
Ości
Wydawnictwo Literackie
Książka - wydarzenie ostatnich miesięcy. Autor - jedno z najmocniejszych nazwisk polskiej prozy ostatnich lat.
W Tomach i tomikach zapowiedź Nocnych Delikatesów i spotkania z dobrą, polską literaturą. Tym razem słuchać będziemy "Ości", najnowszej książki Ignacego Karpowicza w interpretacji Pawła Sanakiewicza.
Na liście nominowanych do Nike jeszcze tej książki nie ma. Bo ukazała się kilka tygodni temu. Ale "Ości" to jak dla mnie jeden z pewniaków wśród nominacji przyszłorocznych. Książka, która pokazuje, że Ignacy Karpowicz to czołówka współczesnych prozaików polskich. Autor świetny. Autor z książki na książkę coraz bardziej frapujący.
Najpierw cytat. Maja: wiek 36 lat; waga 52 kg; wzrost 160 cm; oczy piwne; orientacja seksualna: hetero ze skłonnościami do dramatu i eksperymentu; orientacja światopoglądowa: depresja; narodowość: w zaniku; stosunek do ofiar Holocaustu: empatyczny.
Tak zaczyna się, od razu, na pierwszej stronie, charakterystyka bohaterki powieści Karpowicza. Potem jest tak zwana zwykła sytuacja. Podróż komunikacją miejską. I odnotowanie kolejnego bohatera. Znów wedle tabelki wiek/waga/wzrost/oczy/orientacja.
Śmieszne? No, trochę. Bo oczywiście Karpowicz wyolbrzymił sposób charakteryzowania innych. Ale też uwypuklił coś, co robi z nami wirtualna komunikacja (czyż nie tak samookreślamy się na fejsie czy portalach randkowych?). A może w ogóle sposób kategoryzowania. Się. Na własne życzenie.
Książka "Ości", gęsto zadrukowana słowem wysokiej jakości spod znaku Karpowicz (przypomnijmy: ostatnia powieść "Balladyny i romanse" wysoko notowana wśród publiczności popularnej i profesjonalnej; nominacje do Nike i Paszportu "Polityki"), opowiada, jak stwierdziło wielu już, o plotce. Czyli o czymś na tyle niewiarygodnym, że aż trudno w to uwierzyć, a jednocześnie na tyle atrakcyjnym, że lepszym od rzeczywistości, Ot, literatura, powiedzielibyśmy. I cmoknęli, uznając, jak świetnie sobie obmyślił to Karpowicz.
Oczywiście jest też i u Karpowicza, bajacza, fabuła. Toczy się rytmem szkatułkowo-spilarnym. Wszystko się ze sobą splata. Bohaterowie przechodzą z rąk do rąk, a drag queen, homoseksualiści, heteroseksualiści, w ogóle liści i ości innej i różnej maści próbują odnaleźć nie tylko innych, ale i siebie. A my nas w nich. Czy wszystko jasne? No, nie do końca. Ale o to zdaje się chodziło.
Nazywanie to słowa, pod nimi jest coś znacznie ważniejszego – empatia - mówił Ignacy Karpowicz.
Czyżby dlatego Karpowicz, uprzedzając ewentualne przykrości, dał swoim bohaterom książkę do przeczytania? I co to znaczy właściwie? Rzecz tu polega mianowicie na tym, że postaci mają swoje pierwowzory w świecie rzeczywistym. Kaja Malanowska czy Krzysztof Tomasik. By wymienić dwa z brzegu nazwiska. Mają oni swoje życie rzeczywiste i swoje życie, hm, fabularne. To drugie właśnie opisuje Karpowicz w "Ościach". Opisuje czy odmalowuje. Albo jeszcze co innego robi. Bo w zasadzie każde słowo i nazwanie będzie tu mniej istotne od skutku. Literacko-emocjonalnego.
Mówiąc o "Ościach" jeszcze inaczej można stwierdzić, że dostajemy różne komunikaty na różnych poziomach. Na ogólnym, społecznym, że trochę rezygnujemy z własnej indywidualności na rzecz dopasowania. Na poziomie emocjonalnym - że związki mają różny charakter i nie zawsze ich dobry charakter zależy od dobrego charakteru osób decydujących się w nie wejść. I wreszcie na poziomie szczegółowym - że losy ludzkie (ale nie tylko, bo i nie tylko o ludziach Karpowicz pisze) różnymi torami się toczą. I nigdy nie wiesz, ku czemu zaprowadzą.
Tyle, czy faktycznie ta diagnoza nas uspokaja? A może jednak, może mimo wszystko, może właśnie dlatego, że jest jak jest, chcielibyśmy, żeby coś spotkało nas pewnego. Trwałego. Bezpiecznego. I jednoznacznego. Żebyśmy nie mieli już nigdy więcej tylu wątpliwości. Do których skłania Karpowicz. W dobrej wierze.
Marcin Wilk
www.wyliczanka.eu