Nasz kolejny bohater miał być kucharzem, a został... pozłotnikiem. Tak, mówiąc współcześnie, można w skrócie określić, ścieżkę kariery Konrada Ossolińskiego. 15-letni chłopak ze Słomnik zobaczył pozłacaną ramę na wystawie zakładu pozłotniczego i... zakochał się. Choć to bardzo żmudna i męcząca praca, to fascynacja nie mija. Cieszy, gdy starym ramom i przedmiotom można przywrócić pierwotny blask. Gdy spod kurzy zapomnienia wydobywa się nowe życie.
- A
- A
- A
Ginące zawody "Pod Lupą"
Od poniedziałku do piątku o 11.40 oddamy naszą antenę ludziom nietuzinkowym i godnym uwagi. Pokażemy ciekawe zjawiska i opowiemy interesujące historie. W tym tygodniu przedstawiamy pięciu mężczyzn, pięć różnych historii życia i zawodu. Choć takich rzemieślników jest coraz mniej i wydają się jakby z innej epoki, to pociągają swoim urokiem. Opowieści o ich pasji wysłuchała Marzena Florkowska, a my chcemy ich Państwu przedstawić:
Alojzy Borowicz to bodaj najstarszy w Krakowie grawer. Nawet po wielu latach jest w stanie poznać swoją pracę. W jego pracowni przesiadywali profesorowie krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych projektując medale i odznaki. Tu przychodzili przedstawiciele herbowych rodów, zamówić swój znak. Tu wreszcie narzeczeni grawerują swoje obrączki, a potem pamiątki narodzin, chrztów, komunii, dyplomów. Tradycja, która przechodzi z pokolenia na pokolenie. A wszystko zaczęło się przez przypadek, gdy kilkunastoletni Alojzy Borowicz zatrzymał się w drodze z Bochni na Śląsk właśnie w Krakowie.
Dąb farbuje ręce na fioletowo – jak kalka, a drewno czereśniowe najlepiej przed rzeźbieniem gotować – przekonuje Łukasz Wiciarz, który od wielu lat zajmuje się rzeźbieniem szachów. W Makowie Podhalańskim, skąd pochodzi, to było częste zajęcie, ale teraz dawni mistrzowie poumierali, a pan Łukasz jest kontynuatorem tradycji. Także rodzinnej, bo dziadek Łukasza Wiciarza kształcił się w Wiedniu i rzeźbił drewniane orły do Sejmu. Jak ta przygoda zaczęła się u pana Łukasza? Od wyrzeźbienia kota w bucie! A potem życzenia spełniały się już same...
Franciszek Kaczmarczyk jest kowalem. Choć teraz już nie pracuje, to i tak zdarza mu się nie spać w nocy, gdy myśli o jakimś projekcie, a rano, od świtu, jest już w pracowni, by doradzić młodszemu koledze. To tam spod ciężkiego, kowalskiego młota wychodzą prawdziwe cudeńka. Piękne i trwałe - takie, które przetrwają kolejne kilkadziesiąt lat. Bo kowale nie podkuwają już koni, ale tworzą prawdziwe rzemiosło artystyczne. Czego potrzebują? 20% talentu i 80% ciężkiej pracy – mówi Franciszek Kaczmarczyk.
W Krakowie jest ich może trzech, może czterech. Spod ich rąk wychodzą skrzypce i wiolonczele, a stare instrumenty odzywają się na nowo. Jan Pawlikowski swoją sztukę uprawia od ponad 50 lat. Sztukę, bo lutnicy za takich są uważani, a nikt, kto przychodzi do pracowni pana Jana nie zwraca się do niego inaczej niż Mistrzu. Mistrz też kiedyś grał na instrumentach i to może pozwala mu stworzyć skrzypce na miarę najlepszych. „Nigdy jednak nie jest tak, by nie mogło być lepiej” – dodaje.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
16:11
Tarnów w świątecznym rytmie, choć pogoda raczej wiosenna
-
16:07
Bożonarodzeniowe jarmarki opanowały Tarnów i region. Weekend pełen świątecznych atrakcji
-
15:52
W niedzielę strajk pracowniców sieci marketów Kaufland
-
15:18
Po niemal 20 latach pociągi wrócą na trasę Chabówka – Rabka Zaryte
-
12:05
Michał Biel - Słowacja aktywnie zimą i latem
-
10:51
Psi dar krwi
-
10:50
44. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. "Ile czołgów i wojska musieliście wyprowadzić na ulice, żeby mnie wziąć”
-
10:12
"Psia krew" /też/ darem życia!
-
09:43
Udało się! Radiowa Szlachetna Paczka już dotarła do Wiesława, Bożeny, Jarka i Anety
-
09:41
Puk, puk, tu Szlachetna Paczka od Radia Kraków
-
08:58
Mgła ustąpiła, samoloty startują już z Balic
-
08:32
Mglisty sobotni poranek w Małopolsce, ale potem pogoda bez zarzutu
-
08:00
Koniec komunikacyjnego horroru na Mogilskiej - ulica znów z dwoma pasami ruchu, autobusy wracają na stałe trasy
-
07:41
Pożar domu jednorodzinnego w Łapanowie, ewakuowano cztery osoby