Dziewczynka trafiła pod opiekę lekarzy po tym, jak zasłabła w szkole. Doszło u niej do zatrzymania krążenia. Lekarze zdecydowali się wszczepić nowoczesny podskórny kardiowerter. Od tradycyjnego urządzenia różni się tym, że elektrody umieszcza się pod skórą, nie w żyłach. "To dla pacjenta jest bezpieczniejsze. Jak coś się dzieje pod skórą to można to łatwo usunąć. Nie ma następstw dla serca, ryzyka zapalenia wsierdzia. Nie ogranicza to też ruchomości ręki, barku, stawu" - mówi prof. Marek Jastrzębski, kardiochirurg ze Szpitala Uniwersyteckiego.
"Wydaje się, że to będzie droga przyszłości, zwłaszcza dla młodych" – mówił dziennikarzom prof. Marek Jastrzębski. Jak podkreślił, metoda podskórnego wszczepienia kardiowertera oznacza uniknięcie ryzyka stanu zapalnego, lepszy efekt estetyczny (urządzenie jest prawie niewidoczne), znacznie mniejsze ryzyko uszkodzenia mechanicznego. Pacjent może także uprawiać sporty.
Kardiowerter działa ok. sześciu lat. Po tym czasie trzeba wszczepić pacjentowi nowy. O ile przy standardowej, śródnaczyniowej metodzie wszczepienia kardiowertera istnieje ryzyko groźnej infekcji, o tyle - powiedział prof. Jastrzębski - podskórne wszczepienie urządzenia nie niesie takiego zakażenia.
Kardiowerter-defibrylator to urządzenie, które potrafi rozpoznać groźną dla życia arytmię i przywrócić prawidłowy rytm serca. Pierwszy raz podskórny kardiowerter wszczepili w Polsce kardiochirurdzy z Łodzi w 2014 r. Od tego czasu zbiegi wykonywane są głównie u osób dorosłych.
Urządzenie, które wszczepiono trzynastolatce kosztuje prawie 80 tysięcy złotych i jest kilka razy droższe niż standardowy defibrylator. 13-latka czuje się dobrze, jeszcze we wtorek zostanie wypisana do domu.
(Teresa Gut/PAP/ko)