Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

 

Słyszymy, że z powodu pandemii Kraków może stracić od miliarda do miliarda 800 milionów. Ile Kraków zapłaci za pandemię?

- Nie wiemy. Nie wiemy, jak długo ona będzie trwała. Teraz spływają wnioski o ulgi. Poza tym jest komunikacja, która nas bije po kieszeni.

 

Między miliardem i miliardem 800 milionami jest spora przepaść.

- Tak. Nawet większa. Zrobiliśmy symulacje. One były w trzech wariantach – optymistycznym, średnim i pesymistycznym. Pesymistyczny to miliard 400 milionów. Ja mówię miliard. Są też symulacje mówiące o 600 milionach.

 

Jakie są ostatnie wpływy z podatków?

- Trudno powiedzieć. Idzie to z dwumiesięcznym opóźnieniem. W tym tygodniu powinny być wyliczenia za marzec.

 

Czyli raczej jesteśmy blisko optymistycznego scenariusza?

- Sądzę, że tak.

 

Jakiej pomocy miasto oczekuje od państwa? Słyszymy o zawieszeniu janosikowego, budżetów obywatelskich.

- Jest kilka koncepcji. Nie mówię miasto, ale samorządy. To nie tyko kwestia Krakowa. Janosikowe to temat śliski. Na 12 miast w Unii Metropolii, 6 jest płatnikiem janosikowego, 6 go otrzymuje. Nie ma wspólnego stanowiska. Zależy nam na zluzowaniu artykułu 242 i 243 ustawy o finansach, żeby rząd nam pozwolił na większe zadłużanie się. Ono może nastąpić w niektórych miastach. My chyba nie skorzystamy. Potem jak trzeba to spłacać, chcemy to rozłożyć na dłuższy okres. Druga rzecz już została ruszona. Na konferencji z premierem Morawieckim to poruszyłem. To ustawa o odpadach. Ustawa spowodowała, że muszą być zmienione ceny śmieci drastycznie. Niektóre gminy podniosły opłaty trzykrotnie My nie. Robienie czegoś takiego w sytuacji obecnej byłoby niechrześcijańskie. Zwróciłem się o przełożenie tej ustawy. Miała być wykonana do września. Jest przełożona do końca roku. Premier podjął kroki, żeby wrócić do poprzedniego rozwiązania.

 

To oznacza, że w tym roku nie będzie podwyżki cen za wywóz odpadów?

- Mam nadzieję, że nie. Jeżeli będzie, to od przyszłego roku.

 

Jest szansa, że stawki pozostaną na obecnym poziomie?

- Poprosiłem prezesa MPO o kontakt z premierem. To skomplikowane. Poprosiłem o to prezesa Kultysa.

 

Czyli byliśmy bliscy podniesienia opłat, co się nie udało i nie będzie podwyżki w tym roku...

- Pan mówi jednoznacznie. Ja nie.

 

Jeśli chodzi o poluzowanie reguły fiskalnej, oznacza to, że mimo jej poluzowania, Kraków nie będzie się zadłużał do nowych limitów?

- Sądzę, że nie. To jednak wróżenie z fusów. Jak będą dokładne dane, zobaczymy. My zawsze kredyty braliśmy na inwestycje. Teraz można brać kredyty na inne cele. My nie chcemy tego robić.

 

Gdzie będzie pan szukał oszczędności? Zadania, inwestycje, podatki lokalne?

- Przyjęliśmy zasadę, że jak idzie o podatki lokalne, z wyjątkiem krańcowych przypadków, chcemy przełożyć go. Jak teraz ktoś nie może płacić, może zapłacić później, ale w tym roku. Druga rzecz to inwestycje. Jest zasada, że nie wstrzymujemy inwestycji, które są już w toku. Niektóre mają dofinansowane z centralnych władz lub z UE. To spowoduje, że nie stracimy miejsc pracy, firmy nie upadną i zapłacą podatek do kasy miasta.

 

Co z inwestycjami planowanymi? Które zostaną wykreślone lub przeniesione na przyszłość?

- Wszystkie najważniejsze inwestycje idą bardzo dobrze. Nie włączyliśmy do realizacji mniejszych inwestycji.

 

Na przykład?

- To niektóre ulice. Nie ma sensu wymieniać.

 

Zadania bieżące?

- Około 80 milionów zdjęliśmy wstępnie. Zawsze jest rezerwa na płacenie kredytów. Jest to uzależnione od sytuacji dolara, funta. Jest ta rezerwa spora. Zrezygnowaliśmy z niej nieco. Są drobiazgi. Kiedyś powiedziałem, że rezygnujemy z fanaberii. Miasto ma pewne obowiązki. Zawsze robiliśmy jednak więcej. Teraz to przytniemy nieco. Wielkie imprezy jak festiwale, imprezy, konferencje się nie odbywają. Były na to kwoty. Teraz je zmniejszamy. Ktoś, kto zaczął coś organizować i poniósł koszty, pokrywamy to. Resztę zatrzymujemy. Mamy szeroki program pomocy dla kultury. Ci ludzie są bez pracy teraz. Te pieniądze idą na pomoc dla kultury.

