Kuba Niziński: Kolejny mecz za Trefl Proximą Kraków. Jest dobrze, więc chyba prezes może być zadowolony.

Łukasz Kadela, prezes Trefl Proximy Kraków: Jestem zadowolony. Wprowadziliśmy pewne korekty w składzie, jesteśmy w okresie przejściowym i widać, że prawdopodobnie był to dobry ruch. Zespół poczuł się bardziej zmotywowany. Zawsze punkty w tabeli budują, pojawia się dużo większy powód do satysfakcji, w szczególności, że ciągle trwa runda zasadnicza, właściwie jej pierwsza połowa. Następny mecz również będzie z przeciwnikiem w naszym zasięgu. Jeśli skończy się dobrze, w tabeli będziemy dużo wyżej.

Kalendarz ligowy i "budowlany" sprawił, że początek nie był dla was łatwy.

Przede wszystkim trzeba patrzeć na pozytywy. Oczywiście, że to kłopoty dla zespołu, jeżeli na początku trenuje w warunkach ograniczonych. Bądźmy szczerzy, to jest sześć godzin treningu dziennie. Najwyższy poziom wymaga tego, że my jako organizacja też powinniśmy być profesjonalni, dostarczać sportowcom tych warunków. Patrząc pozytywnie, mamy już wyremontowaną własną halę, trenujemy tak, jak żaden inny zespół w lidze nie może trenować. No, może w Muszynie. Tam też mają własną halę do dyspozycji. Na ten moment jesteśmy w całkowicie innej sytuacji niż byliśmy do tej pory. Prawdą jest, że z 12 meczów, które rozegraliśmy dotychczas, dziewięć zagraliśmy na wyjeździe. To jest swego rodzaju maraton, który może też przekładać się na grę. Teraz jesteśmy u siebie, tydzień w tydzień będziemy organizować mecze w roli gospodarza. Myślę, że to jest dla nas bardzo duża korzyść i dobry prognostyk na resztę sezonu.

Zupełnie szczerze - był moment nerwowy, gdy pojawiały się kolejne porażki?

Myślę, że bardziej wewnątrz zespołu. Z tego, co rozmawiałem z trenerem, rzeczywiście atmosfera w zespole była trudna. Zespoły żeńskie muszą być bardzo dobrze skonstruowane jeśli chodzi o strefę mentalną. Po porażce z Legionovią był ten punkt, gdy czuliśmy się najgorzej. To był zespół, który był najniżej w tabeli, po zmianie trenera - właściwie to jeszcze bez nowego szkoleniowca, a z asystentem w roli pierwszego trenera. Przegraliśmy w sposób dramatyczny, w dodatku w meczu, który był transmitowany przez telewizję. Później był okres nerwowy, natomiast ja tego nie czułem. Wiedziałem, że to dla nas trudny czas i tak naprawdę nie możemy oczekiwać, że budując skład, który ma bezpiecznie podróżować przez ten sezon w środku tabeli, możemy wymagać, że będzie wygrywał w sposób przewidywalny. Ta nieprzewidywalność jest największym atutem, ale przy okazji jest powodem do zmartwień, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki będzie ostateczny rezultat, bez względu na przeciwnika.

Przypuszczam, że zmiana trenera nic by nie dała, zespół zupełnie by się rozsypał.

Przyznam szczerze, że w okresie przedświątecznym spotkaliśmy się z trenerem. Wiedzieliśmy, że coś trzeba zmienić, tchnąć ducha w zespół. Wiem, jak wygląda praca naszego szkoleniowca i tu autentycznie nie ma powodów do jakiejkolwiek wątpliwości. To jest praca na najwyższym profesjonalnym europejskim poziomie. Zmiany byłyby całkowicie bez sensu, tylko i wyłącznie na gorsze. Szukaliśmy w zespole. Ze względu na to, że okno transferowe trwa do 19 stycznia można się wzmocnić, można, na podstawie już rozegranych meczów, prześledzić, gdzie mieliśmy słabe punkty. Zaczęliśmy te modyfikacje. Może rzeczywiście późno, ale dzięki temu mieliśmy podparcie w spotkaniach, które już odbyliśmy.

Pierwsza zmiana w zespole już jest.

