- A
- A
- A
Stanisława Celińska: Nigdy nie pokazuj całej d.. zawsze tylko kawałek"
"Babcia była kapitalna. Zostawiła mi swoje przykazania. Dużo w tym prawdy. Człowiek powinien zachować tajemnicę" - mówiła Stanisława Celińska w programie "Przed hejnałem".Aktorka zaprzyjaźniona z muzyką, od 45 lat na scenie. Wielka osobowość, która nie przestaje poszukiwać. Nie boi się łamać tabu, ale są takie wyzwania aktorskie, których się nie podejmie. Stanisława Celińska ponad wszystko ceni prawdę i potrafi być szczera do bólu – w życiu i na scenie. W 1970 r. debiutowała w „Krajobrazie po bitwie” Andrzeja Wajdy. Grała m. in. w „Nocach i dniach” Jerzego Antczaka, „Zaklętych rewirach” Janusza Majewskiego, „Pannach z Wilka” Andrzeja Wajdy i „Spisie cudzołożnic” Jerzego Stuhra. W drugiej połowie lat 90. stworzyła jedne ze swoich największych ról scenicznych u Krzysztofa Warlikowskiego. Pod koniec lat 80. publicznie przyznała się do choroby alkoholowej. Na przestrzeni ostatnich miesięcy na rynku ukazały się jej dwie płyty, w których – jak sama mówi – hałas zwycięża ciszą. 22 listopada Stanisława Celińska wystąpiła na scenie w Nowohuckim Centrum Kultury. Była też gościem Radia Kraków w programie "Przed hejnałem".
Sylwia Paszkowska: Powiedziała pani w jednym z wywiadów, że po koncercie czuje się pani pusta. Czy nawet po takim, na którym sala wypełniona jest po brzegi, a publiczność cudownie reaguje?
Stanisława Celińska: Nie, to bardziej jest związane ze spektaklami dramatycznymi, gdzie moja postać miała mnóstwo przeżyć. Tu jest tak, że następuje niesamowita wymiana energii. Ja muszę sporo zainwestować, ale przy tak szczerej, ciepłej publiczności, wychodzę naładowana energią.
Sylwia Paszkowska: Dzisiejszy wieczór był bardzo rodzinny, bardzo spontaniczny. Takie ognisko.
Stanisława Celińska: Ognisko na siedemset osób. To niesamowite, że aż tyle osób przy tym ognisku może usiąść. Moją zasadą jest, by to było tu i teraz. Nie lubię odgrzewanych kotletów. To rodzaj spotkania. Wymiany energii, myśli. Jeśli tego spontanicznego spotkania nie ma, to wtedy jest to tylko koncert, zwykły koncert.
Sylwia Paszkowska: Kiedy patrzyłam na publiczność, miałam wrażenie, że ludzie przyszli na terapię. To była terapia grupowa, a pani była naszym terapeutą. To było bardzo oczyszczające doświadczenie.
Stanisława Celińska: Dla mnie te utwory też są terapeutyczne. Wajda mówił, że chciałby kręcić filmy, które sam chciałby zobaczyć. Podobnie jest z moją muzyką. Ona ma moc uspokajającą. Coś w rodzaju nostalgii, zamyślenia, ale w wydaniu optymistycznym.
Sylwia Paszkowska: Podczas koncertu usłyszeliśmy piosenki z płyty "Atramentowa", których nie jest pani autorką, ale usłyszeliśmy też utwory z płyty "Atramentowa - Suplement" i to były już częściowo pani utwory. Tylu lat potrzebowała pani, by zacząć pisać, czy nie miała pani odwagi śpiewać własnych tekstów?
Stanisława Celińska: Ja zawsze coś tam sobie pisałam, a od jakiegoś czasu piszę felietony do "Urody życia". Z tekstami piosenek to uległam namowie Macieja Muraszki. Spróbowałam i zaczęło mi to sprawiać radość.
Sylwia Paszkowska: Pierwsze owacje dostała pani za piosenkę, którą na tym koncercie zaśpiewała pani z Kubą Frydrychem, ale oryginalnie śpiewa ją pani z Muńkiem Staszczykiem. Chodzi o "Wielką słotę". To także niezwykle terapeutyczna piosenka.
Stanisława Celińska: Ona nie tylko dotyka ludzi uzależnionych, ale też ludzi, którzy nie mogą się ze sobą porozumieć, np. w rodzinie. Zdecydowałam się to zaśpiewać, ale to było trudne. Często słucha tej piosenki ktoś, kto pozornie nie ma problemu, ale bardzo się wzrusza. Gdzieś w nas są te problemy i wypływają przy pomocy łez. Na mnie też tak to działa. Łez nie wolno się wstydzić, one są potrzebne.
Sylwia Paszkowska: Nie ma pani już dość samobiczowania? Wciąż przypomina pani o trudnym okresie w swoim życiu i wciąż się z niego rozlicza. Nigdy dość przepraszania?
