Uroczystości pogrzebowe prof. Wandy Półtawskiej odbyły się z udziałem władz państwowych w kościele Mariackim w Krakowie.

Wiadomość o śmierci śp. Wandy Półtawskiej napełniła moje serce z jednej strony smutkiem i bólem, z drugiej - zadumą i refleksją nad jej życiem, pełnym chrześcijańskich cnót: wiary, nadziei i miłości
- napisał w liście odczytanym na pogrzebie Wandy Półtawskiej metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.

Ziemska droga życia śp. Wandy Półtawskiej dobiegła końca. Z jednej strony była pasmem jej pięknych, świadomych czynów; z drugiej - nosiła znamiona ingerencji z zewnątrz, która dynamizmy osoby sprowadzała w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück do poziomu poddawania się - horribile dictu - eksperymentom
- wskazał w swoim liście abp Jędraszewski.

Dziś, patrząc na całokształt dokonań śp. Pani Doktor, jeszcze bardziej rozumiemy tak często przywoływaną przez świętego Jana Pawła II Wielkiego ewangeliczną logikę ziarna rzuconego w ziemię: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, a jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12, 24). Obfitość plonu życia śp. Zmarłej staje się dla nas wszystkich wezwaniem do naśladowania na wielu poziomach: od troski o małżeństwo i rodzinę, przez ochronę życia aż po samoposiadanie i samowychowanie
- dodał Jędraszewski.

Uroczystości miały charakter państwowy. Wzięli w nich udział m.in. prezydent RP Andrzej Duda wraz z Pierwszą Damą Agatą Kornhauser-Dudą, przedstawiciele rządu, m.in. szefowa MRiPS Marlena Maląg, szef MEiN Przemysław Czarnek, parlamentarzyści, duchowni, osoby konsekrowane oraz licznie zgromadzeni wierni.
Prezydent Andrzej Duda, podczas uroczystości przypomniał o losach Wandy Półtawskiej podczas II wojny światowej - o tym, jak była więźniarką niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück.

Przetrwała, przeżyła niezwykłą siłą swojego ducha, niezwykłą siłą swojego umysłu, niezwykłą siłą także swojego ciała, jakże przecież wątłego

- mówił.

Podkreślił, że ducha prof. Półtawskiej "nie pomieściłaby Bazylika Mariacka".

Tak był wielki, tak był silny. Przetrwał wszystko przez 102 lata długiego życia

- zaznaczył.

Prezydent ocenił, że właśnie te doświadczenia popchnęły ją w kierunku obrania po powrocie z obozu drogi lekarza po to, by nieść pomoc drugiemu człowiekowi.

Wskazał, że doświadczenie to skłoniło ją do szukania odpowiedzi na pytanie "jak to się stało, że człowiek mógł stać się taki i może być taki, jak ci, z którymi ona na swojej (...) drodze życia się spotkała".

I to wielkie pytanie, które zapewne niejednokrotnie, zwłaszcza wtedy, przenikało jej serce: czy człowiek może być w gruncie rzeczy aż tak zły i czy można kochać takiego człowieka
- zaznaczył.
Mszy przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz.

Żegnamy – nie wahamy się powiedzieć – nieprzeciętnego człowieka. Żegnamy prawdziwą uczennicę Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Żegnamy szczególnego świadka minionych stu lat, naznaczonych również dyktaturą totalitarnych, zakłamanych ideologii, ale także odzyskaną wolnością i innymi wielkimi wydarzeniami w naszym życiu społecznym i narodowym

- powiedział w homilii kard. Dziwisz. Przyznał, że choć prof. Półtawska "wygłaszała na różnych współczesnych areopagach wiele wykładów i konferencji" oraz "zostawiła sporo tekstów i świadectw traktujących zawsze o ważnych sprawach człowieka, małżeństwa, rodziny i ludzkiej miłości", to jednak "przede wszystkim jej życie jest dla nas lekcją".

Zostawiła świadectwo, które może nam pomóc na naszych drogach życia, miłości i służby

- stwierdził hierarcha.

Zaznaczył, że za "za swój młodzieńczy patriotyzm zapłaciła ogromną cenę więzienia, tortur i zesłania do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück".

Doświadczona niczym "złoto w tyglu", o którym mówi Księga Mądrości uczyniła ze swego życia dar dla Boga i ludzi. To był najszlachetniejszy kruszec, jaki się wytopił i wyłonił z jej cierpienia, upokorzenia i udręki, ze znieważenia jej ludzkiej godności. W tym doświadczeniu pogłębiła się i umocniła jej wrażliwość na sprawy człowieka, jego godności i powołania do miłości jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boże

- powiedział kard. Dziwisz. Dodał, że jej osobiste, życiowe doświadczenie, wsparte studiami i wieloletnią praktyką owocowało na wielu polach. "Stała się ekspertem w sprawach życia małżeńskiego i rodzinnego, przygotowania młodych do takiego powołania. Nie mogła nie stać się także wielkim obrońcą życia człowieka od chwili poczęcia do naturalnej śmierci" - ocenił.

