Tarnowska „Ikebana” to mroczna sztuka o śmierci, szaleństwie, o braku prawdziwej miłości , ale też o miłości zaborczej, bezwzględnej, która staje się siłą napędową zła.

 

Spektakl powstał na podstawie tekstu, autorstwa emerytowanego tarnowskiego policjanta Marcina Skóry, który przed laty zaangażowany był mocno w śledztwo dotyczące „dusicielki” z Tarnowa. W 2006 roku historia Elżbiety O. wstrząsnęła Tarnowem. Kilka lat wcześniej zostaje zamordowany jej jedenastoletni syn, potem Elżbieta przyczynia się do śmierci rywalki o względy konkubenta. W więzieniu symuluje lub rzeczywiście cierpi na chorobę psychiczną a podczas przepustki dusi ośmiolatkę. Zostaje zatrzymana podczas przewożenia martwej dziewczynki w wózku. Do zbrodni nigdy nie przyznała się. Tragiczna historia, pełna nie wyjaśnionych do końca motywów zbrodni, prawdziwego lub domniemanego szaleństwa, przeżyć wyzwalających w kobiecie demona zła. Marcin Skóra tekst zatytułował "Mówią, że jestem zła" i zainteresował nim pochodzącego z Tarnowa znanego reżysera Marcina Wronę. W oparciu o tę historię miał powstać jego nowy film pt. „Mord” Nie powstał. Reżyser popełnił samobójstwo podczas Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni w 2015 roku. Dzieje morderczyni z Tarnowa zainspirowały także, przez czas jakiś współpracującą z Wroną przy scenariuszu „Mordu”, dziennikarkę, pisarkę kryminałów Katarzynę Bondę. I tak powstała jej „Florystka”

 

W Tarnowskim teatrze spektakl nosi tytuł „Ikebana”, który nawiązuje do profesji głównej bohaterki. Ewa (takie imię nosi w tekście Skóry), jak podkreślają twórcy spektaklu, „potrafi układać kwiaty, ale nie potrafi ułożyć sobie życia”.

Teatralnej inscenizacji tekstu Skóry podjęła się dwójka reżyserów Bohdan Robert Graczyk i Dariusz Stanisław Starczewski. W ich zamyśle „Ikebana” staje się monodramem. Rolę Ewy Złej Nowickiej powierzają Matyldzie Baczyńskiej, jednej z najbardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia, nie tylko tarnowskiego teatru.

Nie wiemy jak bliska pierwowzoru tarnowskiej „dusicielki" jest sceniczna Ewa Nowicka, ale nie jest to ważne, podobnie jak nie będzie istotne prowadzone przeciwko niej śledztwo, choć postać śledczego Sylwestra Sakłaka jest jedną z tych, które sprowokują Ewę do podjęcia drastycznych działań.

Najważniejsze są Ewa i zło, które zostaje w niej obudzone.

Spektakl przybiera formę przesłuchania, sądowego zeznania, swoistej spowiedzi. Ewa wyrzuca z siebie historię poplątanego i przegranego życia, czasem tylko ponaglana pytaniami, niewidocznego śledczego czy sędziego – narratora, pojawiającymi się na ekranie w formie napisów rodem z niemego filmu …

Zabieg mało odkrywczy, nawet denerwujący bo choć ornamentyka roślinna plansz nawiązuje do tytułowej ikebany, to jednak wprowadza do surowej, minimalistycznej scenografii (proste, metalowe łóżko, toaletka z kratami zamiast lustra, policyjne oznaczenia zbrodni, mikrofon) pewien niepotrzebny w sumie plastyczny dysonans…

Jestem Ewa Zła Nowicka – powtarza ciągle bohaterka, bo taką właśnie widzi ją otoczenie ale Ewa swoim wyznaniem zachwieje pewnością tej opinii i postawi znaki zapytania wspominając: traumatyczne dzieciństwo w Tarnowie, samobójczą śmierć matki, ojca despotę regularnie znęcającego się nad nią fizycznie, ukochanego psiaka, zabitego na jej oczach przez ojca, faworyzowaną młodszą siostrę. Ona zginie pierwsza, w odwecie za psiaka ? Ewa nie przyzna się do wypchnięcia siostry przez okno, chociaż jako niepełnoletnia trafi za ten czyn do poprawczaka. Przywoła postać matki, która odwiedza ją po swojej śmierci i która wedle jej tłumaczenia miała zabrać ze sobą siostrę. Potem w poprawczaku matkę zastąpi Elwira, tak samo o nią dbająca i tak samo nierealna. Elwira jako jej przyjaciółka i partnerka pojawi się przy szpitalnym łóżku, gdy urodzi Anię, ze związku z poznanym przygodnie Jerzym. Będzie z nią razem pracować w kwiaciarni i to ona „namówi” ją do ucieczki od Jerzego. Będzie towarzyszyć jej w bólu po stracie Ani zamordowanej przez jakiegoś narkomana w Tarnowie, dokąd wróci po śmierci ojca i będzie wspierać ją w zemście na śledczym Sakłaku, który stanie się dla niej rzeczywistym mordercą jej dziecka. Ale kolejną ofiarą nie będzie policjant…

 

Nie odnajdziemy w „Ikebanie” psychologiczno filozoficznych rozważań dotyczących dwoistości natury ludzkiej, pogłębionej analizy zła czy postępującego szaleństwa, może i szkoda, ale szczerość i prostota tekstu także mogą być walorem pod warunkiem, że inscenizatorzy i wykonawca pójdą tą samą drogą. A to nie jest łatwe. Poplątany życiorys Ewy, w którym życie i śmierć tak boleśnie się splatają, w którym fantazje mieszają się z realnością prowokuje do przerysowań, patosu, ckliwości. Ale Matylda Baczyńska wychodzi z tego obronną ręką. Jej Ewa jest zadziorna, wulgarna, gdy chce pokazać swą złość, czuła i delikatna, gdy mówi o mamie i Elwirze i gdy przywołuje córeczkę Anię, cyniczna, gdy wspomina ojca, wściekła, gdy mówi o Sakłaku. W jej opowieści pojawi się też element gry, pewna „fałszywa nuta”, choć trochę za mało wyrazista, która postawi owe znaki zapytania pozwalające nam wątpić w szczerość wyznań bohaterki.

 

Tarnowska „Ikebana” to intrygująca, niejednoznaczna historia, dobrze reżysersko wyważona, w atrakcyjnym aktorskim wykonaniu.

 

 

M. Skóra „Ikebana”, reżyseria Bohdan Robert Graczyk, Dariusz Stanisław Starczewski. Scenografia  Justyna Bernadetta Banasiak. Teatr im. L. Solskiego w Tarnowie. Prapremiera 28 kwietnia 2017

 

 

jdruzynska