Ta płyta, to właściwie debiut fonograficzny Spółdzielni, bo to pierwszy samodzielny krążek. Wydana przez DUX jest pewnego rodzaju wizytówką formacji, gdyż na ten debiut złożyły się, jak tłumaczą artyści na swojej stronie internetowej „kompozycje, które ukształtowały tożsamość zespołu i zahartowały naszego muzycznego ducha. Ansambl balansuje z jedną nogą w klasyce XX wieku, a drugą w dźwiękowo-performerskich eksperymentach”.
I właśnie siłą tej płyty jest zestawianie klasyki XX wieku z muzyką najnowszą, a może inaczej: pokazanie muzyki, która powstaje tu i teraz, niemal obok nas, na tle muzyki uznanych twórców XX wieku. To porównanie, zestawienie eksperymentów młodych kompozytorów, na tle tego co jest już znane, w ciekawy sposób pokazuje, w która stronę zmierza muzyka najnowsza i co fascynuje młodych artystów.
Zadziwiające jest to, że jesteśmy społeczeństwem, które nie zna muzyki swoich czasów. Znamy świetnie utwory z innych epok, odróżniamy Schuberta, od Mahlera i Prokofiewa a nie potrafimy wymieć paru nazwisk kompozytorów, którzy tworzą teraz, obok nas. Dawniej muzyka Bacha, Vivaldiego czy Haydna była znana ich współczesnym, a ich utwory zazwyczaj odchodziły wraz ze śmiercią kompozytora. Ponownie odkryte po latach zdominowały nasz rynek wykonawczy. Oczywiście istnieje jeszcze wiele utworów czekających na ponowne odkrycie, ale równie wiele istnieje kompozycji współczesnych nam twórców, które jeszcze nigdy nie zostały wykonane, albo zaprezentowano je raz w niewielkim akademickim gronie.
To paradoks naszych czasów. I w tym kontekście niezwykle cieszy działalność Spółdzielni Muzycznej, grupy świetnych wykonawców, którzy specjalizują się w muzyce XX wieku i w muzyce najnowszej. Wszystko zaczęło się prawie dziewięć lat temu, gdy grupa krakowskich muzyków wzięła udział w projekcie European Workshop for Contemporary Music pod kierunkiem maestra Rüdigera Bohna. Potem były pierwsze wspólne występy wieńczące kursy w Darmstadt i wreszcie zapadała decyzja by powstał niezależny zespół. A potem się już potoczyło, występy na takich festiwalach jak m.in.: Warszawska Jesień, Sacrum-Profanum, Audio Art, Musica Moderna, NeoArte. Syntezator Sztuki, Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej „KODY”. Powstały też nowe programy koncertowe. Pamiętam te z muzyką klasyków XX i XXI wieku w ramach cyklu „Ars Moderna” Filharmonii Krakowskiej, prezentowane dwa, trzy lata temu.
Inicjatorami powstania grupy byli: Martyna Zakrzewska (fortepian), Mateusz Rusowicz (trąbka) i Piotr Peszat (kompozytor, elektronika). Dołączyli do nich inni muzycy i dziś Spółdzielnię Muzyczną oprócz wymienionych, na stałe tworzą jeszcze: Małgorzata Mikulska (flety); Tomasz Sowa (klarnety); Krzysztof Guńka (saksofony); Aleksandra Krzak (fagoty); Paulina Woś (skrzypce, altówka), Barbara Mglej (skrzypce, altówka); Jakub Gucik (wiolonczela); Aleksander Wnuk (perkusja). Niektórzy z muzyków mają w Spółdzielni przypisane jeszcze inne funkcje organizacyjne związane z funkcjonowaniem zespołu, od techniki po sprawy urzędowe, formalne.
Zresztą ta formacja to nie są jedynie wykonawcy, a i ich działalność jest znacznie szersza niż tylko wykonywanie muzyki. Oni inspirują twórców, zamawiają utwory, tworzą zaskakujące programy, często łącząc gatunki. Słowem w niezwykle ciekawy sposób przedstawiają muzykę naszych czasów i wpływają na jej kształt. Słyszałam ich na koncercie i już wtedy zrobili na mnie wrażenie. A teraz gdy przesłuchałam tę płytę, już wiem, że będę do niej wracać.
Krążek otwiera „Ragtime aus Westen” (1994) Mauricia Kagela, Argentyńczyka związanego ze środowiskiem w Darmstadt, artysty już nieżyjącego; a po niej następuje „Arpege” (1986) Franca Donatoniego, Włocha, zmarłego ponad 20 lat temu. Obaj kompozytorzy należeli do pokolenia Krzysztofa Pendreckiego i są mistrzami w swoim gatunku.
Na płycie znalazło się wiele ciekawych utworów: Pawła Szymańskiego „Bagatelle für A.W.” (1995), który w skrócie można by określić jako podróż od formy do rozpadu; Brigitty Muntendorf , 30-letniej, Niemki z Hamburga, „Shivers on Speed” (2013) co jest pewnego rodzaju poszukiwaniem zmysłowych dźwięków wszelakich; Piotra Peszata, rocznik 1990, „La Vie et la Passion de Jésus-Christ” (2019, rev. 2021), co nie tak jak sugeruje tytuł, jest opowieścią o relacji pomiędzy ojcem a synem, ojcem który nie chce by jego syn został skrzywdzony; Ricarda Eizirika, rocznik 1985, „RE / WIND / RE / WRITE” (2014, rev. 2016, fast-break version) utwór nawiązujący do mechanizmu dawnego magnetofonu kasetowego.
Słuchałam tej płyty i zastanawiałam się, jak pięknie można się bawić muzyką, jej wykonywaniem. I to pełną gębą, jak dziecko. Można mieć ogromną satysfakcję z grania i ogromną satysfakcję z odsłuchiwania. Podejrzewam, że muzycy się świetnie bawili nagrywając krążek, a ja się też świetnie bawiłam słuchając go. O znudzeniu nie było mowy.
Krzysztof Penderecki powiedział kiedyś: sztuka to zabawa. I miał rację. Kto odkryje w muzyce najnowszej zabawę, ten nie będzie chciał się przestać bawić. Polecam!