Tak, uznaliśmy, że na pozycji atakującej jesteśmy najbardziej nieprzewidywalni. W ogólnym rozrachunku tej pozycji statystyki mówiły, że jest to nasz słaby punkt i zdecydowaliśmy się na wzmocnienie. Rebecca Pavan jest już naszą zawodniczką, w poniedziałek będzie uczestniczyła w zajęciach. To zawodniczka, która jest dobrze znana na polskich parkietach. Dwa sezony temu grała jako pierwsza atakująca w Dąbrowie Górniczej, bardzo mocnym wtedy zespole. W zeszłym roku była pierwszą strzelbą w Budowlanych Toruń. To była, z tego co pamiętam, trzecia pod względem skuteczności atakująca w zeszłym roku. Jesteśmy przekonani, że jej 194 centymetry wzrostu, plus niesamowicie wysoki zasięg - to przełoży się na to, że będziemy zdobywać punkty w sposób przewidywalny.

Tylko że ostatnio Rebecca Pavan nie grała dużo.

Ona dużo grała, natomiast nie w piłkę halową, tylko plażową. Pewne nawyki zostają. Rzeczywiście, są między tymi dyscyplinami różnice, natomiast forma zawodniczki jest bardzo wysoka. Ona sportowo jest w pełni przygotowana. Oczywiście, nie oglądaliśmy jej ostatnio na halowych parkietach, dlatego wszyscy doszukujący się powodów do niezadowolenia w tym transferze, skupiają się głównie na tym, że nie miała profesjonalnego zespołu halowego. Jeśli jednak prześledzi się karierę zawodniczki widać, jak ten sezon był aktywny. Nie mamy żadnych wątpliwości, że jest przygotowana, żeby wejść już w mecz z Dąbrową.

Do końca okienka transferowego jest jeszcze trochę czasu, planujecie kolejne ruchy transferowe?

Nie. Prześledziliśmy pozostałe pozycje, oczywiście, można mieć powody do niezadowolenia, natomiast decyzja o tym, że wzmacnia się zespół następuje wtedy, kiedy widzimy, że nie jesteśmy w stanie na danej pozycji osiągnąć nic więcej. W przypadku pozostałych pozycji dziewczyny może nie przekonały jeszcze do siebie kibiców i środowiska siatkarskiego w stu procentach, nie można było w stu procentach liczyć na ich dyspozycję sportową, niemniej jednak widać, że one cały czas robią postęp. To w zupełności wystarczy nam do pracy, bo to przyniesie efekt.

Jest jeszcze kwestia marketingowa i promocyjna. Jak oceniacie te pierwsze miesiące jeżeli chodzi o powrót siatkówki na najwyższym poziomie do Krakowa?

Jesteśmy bardzo zadowoleni. Mamy w sobie trochę samokrytycyzmu, widzimy, że nie robimy tego wszystkiego, co powinniśmy robić, żeby budować ponownie popularność siatkówki w Krakowie. Postanowienia noworoczne nie tyczą się tylko i wyłącznie kwestii sportowych, ale całej oprawy. Przystępujemy do gry w hali, która w zasadzie jest już przygotowana. Planujemy pokazanie naszej siatkówki na mieście poprzez kampanię bilboardową. To musi być widoczne w taki sposób, że ktoś, kto nawet nie jest zainteresowany potknie się i zobaczy, że taka siatkówka jest, a cena tego widowiska jest zdecydowanie poniżej ceny wizyty w kinie. Na tej płaszczyźnie, w zakresie promowania tej dyscypliny w Krakowie, nie wykazaliśmy się dobrze. Sama dyscyplina na arenie polskiej i zwrot w zainteresowaniu tym, że siatkówka jest w Krakowie w środowiskach interesujących się tym sportem jest bardzo szeroki. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że przy pierwszym pokazowym meczu ligowym z Chemikiem Police mieliśmy bardzo dużą publiczność. To był rekord tamtej kolejki, mimo że nie było to widowisko aż tak bardzo nagłośnione. Miasto bardzo nam pomogło, rozsyłaliśmy zaproszenia do szkół, bo trzeba zarażać najmłodszych sportem. Jestem przekonany, że w tym momencie zapełnienie hali do ostatniego miejsca nie będzie dla nas żadnym problemem, ale musimy o to zadbać.

Rozmawiał Kuba Niziński