Stanisława Celińska: Często jestem proszona, by o tym mówić. Jestem już trochę tym zmęczona, ale z drugiej strony mam świadomość, że muszę dać świadectwo, bo to może komuś pomóc.
Sylwia Paszkowska: Ludzie najbardziej panią kochają za szczerość i za to, że udało się pani poradzić sobie z problemem, z którym wielu sobie nie radzi.
Stanisława Celińska: To ludzkie sprawy. Ludzie myślą, że skoro Celińska sobie poradziła, to ja też sobie poradzę, da się. To nie jest tylko moja zasługa. To zasługa Opatrzności, namawiam ludzi do instytucji, jaką jest Bóg, to dobra inwestycja uczuć. Ze mną tak się stało. Czuję się w obowiązku o tym mówić. Wiara jest potrzebna. Kiedy chodzi o trudne sprawy, to sami sobie nie poradzimy. Ze złem, które w nas siedzi, może walczyć tylko to silne, mocne dobro.
Sylwia Paszkowska: Podczas koncertu, który - jak już mówiłam - miał formę rodzinnego spotkania, wspominała pani swoją mamę i babcię.
Stanisława Celińska: Babcia była kapitalna. Zostawiła mi swoje przykazania, np.: Stasiuńka, nigdy nie pokazuj całej d..., zawsze tylko kawałek. Dużo w tym prawdy. Człowiek powinien zachować tajemnicę. Drugie dotyczy seksu: żeby wieczorem z mężem nie rozmawiać o problemach, tylko seks i spać. A porozmawiać można rano.
Sylwia Paszkowska: Muszę zapytać panią o teatr. Z teatrem Warlikowskiego się pani rozstała. Pytanie, czy tylko na chwilę? Powiedziała pani kiedyś, że niespełnienie jest tematem pani życia, że Anna Polony miała swojego Swinarskiego, ale pani miała przecież swojego Warlikowskiego.
Stanisława Celińska: Wyczerpała się pewna energia. To się wypaliło, skończyło. To jest naturalne. To się łączy ze współczesnym teatrem, który zaczął mnie trochę przerażać. Kiedy robiliśmy "Oczyszczonych" wiele lat temu, przełamywaliśmy pewne tabu, była nagość, ale to była nagość potrzebna. Dziś często jest dużo nagości zbędnej. Tematy są inne, nagość nie jest potrzebna i ten teatr brutalistów przestał mnie bawić. Wolałabym grać w innych sztukach. Teraz mam przerwę od teatru. Może to się zmieni. Na razie jestem skupiona na piosence. To jest też tak, że życie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego sukcesu "Atramentowej" i muszę zachować energię dla odbiorców tej muzyki.
Sylwia Paszkowska: To na koniec zapytam o muzyków. Są świetni, spontaniczni, kapitalnie reagują. Skąd pani ich wzięła?
Stanisława Celińska: Wszystkim zajmuje się Maciej Muraszko, który jest kompozytorem, perkusistą i naszym dyrektorem, menadżerem. To są poznaniacy, niezwykli muzycy. Skład jest duży, zawsze jest inaczej, kiedy nas jest więcej. Bardzo się wszyscy lubimy, a każdy z nich czuje swoje miejsce i pozwalają sobie na improwizację.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
06:46
Załamanie pogody w Małopolsce. Będzie chłodno, deszczowo, spaść może także śnieg
-
06:27
Child Alert odwołany. 11-letnia Patrycja została odnaleziona
-
06:08
Dziś ostatni akcent egzaminu ósmoklasisty - język obcy. Ponad 98 proc. wybrało angielski
-
06:06
Aktualności komunikacyjne Radia Kraków 15.05
-
21:14
Przez lata zasłaniały malowniczą panoramę Tatr. Billboardy znikną z okolic Zakopianki
-
19:25
Policja uruchomiła Child Alert. Trwają poszukiwania 11-letniej Patrycji
-
18:47
Cięcia w rozkładach tramwajów i autobusów. Mieszkańcy: remont mostu Grunwaldzkiego to tylko pretekst
-
18:11
Grupa Azoty tonie w długach. Ratunkiem proch i nitroceluloza dla zbrojeniówki?
-
17:29
„Czesław Dźwigaj w Krakowie”
-
17:26
Groźny incydent na stacji kolejowej w Trzebini. Maszynista zignorował sygnał "Stój"
-
16:26
Podtarnowskie gminy rozbudowują żłobki i przedszkola. Jest zapotrzebowanie
-
16:08
Nowoczesna Otolaryngologia w Szpitalu Rydygiera: Oddział po remoncie i z robotem da Vinci
-
15:56
"Pod ziemią, ale z głową" – budowa metra w Krakowie oczami eksperta z AGH