Dopiero XXI wiek zrehabilitował ryby. Przyniósł badania związane z ich zdolnościami poznawczymi i wprawił ludzkość w „zakłopotanie”.
Doskonała adaptacja, niesamowicie rozwinięte przystosowania poznawcze, typy inteligencji i percepcji, zmysły, które pozwalają żyć w środowisku wodnym, nam ssakom całkowicie obcym. Wizualnie niewiele nas łączy ale poznawczo choćby to, że ssaki i ryby są kręgowcami a więc odczuwają ból. Ich nocyceptyczny układ nerwowy, przetwarza dane sensoryczne na wrażenia bólowe, co jest neurologiczną manifestacją cierpienia. Mamy swoje indywidualne, gatunkowe cele rozwojowe, potrzeby do zrealizowania. Nasze układy narządów także są podobne. Ryby dysponują podobną do naszej jakością wzroku ale ich węch jest czujniejszy.Mogą też wykorzystywać tzw. elektrocepcję, emitując wyładowania elektryczne po to, żeby, dotykać otoczenie wokół siebie na odległość około 50 centymetrów i odbierać bycie dotykanymi. Poprzez takie subtelne mikrodotknięcia, wywołane choćby zmiennym ciśnieniem wody albo przepływającymi cząsteczkami chemicznymi, doskonale orientują się w otoczeniu. Koordynują więc swoje płynięcie w ławicy, wyczuwają omijane skały, rafy, rośliny, inne zwierzęta. Jednak nienaturalny dla nich, mechaniczny nacisk, jaki wywołują warunki hodowlane, intensyfikuje w sposób negatywny te wszystkie zdolności doznaniowe.
"Ryby pamiętają całe sekwencje. To gdzie wcześniej pływały i czego doświadczyły. Naukowcy, którzy mają wiedzę na temat zdolności poznawczych ryb chcą ograniczyć wędkarstwo bo jest niczym innym jak „rekreacyjnym”, niepotrzebnym krzywdzeniem tych zwierząt. Ryby miesiącami pamiętają nie tylko punkty orientacyjne na szlakach swoich wędrówek, ale też zamknięte akweny wodne, jeziora czy stawy, znają dokładne miejsca, w których były schwytane na haczyk, gdzie doświadczyły bardzo intensywnego bólu. Poza cierpieniem, jakie odczuwają podczas przebijania ciała haczykiem, ogromnym szokiem negatywnym jest dla chwycenie w ludzką rękę".
Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić ale nagle ktoś wyciąga nas z oswojonej sfery przestrzennej, świata, rzeczywistości. Znajdujemy się nagle w przerażającym, nieprzyjaznym środowisku żywiołów, których nigdy nie doświadczyliśmy…Człowiek operuje w powietrzu, widzi i przemieszcza się w nim na lądzie. Natomiast ryba funkcjonuje na co dzień w trójwymiarowej przestrzeni podwodnej. Ma zupełnie inne odczuwanie siły grawitacyjnej, inny rodzaj wrażeń dotykowych, na które wystawione jest jej ciało w naturalnym środowisku.
"Kiedy ryba jest wyciągnięta z tego swojego świata nawet na kilka, kilkanaście sekund (wędkowanie typu "catch and release") i ponownie wrzucona do wody, jest to dla niej coś tak traumatycznego, że utrzymuje się w pamięci do roku. To reakcja zbadana u gatunków, które łowi się w Europie. Ryby potrafią omijać prewencyjnie miejsca, w których doznały traumy by nie przeżyć jej ponownie".
Wędkują ludzie, którzy w większości nie zdają sobie sprawy z tego, co czuje ryba. Nie mają wiedzy na ten temat – dodaje prof. Marcin Urbaniak. Ma jednak nadzieję, że informacje o doznaniowości tych zwierząt zmienią z czasem system prawny i wpłyną na rozporządzenia dotyczące zwierząt, które ekspoatujemy.
"Może nie zmienimy setek tysięcy osób, które wędkują, ale jesteśmy w stanie zmienić odgórnie system, który na przykład istotnie ograniczy ten okrutny „sport”, a być może całkiem go wyeliminuje".
