Michała spotkaliśmy na parkrunie, czyli cosobotnich spotkaniach biegowych na krakowskich Błoniach. Michał bierze w nich udział regularnie.
- Chyba że mam w tym czasie zawody, to wtedy oczywiście mnie nie ma - mówi - Zawsze przed parkrunem robię sobie 10-12 km, potem 5 km na parkrunie, do domu wracam też biegiem, więc wychodzi ok. 20 kilometrów solidnego treningu.
Michał miał styczność ze sportem tylko w podstawówce.
- Po klasach 1-3 przeniosłem się do szkoły mistrzostwa sportowego przy hali lodowej przy Siedleckiego. Trenowaliśmy hokej. Teraz pewnie bym nie był w stanie założyć łyżew. Potem miał przerwę aż do końca studiów. Najpierw uprawiałem kolarstwo górskie, bieganie wykorzystywałem jako trening uzupełniający. No i tak mi się spodobało. Oczywiście wciąż jeżdżę na rowerze, lubię wędrówki po górach, a ostatnio zacząłem próbować wspinaczki.
Jak przyznaje nasz gość, do uprawiania sportu skłoniła go... groźba "zapuszczenia się".
- Są dwie możliwości. Albo ktoś stwierdza, że musi coś ze sobą zrobić, bo wygląda i czuje się coraz gorzej, albo to lekarz musi powiedzieć, że jeśli pan/pani nie zrobi czegoś ze swoim życiem, to będzie kiepsko. U mnie było to pierwsze.
Michał trenuje nawet 9 razy w tygodniu! Rano jest praca, po pracy jest sport - mówi. W zawodach startuje często nawet dwa razy w ciągu dnia, na krótszych dystansach.
- Takie szybkie biegi na półtora, na 3, na 5 kilometrów, traktuję jako "odmulenie organizmu". Po przebiegnięciu ponad 100 kilometrów w tygodniu na przykład po górach, potrzebne jest nabranie szybkości i przekonanie się, czy jeszcze można biegać szybko po asfalcie, czy lepiej już do końca sezonu przerzucić się na biegu terenowe.
Bo Michał wiosnę i lato spędza głównie na asfalcie, a jesień i zimę - w terenie i w górach. Zapytaliśmy go czy treningi od 7 do 9 razy w tygodniu to nie za dużo. Amatorom zaleca się przecież aktywność 3-4 razy w tygodniu.
- Oczywiście boję się kontuzji. Ale pomaga rower, bo mogę te moje mięśnie rozkręcić. Wszystko jest kwestią odpowiedniej regeneracji. Potrafię nieraz po treningu przesiedzieć w wannie 2-3 godziny. Jak jestem w górach i mam obok siebie jakąś rzeczkę, to też lubię sobie do niej wskoczyć i posiedzieć.
Jeśli chcecie, by Michał zainspirował Was osobiście, szukajcie go na trasach. W Krakowie niemal codziennie można go spotkać na Błoniach, bulwarach wiślanych albo w Lasku Wolskim
SKO