Czy mydła antybakteryjne rzeczywiście lepiej dbają o higienę naszych rąk?

 

 

 

Jako lekarz dermatolog jednym słowem odpowiem - nie.

 

Skąd więc powszechna wiara w to, że są bardziej skuteczne od zwykłych mydeł?

 

Hasło "antybakteryjne" wprowadza nas w sferę groźnych bakterii, które zawsze czynią nam zło. Oczywiście bakterie chorobotwórcze są groźne, natomiast część z nim jest bakteriami, które są potrzebne do życia. Nasz organizm, nasza skóra nie jest jałowa. Skóra jest narządem, na którym znajduje się wiele bakterii, które bardzo dobrze ze sobą współistnieją, tworząc odpowiednią florę fizjologiczną. Zaburzanie tej flory nie jest korzystne, dlatego nadmierne działanie takimi środkami, czyli codzienne korzystanie ze środków antybakteryjnych, nie działa dobrze na naszą skórę. Aseptyka jest konieczna w zakładach opieki zdrowotnej, ale nie na co dzień.

 

Oprócz mydeł antybakteryjnych na rynku dostępne są też żele zastępujące mycie rąk - tak przynajmniej twierdzą producenci. Co pani sądzi o takich preparatach?

 

Bywaj sytuacje, w których taki żel od czasu do czasu może się przydać. Możemy mieć go w samochodzie i mając poczucie brudnych rąk, użyć na ten czas, kiedy nie możemy skorzystać z wody i mydła, ale powtarzam - od czasu do czasu.

 

Preparaty zawierające triklosan, a więc preparaty antybakteryjne, nie mogą być stosowane przez wszystkich. Dla kogo są niewskazane?

 

Triklosan może działać toksycznie w stosunku do skóry zmienionej, więc jeśli mamy podrażnienia, alergie, nie sięgajmy po te produkty. Musimy pamiętać, że związki fenolu reagują też z chlorem, a chlor jest często w wodzie, więc trzeba uważać. Uważać muszą też kobiety w ciąży.

 

W tej chwili trwa debata dotycząca tego, czy mydła z triklosanem powinny być dopuszczone do rynku. Amerykanie są bardzo sceptyczni wobec tych produktów. Zażądano nawet od producentów przedstawienia certyfikatów dotyczących wykonania badań klinicznych, które uzasadniałyby stosowanie takich preparatów.

 

Marlena Zając, jg