Hierarcha przyznał, że "nie przysporzyło to jej zwolenników w środowiskach myślących odmiennie".

Pani profesor, o zdecydowanym charakterze i granitowej postawie moralnej, mówiła i robiła to, co jej nakazywała chrześcijańska miłość i sumienie. Nie szła na żadne skróty i układy

- mówił kard. Dziwisz.

Podkreślił, że śp. Wanda "nie żyła tylko nauką i teorią". Zwrócił uwagę, że nie tylko weszła w związek małżeński, w którym urodziła cztery córki, ale także "leczyła, pomagała ludziom, dzieliła się swoją mądrością, doradzała duszpasterzom, także klerykom przygotowującym się do kapłaństwa".

Była stanowcza, mówiła wprost to, co myślała i co uważała za słuszne. Kierowała nią gorliwość o sprawy Boże i ludzkie

- ocenił.

Kardynał nawiązał także do relacji, jaka łączyła prof. Półtawską z kard. Karolem Wojtyłą a później papieżem Janem Pawłem II.

Razem przygotowywali podwaliny pod poradnictwo rodzinne w parafiach. Kuria Krakowska wzbogaciła się w tym czasie o nowy wydział duszpasterstwa rodzin. Pisząc swoją pierwszą i najbardziej znaną książkę pod znamiennym tytułem +Miłość i odpowiedzialność+, wyrosłą z refleksji, wykładów i żywego kontaktu z młodymi ludźmi, biskup Karol Wojtyła korzystał z mądrości i doświadczenia Wandy Półtawskiej

- wymieniał kaznodzieja.

Zwrócił uwagę, że jej "niepowtarzalne doświadczenie zaowocowało dla dobra Kościoła powszechnego".

Została członkinią Papieskiej Akademii Życia, współpracując też z Papieską Radą dla Pracowników Służby Zdrowia

- powiedział.

Podkreślił, że "w czasach komunistycznej dyktatury i narzucania społeczeństwu bezbożnej i z gruntu obcej dla kultury polskiej ideologii marksistowskiej, była jedną z tych, którzy starali się ocalić i przekazać nowemu pokoleniu chrześcijańską wizję świata, chrześcijański system wartości i spojrzenie na człowieka, na jego cielesność i płciowość, na jego jedność psychofizyczną i powołanie do miłości".

Uwrażliwiła szerokie rzesze społeczeństwa na najważniejsze sprawy ludzkiego życia, ludzkiej miłości. Wierzymy, że dotarła już do domu Ojca, gdzie czekało na nią mieszkanie. A ponieważ wiemy, że nie znosiła bezczynności, jesteśmy przekonani, że swymi modlitwami wspiera teraz ludzi i sprawy, którym służyła na ziemi

- mówił senior archidiecezji krakowskiej.

Liturgię koncelebrował m.in. metropolita lubelski abp Stanisław Budzik, senior archidiecezji katowickiej Wiktor Skworc oraz kilkudziesięciu księży.

Prof. Półtawskiej spocznie na cmentarzu Salwatorskim. Uroczystości rozpoczęły się tam o godz. 16.00.

Decyzją ministra edukacji i nauki prof. Wanda Półtawska została pośmiertnie odznaczona złotym medalem „Zasłużony dla Nauki Polskiej Sapientia et Veritas” za "szczególne zasługi dla szkolnictwa wyższego i nauki, w tym za wybitne osiągnięcia w zakresie działalności naukowej, dydaktycznej oraz organizacyjnej". O przyznaniu medalu poinformowano podczas uroczystości pogrzebowych prof. Półtawskiej.


Wanda Półtawska zmarła w nocy z 24 na 25 października w swoim domu w Krakowie. 2 listopada skończyłaby 102 lata.

Półtawska była współpracowniczką i przyjaciółką Jana Pawła II, lekarzem psychiatrą, byłą więźniarką niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Papież pisał o niej: "Mój ekspert osobisty od +Humanae vitae+", a włoski dziennik "La Stampa" określił ją "Agentem 007 Jana Pawła II".

Prezydent ocenił, że właśnie te doświadczenia popchnęły ją w kierunku obrania po powrocie z obozu drogi lekarza po to, by nieść pomoc drugiemu człowiekowi.

Wskazał, że doświadczenie to skłoniło ją do szukania odpowiedzi na pytanie "jak to się stało, że człowiek mógł stać się taki i może być taki, jak ci, z którymi ona na swojej (...) drodze życia się spotkała".

"I to wielkie pytanie, które zapewne niejednokrotnie, zwłaszcza wtedy, przenikało jej serce: czy człowiek może być w gruncie rzeczy aż tak zły i czy można kochać takiego człowieka"