Uroczystości odbyły się w czwartek w kościele NMP Wspomożenia Wiernych w Oświęcimiu. W ławach zasiedli między innymi bliscy zmarłej, a także Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta RP, była więźniarka Auschwitz Barbara Wojnarowska-Gautier oraz przedstawiciele Oświęcimia i miejscowych instytucji.

Zofia Posmysz, zgodnie z własną wolą, spoczęła na miejscowym cmentarzu komunalnym.

Prezydent RP Andrzej Duda w liście odczytanym podczas żałobnej mszy św. wskazał, że zmarła była wybitną patriotką, mistrzynią słowa, wspaniałym człowiekiem. „Żegnamy ją i oddajemy hołd dziękując za wszystko, co nam przekazała i czego nas nauczyła. Była wielkim świadkiem historii, kustoszem pamięci tego, co nigdy nie może być zapomniane. (…) Doznała straszliwego zła i dźwigając to bolesne doświadczenie z ogromnym zaangażowaniem poświęciła się służbie dobru w imię ocalałego, zwycięskiego człowieczeństwa” – napisał.

Andrzej Duda podkreślił, że Zofia Posmysz „przeszła przez piekło”. Po aresztowaniu i pobycie w więzieniu została deportowana do Auschwitz, a potem innych niemieckich obozów. „Za drutami spędziła trzy lata. Walczyła o przetrwanie, a jednocześnie patrzyła, chłonęła, zapamiętywała. W samym środku koszmaru starała się pozostać człowiekiem i wspierać w tej walce innych. Wyrwanie się z cierpienia i śmierci potraktowała, jako zobowiązanie do tego, aby dać świadectwo” – wskazał.

Prezydent RP przypomniał, że tematyka obozowa w jej powojennej twórczości wracała, ale Polacy zapamiętają ją także, jako współtwórczynię powieści radiowej „W Jezioranach”. „Uszedłszy złu i śmieci, Zofia Posmysz nie chciała zamknąć się w ich kręgu, ale opowiadała także o zwykłym życiu i codziennych ludzkich losach” – napisał.

Andrzej Duda przypomniał, że zmarła często odwiedzała Muzeum Auschwitz niosąc kolejnym pokoleniom swoje świadectwo. „Wszystkim, którzy (…) mieli okazję uczestniczyć w tych spotkaniach (…) ciągle brzmią w pamięci jej spokojne, skromne słowa: +jestem wdzięczna, że chcieliście mnie wysłuchać+. A to przecież my jesteśmy winni jej wdzięczność” – napisał.

„Zostajemy w głębokim żalu, że wraz z jej odejściem zabraknie tak wybitnego narratora i tłumacza historii. Zgasła tutaj, w oświęcimskim hospicjum, po długim, naznaczonym traumą, ale też niezwykle owocnym życiu. Jako honorowa obywatelka miasta spocznie na cmentarzu w Oświęcimiu. Jednak jej opowieść się nie kończy, jej świadectwo się nie zamyka; zawsze będziemy się wsłuchiwali w jej przesłanie” – napisał prezydent RP.

Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk w liście napisał, że Zofia Posmysz wiele wycierpiała na oświęcimskiej ziemi i w tej ziemi odpocznie. „Obóz Auschwitz-Birkenau, jak podkreślała, pozostał w niej na zawsze, a jednak potrafiła się uwolnić od obozowych koszmarów przelewając na papier swój smutek i ból. Paradoksalnie, jej twórczość ma wymiar oczyszczający. Udało się jej ocalić człowieczeństwo; wiarę, nadzieję i miłość. Na przekór lagrowej beznadziei. Ona nawet we wrogu widziała człowieka” – napisał.

Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel podkreślił w liście, że Zofia Posmysz była jednym z ostatnich świadków Auschwitz, którzy już w XXI w. „w sposób niezwykle mądry i głęboki, przestrzegali bliźnich przed tym, do czego prowadzi nie liczenie się z godnością człowieka i podporządkowanie życia społeczeństw nieludzkim wartością”.

Ks. Manfred Deselaers z oświęcimskiego Centrum Dialogu i Modlitwy w homilii podczas mszy św. mówił, że w dniu, w którym odeszła Zofia Posmysz, otrzymał sms. Krótka wiadomość brzmiała: „Dzisiaj rano Zosia odeszła”. „Po chwili drugi sms. +Odfrunęła cichutko, jak anioł do nieba+. Była aniołem wśród nas. Zofio, dziękujemy ci. Zofio, módl się za nami” – mówił.

Ks. Deselaers wspominał sytuację, gdy Zofia Posmysz na lotnisku w Paryżu usłyszała niemieckim głos podobny do tego, który miała esesmanka w Auschwitz. Była to inna osoba. „Od tego momentu myślała, co by się stało, gdyby ją naprawdę zobaczyła. Dlatego napisała scenariusz do audycji radiowej +Pasażerka z kabiny 54+ o spotkaniu na statku wycieczkowym, z którego nie można uciec. (…) Zofia nie chciała uciekać przed trudną i bolesną pamięcią. Stawiała jej czoło. To oznacza silne serce” – mówił.

Duchowny wspominał także premierę opery w Warszawie, która powstała na kanwie „Pasażerki”. Po widowisku na scenę weszła Zofia Posmysz. Brawa nie kończyły się. „Była owacja na stojąco. Czuliśmy, że nie można skończyć oklasków. Nie może być za mało dziękczynienia za jej dzieło. Ono oznaczało, że Zofia Posmysz zwyciężyła nad Auschwitz, zwyciężyła sercem z ciała nad piekłem serc z kamienia” - mówił.

Zofia Posmysz urodziła się 23 sierpnia 1923 r. w Krakowie. Podczas okupacji uczęszczała na komplety tajnego nauczania oraz kolportowała gazetki konspiracyjne. Niemcy aresztowali ją w kwietniu 1942 r. w Krakowie. Trafiła do więzienia przy ulicy Montelupich, skąd 30 maja 1942 r. została deportowana do Auschwitz. 18 stycznia 1945 r. została ewakuowana do Ravensbrueck i Neustadt-Glewe. Wyzwolenia doczekała 2 maja 1945 r.

Po wojnie pracowała m.in. w Polskim Radiu. Była autorką książek o tematyce obozowej, w tym zekranizowanej "Pasażerki". Była też scenarzystką słuchowiska "W Jezioranach". Otrzymała tytuł honorowej obywatelki Oświęcimia.

W styczniu 2020 r. prezydent RP Andrzej Duda odznaczył Zofię Posmysz Orderem Orła Białego.

Zofia Posmysz zmarła 8 sierpnia w Oświęcimiu w wieku 98 lat.