandatu więcej. Co panu wychodzi?

- Kluczem jest Kraków. Liczenie na piechotę, że PSL ma mandat z Krakowa. Jakby PO miała 4 mandaty w Krakowie to koalicja byłaby stabilna i mielibyśmy 21 mandatów. Czas pokaże.

 

Jak wyglądają obecne wyliczenia?

- Dla PSL 10, 9 dla PO i 19 dla PiS. Brutalnie zaokrąglając to 20 po stronie koalicji i 19 dla PiS.

 

To się wszystko waży, kilka godzin zostało do rozstrzygnięcia.

- Oby pan miał rację.

 

Jeśli koalicja PO – PSL zdobędzie ten jeden mandat więcej to pan będzie nowym marszałkiem? PSL wtedy przeważy szalę.

- Nie rozmawiamy o tym. Głównym celem jest możliwość zarządzania. Jest za wcześnie. Hasło „premier z Krakowa” spaliło na panewce. Nie decydujmy kto będzie marszałkiem. Marszałek Sowa jest sprawdzony, ambicje należy odłożyć na bok.

 

Zarząd nie wymagałby przebudowania?

- Jest to prawdopodobne. W ramach prezesów trzeba się spotkać i porozmawiać. Powinno to nastąpić w ciągu kilku godzin. Jesteśmy gotowi. Będziemy rozmawiali, samorządy też są do poukładania. PSL ma przewagę w powiecie krakowskim. Mam nadzieję, że PO się zbierze i odbędzie się spotkanie.

 

Czyli jakby się udało zebrać ten jeden mandat więcej to ludowcy poprowadzą Małopolskę?

- Nie chcę decydować. Wzmocnienie PSL marszałkiem to jest dobre wyjście do kolejnych wyborów. PSL to pierwsza siła w województwie. Byłoby to z korzyścią dla partii.

 

Czyli PSL będzie miało w zarządzie trzech przedstawicieli i marszałka a PO dwóch przedstawicieli?

- To jest pana teza.

 

Pan się czuje jak jeden z wygranych tych wyborów?

- Myślę, że tak. Nie znam swoich wyników, ale rozmawialiśmy kiedyś i powiedziałem, że w każdym okręgu będziemy mieli mandat. Znajomość terenu dowiodła, że to prawda. W podkrakowskim będzie prawdopodobnie drugi mandat. Ja dziękuję wyborcom.

 

17% poparcie dla ludowców to już turbo – PSL?

- 23% w Małopolsce. Czy turbo? Możemy wyjść do ofensywy. Wybory parlamentarne za rok i wyobrażam sobie 40 foteli w parlamencie dla PSL.

 

Jak pan sobie tłumaczy ten wynik w Małopolsce?

- Nasza reprezentacja 4 radnych i działanie w terenie się sprawdziło. Były moje legendarne przebiegi samochodem. Dziennie miałem po 8,9 spotkań. Pokazaliśmy, że można rozmawiać. Nie mówimy tylko o kontrakcie terytorialnym, jest jeszcze smog, wędzenie, drogi rolnicze. Tam działaliśmy i są efekty. Był też kontakt z remizami, kołami gospodyń. Ta społeczność dostała od nas możliwości, wykorzystała je i to docenia. Wieś i miasto się zmienia. Mandat w Krakowie byłby sukcesem i by pokazał, że jesteśmy uniwersalni.