Dziś w Filharmonii Narodowej, w sąsiedztwie sali koncertowej, gdzie odbywają się przesłuchania, pulsuje życiem targowisko. Można tu kupić z Chopinem w tle: książki, nagrania, przypinki do klapy marynarki, nerki, czapki, notesy, piórniki, długopisy, ołówki, skarpety, puzzle, poszetki, apaszki, butelki, kubki termiczne, filiżanki, perfumy i wiele innych przedmiotów. Podczas gdy słuchacze wybierają, przymierzają, podziwiają, nieopodal przed wejściem na estradę rozgrywa się spektakl tremy, który filmuje kamera. Niektórzy pianiści żegnają się znakiem krzyża, inni tulą maskotki, jeszcze inni chuchają w ręce, przecierają czoło. Trudno się dziwić. Przygotowania do tego konkursu zajmują często wiele lat i ciężar tej świadomości a także moc oczekiwań, jakie pokładają w danym artyście jego najbliżsi oraz poczucie szansy, może być paraliżujące.
Konkurs Chopinowski to najważniejsze wydarzenie muzyczne nie tylko w Polsce ale i na świecie. Popularyzuje muzykę Chopina i pomaga młodym pianistom pokazać swój talent i wystartować w zawodzie pianisty. Ale też, a może przede wszystkim łączy wszystkich wrażliwych na muzykę niezależnie od rasy, wyznania i narodowości. I to łączenie widać szczególnie na forach internetowych, na których komentarze aż kipią od emocji.
Uwielbiam je czytać. Sprzeczki, kto lepiej grał i słowa oburzenia wobec jurorów, są fascynujące. Dlaczego? Bo jest to dyskusja o pięknie, a więc o pojęciach niewymiernych, gdzie każdy z nas przykłada inną skalę, i co więcej każdy ma rację. Definicji piękna jest wiele, zwłaszcza, że miała ją każda epoka. „Piękno to harmonijna jedność elementów budząca bezinteresowny zachwyt” – chyba właśnie taka definicja jest mi najbardziej bliska.
Poszukiwanie piękna w uczestnikach konkursu dotyczy nie tylko słuchaczy ale przede wszystkim 17-osobowego jury (na marginesie: w przeszłości skład jurorów liczył nawet 28 osób, albo zaledwie 12). Jury także przykłada do uczestników konkursu swoją definicję piękna, każdy juror indywidualnie. Oczywiście jurorzy to wybitni artyści, często pedagodzy i laureaci Konkursu Chopinowskiego, więc mają inne narzędzia do oceniania: przede wszystkim wiedzę, jak powinno się grać i doświadczenie. Garrick Ohlsson, przewodniczący tegorocznego jury, który wygrał Konkurs Chopinowski w 1970 roku, jeden z najlepszych pianistów świata i chopinistów, ma doskonałe kompetencje do oceniania młodych artystów. Podobnie jak inni jurorzy.
Uczestnicy konkursu oceniani są w skali od 1 do 25 punktów, przy czym 25 to wykonanie wybitnie, a 1 – bardzo słabe. Punkty, które otrzymuje pianista, są średnią tych pojedynczych subiektywnych ocen. Ważne, że każdy etap jest oceniany oddzielnie, czyli np. najlepszy uczestnik z I etapu, gdy zagra słabo w II etapie, może odpaść z konkursu. Jury rzadko dyskutuje o uczestnikach. Tylko w sytuacjach bardzo spornych, może bardziej w finale, przy podziale nagród, ale tak naprawdę decyduje arytmetyka. Czyli średnia ocen jurorów!
Sposób oceniania zawsze budzi emocje. W historii Konkursu Chopinowskiego różne były systemy pracy proponowane jurorom: na estradzie - blisko grających, na widowni, a nawet za zasłoną, by jurorzy nie widzieli, kto gra i nie działali stronniczo. Od wielu edycji jury zasiada na balkonie w sali FN, skąd ocenia młodych pianistów. Od 2015 roku po zakończeniu konkursu ujawniane są indywidualne oceny jurorów.
Jednak jak pokazuje historia Konkursu Chopinowskiego jurorzy, choć często mijają się z gustem publiczności, nie wybierają źle. Wszystkie pierwsze nagrody przyznane w Konkursie Chopinowskim na przestrzeni ostatnich 65 lat się sprawdziły. Tacy pianiści jak m.in.: Maurizio Pollini, Martha Argerich, Garrick Ohlsson, Krystian Zimerman, Dang Thai Son, Rafał Blechacz wskazani przez jury, jako zwycięzcy okazali się nie tylko doskonałymi muzykami, ale przede wszystkim osobowościami, artystami z charyzmą, którzy są w stanie porwać tłumy. Ich płyty sprzedają się w wielkich nakładach a na ich koncerty trudno kupić bilet.
Pamiętajmy, że I nagroda w Konkursie Chopinowskim – obecnie 60 tys. euro, ale nie o pieniądze tu chodzi – otwiera drzwi do największych sal koncertowych świata. Otwiera ale nie gwarantuje wielkiej kariery, jest jedynie jej przyrzeczeniem. I od zwycięzcy zależy, czy będzie potrafił tę szansę wykorzystać, czy się sprawdzi.
Trudno się dziwić, że emocje są wielkie. Bo konkurs ten kreuje bohaterów, ale wskazuje też przegranych. Dla niektórych artystów stał się początkiem światowej kariery, dla innych wielką porażką. Historia konkursu pokazuje jednak, że i ci odrzuceni, ulubieńcy publiczności, zrobili wielkie kariery; choćby Władimir Aszkenazy, Jefrey Swann, Emanuel Ax, Ivo Pororelić, Nelson Goerner.
Publiczność też wydawała swoje werdykty. Jednych oklaskiwała i nosiła na rękach, innych wygwizdywała czy wytupywała. Np. Elżbieta Tarnawska nie wystąpiła w finale Konkursu Chopinowskiego w 1975 roku, gdyż została zaszczuta przez niezadowoloną publiczność, która domagała się aby zamiast niej zagrał w finale Kanadyjczyk John Hendrickson. Zdarzało się też, że tłum kulturalnych melomanów, którym nie udało się zdobyć biletów na przesłuchania, potrafił zdemolować drzwi Filharmonii i Narodowej i siłą wedrzeć się na salę.
Zobaczymy co przyniosą kolejne etapy Konkursu Chopinowskiego 2025. Ale jedno jest pewne: warto słuchać pianistów (możliwości jest wiele m.in.: TVP Kultura, Dwójka PR, i Internet przez stronę Konkursu Chopinowskiego), bo to najlepsi muzycy świata. Tu nie ma słabych artystów. Warto też trzymać kciuki i patrzyć na pianistów z wrażliwością i czułością, aby wytrzymali te pianistyczne zawody.
W niedzielę, 12 października w nocy dowiemy się kto wejdzie do III etapu, który odbędzie się w dniach 14-16 października. Finalistów poznamy w nocy z 16 na 17 października, a zwycięzcę w nocy z 20 na 21 października.