Od dawna wiadomo, że Urząd Miasta Krakowa funkcjonuje, jak funkcjonuje. Ale sytuacja chyba już całkowicie wymknęła się z pod kontroli. Co 6 lat jesteśmy zmuszani do wymiany dowodów rejestracyjnych naszych samochodów, ponieważ brakuje miejsca na pieczątkę - płacimy za to przeszło 80 pln. Wybrałam się w celu wymiany dowodu do Bonarki, ponieważ poinformowano mnie, że jest tam mniejszy tłok. Pojechałam w dniu urlopu, byłam 4. w kolejce i musiałam czekać prawie 2 godziny. Powód - chwilowe problemy z systemem komputerowym. Zdarza się. Dostałam dowód tymczasowy i pojechałam na wakacje.

Wróciłam z wakacji i chciałam odebrać dowód stały. Pracuję do 16:30 urząd do 18:00, więc po pracy wybrałam się po mój nowy dowód. Niestety wpadł mi do głowy głupi pomysł, aby pojechać samochodem, utknęłam w tak przeraźliwych korkach (18 lipca), że spóźniłam się - miałam do przejechania niecałe 6 km. Tak więc w dniu 24 lipca udałam się do Bonarki autobusem, udało się, byłam o 17:10. No ale niestety ostatni numer 42 został wydany tuż po 16:00 a Panie bezradnie siedziały przed monitorami, klikały w klawiatury, ponieważ system komputerowy znowu nie działał, obsługa 1 klienta trwała ok. 35 min. Jak wychodziłam ok. 18:10 przy okienkach nadal tkwiły ostatnie 3 osoby z numerkami, komputery nie działały a Panie bardzo sympatyczne rozkładały ręce mówiąc, że tak jest we wszystkich urzędach w całej Polsce, "bo" zmiany do systemu się wprowadzają i nic nie działa tak jak powinno.

Oczywiście nie mogę dostać przedłużenia tymczasowego dowodu, za 3 dni kończy mi się tenże, zaproponowano mi przyjazd w sobotę, albo kolejny dzień urlopu albo "proszę kogoś upoważnić" - tylko że wszyscy moi bliscy pracują. Urzędy są niewydolne, a my nadal zabudowujemy każdą wolną dziurę w Krakowie, sprowadzamy coraz więcej "nowych obywateli" miasta, a jakże, proponujemy "Kartę Krakowską", aby "nowych" zachęcić do zameldowania w Krakowie, płacenia podatków etc.

A co z tymi, którzy od wielu pokoleń tu pracują i mieszkają? Może dla nas jakieś specjalne przywileje, coś dodatkowego? W ciągu ostatnich 20 lat to miasto stało się nie do życia, rozmawiam z wieloma krakusami od pokoleń tu mieszkającymi i wszyscy jesteśmy jednego zdania - kiedyś w końcu to miasto pęknie w szwach, ale wtedy będzie już za późno. No cóż, w sobotę poczynię kolejną próbę odebrania dowodu rejestracyjnego lub będę musiała wziąć urlop. A tak dobrze kiedyś mieszkało się w naszym Krakówku i o tej porze raczyło się kawonami, plackiem z borówkami i zastanawiało się do kogo wpaść z wizytą lub kogo zaprosić na poobiednią kawusię z kremówką, szarlotką lub konfiturami. I choć część z nas wyjechała poza Kraków, jest nas jeszcze garstka tych, którzy chcą tu zostać i mieszkać tak jak nasi prapradziadkowie i praprababcie, bo oni wpajali nam miłość do tego miejsca Pozdrawiam wszystkich krakusów, do trzech razy sztuka, może kiedyś uda mi się odebrać dowód rejestracyjny.

 

Małgośka