Zdaniem M.Urbaniaka należałoby zacząć od ograniczenia wędkowania w okresach, które są szczególnie wrażliwe dla wybranych gatunków, gdy te gatunki żerują, rozmnażają się, migrują albo potrzebują długiego dystansu czasowego, żeby żyć w komforcie i dobrostanie, a nie w permanentnym stresie. Gdybyśmy zmienili proporcje i łowili ryby tylko przez 2-3 miesiące w roku, a przez resztę czasu mogłyby się regenerować, to byłaby dla nich duża ulga. "Z czasem nie obraziłbym się na zakaz wędkowania" - dodaje mój rozmówca i chyba nikt świadomy szkodliwości wędkarstwa by się na taki przepis nie obraził.
Czy jeśli wędkarz łowi w celach konsumpcyjnych, to jego czyn nie jest mimo wszystko bardziej etyczny w kontekście masowych połowów przemysłowych, gdzie ryby duszą się w sieciach? Wędkarz wykonuje przynajmniej wysiłek zamordowania swojej ofiary, w przeciwieństwie do biernego konsumenta filetów?
Prof. Marcin Urbaniak wyjaśnia, że w ekstensywnych hodowlach, gdzie kładzie się nacisk na dobrostan ryb i odpowiednio wykorzystuje się nowoczesną technologię, można dużo szybciej, precyzyjniej i humanitarniej pozbawić konkretne zwierzę życia, niż zrobi to wędkujący amator ale odpowiedź na to samo pytanie jest zupełnie inna jeśli weźmiemy pod uwagę masowe połowy i wielkoskalową hodowlę.
To ona jest największym problemem większości eksploatowanych bestialsko zwierząt. Przegęszczone stawy, gdzie ryby pływają w betonowych silosach i są brutalnie transportowane a następnie uśmiercane. Niestety to właśnie produkty z ich mięsa znajdujemy na sklepowych pułkach, nie mając nawet świadomości, jaką gehennę przeszły zanim trafiły do sklepu.To właśnie intensywne rybołówstwo i transport powodują największe w skali spustoszenie i dewastację. Od momentu zrzucenia sieci przez trałowce, poprzez wyciąganie z ich pomocą hurtem wszystkiego, co żyje, selekcję i odrzucanie martwych szczątków, przypadkowo złapanych zwierząt. Zwierzobójstwo na skalę niewyobrażalną.
W klasyfikacji kulturowej ryby są zwierzętami przeznaczonymi do konsumpcji i ludzie w więszości przypadków tak je postrzegają. Czy to odwracalne?
Obojętny stosunek ludzi do ryb wynika z blokad poznawczych, ludzie mają problem z rozpoznawaniem indywidualnych podmiotów, kiedy w skali fizycznej występują najczęściej w zbiorowości niewielkich organizmów np. kolonii owadów, ławicy ryb, grup innych bezkręgowców. Od stuleci ryby funkcjonują jako masa, którą się eksploatuje, dlatego badania, które dowiodły ich emocjonalności i doznaniowości moga okazać się kluczowe dla ich postrzegania.
Od czego zatem powinno się zacząć przywracanie właściwego wizerunku tych zwierząt?
Paradoksalnie od ludzi i tego w jaki sposób traktujemy morskie i oceaniczne ekosystemy wodne. Przełowienia, zanieczyszczenia chemią, plastikiem, dźwiękiem emitowanym przez statki, dewastacje podczas masowych przełowień. Po uświadomieniu sobie tej skali destrukcji, jaką funduje rybom gatunek ludzki, powinna nam się zapalić czerwona lampka ostrzegawcza. Jeśli spotykamy w sklepie dużo tanich produktów z ryb, to prawdopodobne, pochodzą one ze skrajnie niehumanitarnej hodowli przemysłowej, i są najbardziej masowo hodowanymi kręgowcami w okrutnych warunkach.
W jaki sposób wiedza o tych realiach wpłynęła na Ciebie?
Analizowałem, wyciągałem wnioski – mówi Prof.Marcin Urbaniak i systematycznie odchodziłem od niektórych nawyków kulinarnych. Zmianę diety wywołały u mnie racjonalne argumenty. Na początku mówiłem sobie, że mniejszym złem będzie zjedzenie łososia czy pstrąga niż na przykład wieprzowiny. Musiałem wiedzieć skąd ten pstrąg, czy łosoś pochodzi, później robiłem selekcję wśród ryb, wybierając te z ekstensywnych hodowli aż w końcu wycofałem się z ich konsumpcji. Zmiana polega jednak przede wszystkim na ograniczaniu i wybieraniu możliwie lepszego rozwiązania, niekoniecznie na radykalnych krokach.