 

W jaki sposób będzie chciał pan zasypać tę miliardową dziurę?

- Trudno powiedzieć dokładnie. Na bieżąco są działania.

 

W poniedziałek dzieci pójdą do krakowskich żłobków?

- Nie jest to pewne. Zwróciliśmy się do Sanepidu o określenie warunków. Dotyczy to 30 samorządowych żłobków. Premier powiedział, że organ założycielski podejmuje decyzję. Reszta to prywatne żłobki. Zwróciliśmy się o wytyczne i do dyrektorów żłobków, żeby zapytali, czy pracownicy są gotowi podjąć pracę. Oni mogą iść na zwolnienia. Jak rodzice na to patrzą? Jak będzie taka symulacja, dowiemy się. W dwa dni to będzie. Do czwartku będzie decyzja o uruchomieniu.

 

Jakie muszą być spełnione warunki? Co budzi pana wątpliwości?

- Dla mnie najwięcej wątpliwości budzą pracownicy. Nie wiem, czy oni będą chcieli podjąć pracę.

 

Nie wie pan, ilu rodziców może posłać swoje dzieci do żłóbków?

- Sądzę, że spora ilość. Takie było wstępne rozeznanie w żłobkach i przedszkolach. To około 40%.

 

Co z przedszkolami?

- Przedszkola to dłuższa sytuacja. To około 2000 pracowników. Trzeba się do tego przygotować. Każde przedszkole musi być osobno odebrane przez Sanepid. W żłobkach nie ma dużego problemu. Dzieci są małe. W przedszkolach jest żywioł. Trudno upilnować, żeby było 15 metrów odległości.

 

Były badania wśród rodziców? Też około 40% chce posłać dzieci?

- Tak.

 

Kiedy decyzje?

- Żłobki w tym tygodniu koło czwartku. Przedszkola pewnie w ciągu przyszłego tygodnia.

 

Co w wypadku przedszkoli jest największym problemem?

- To samo. Tu też dochodzi kwestia wyposażenia, pomieszczeń. To rzeczy, na które nikt nie patrzy. Mówi się, że najpierw do przedszkoli powinny być przyjmowane dzieci pracowników medycznych, służb. Jak otworzymy przedszkole, każdy rodzic podpisywał z przedszkolem umowę do końca czerwca. Jak rodzic chce posłać dziecko do przedszkola i się nie mieści w grupie, on może powiedzieć, że jest umowa. Jest masa drobiazgów.

 

Komisja Kształtowania Środowiska Rady Miasta apeluje o zatrzymanie drugiego etapu rewitalizacji Zakrzówka. To kolejny taki apel o przeniesienie inwestycji z małego zbiornika na duży.

- Podejmują to ludzie, którzy nie mają świadomości co do konsekwencji. My od 2016 roku rozmawialiśmy na ten temat. Były dyskusje, spotkania, konsultacje. Wszystko zostało wydyskutowane. Został rozpisany konkurs międzynarodowy, aktywiści akceptowali to. Potem była kwestia projektu wykonawczego i umowa. Nie może być tak, że po 4-5 latach dyskusji i papierach, nagle komuś się odwidziało. Mogą tak mówić ludzie, którzy nic nigdy nie robili.

 

Ci sami aktywiści mówią, że przeniesienie inwestycji na duży zbiornik ułatwi inwestycję i będzie można zaoszczędzić trochę pieniędzy z tych ponad 40 milionów.

- Chodzi o 18 milionów na zrobienie tego. Jak tak zrobimy, ci sami aktywiści powiedzą za rok, że miało być gotowe i nie jest. Będzie nowy projekt, cała nowa dokumentacja.

 

Czyli dyskusji na ten temat już pan nie przewiduje?

- Nie przewiduję. Możemy wrócić za jakiś czas do kwestii dużego zbiornika. Mały zbiornik to plaża i baseny od dzieci do seniorów. Duży zbiornik jest dla spraw wodnych rekreacji. Są nurkowie, o których też była wielka batalia. Będą tam inne działania. Tam też może być kiedyś plaża, ale na razie będzie na małym zbiorniku.

 

Jak pandemia zmieni gospodarkę Krakowa? Pytam o centra usług, przemysły kreatywne, turystykę.

- Jak idzie o turystykę, to już to widać. Ci, którzy widzieli za dużo turystów, pewnie się cieszą. Jednak to uderzy w pracowników i miasto. To będzie dziedzina, która najdłużej będzie się odbudowywała. Jest kilka projektów, programów. Koło połowy maja ruszymy z programem Bądź Turystą we Własnym Mieście. To będą trasy wycieczkowe. Kraków to ciekawe miejsce. Jak jest trasa, można iść do kawiarni, restauracji, lodziarni, żeby wspomóc gastronomię. To ruszy koło połowy maja, jak tylko bardziej się przepisy otworzą. Drugi etap to współpraca z innymi miastami, żeby ruszyć hotele, żeby jechać do innego miasta i były zniżki w hotelach. Inni na tej samej zasadzie przyjadą do nas.