Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceministrem edukacji i nauki, senatorem PiS Włodzimierzem Bernackim.
Nauczycielscy związkowcy domagają się co najmniej 20-procentowej podwyżki i wzywają rząd do dalszych rozmów w tej sprawie. Jaka będzie odpowiedź resortu? Przed nowym rokiem szkolnym rozważają państwo dyskusje ws. podwyżek?
- Warto powiedzieć, że w pewnym momencie to związki zawodowe zrezygnowały z rozmów z rządem. Teraz zapraszają do rozmów. Ministerstwo chętnie rozpocznie debatę i dyskusję. Tutaj stawiamy jeden warunek. Te zobowiązania, które przyjmujemy przed debatą, będą od początku do końca dotrzymane. Dyskusja nie będzie tylko elementem gry politycznej. Do tej pory związki zawodowe licytują się między sobą, rozgrywają grę, która nie jest debatą nad problemami świata szkoły, ale jest walką o przetrwanie związków zawodowych i uzasadnienie ich istnienia. To największy błąd, jaki można popełnić w świecie związkowym. Ważna kwestia jest taka, że w Senacie jest ustawa, która przewiduje podwyżki dla nauczycieli. To będzie dyskutowane w przyszłym tygodniu na posiedzeniu Senatu. Kolejna sprawa jest taka, że Ministerstwo Finansów dało do zrozumienia, że podwyżki planowane niezależnie od tego rozwiązania legislacyjnego, to podwyżki dla budżetówki, które obejmą nauczycieli. Nie jest tak, że Ministerstwo Edukacji i Nauki się tym nie zajmuje. To materia podstawowa. Nasze działania zmierzają w tym kierunku, żeby przyciągnąć młodych ludzi do zawodu. Planowane podwyżki będą wyższe dla tych, którzy zaczynają pracę.
Na proponowanych podwyżkach skorzystają początkujący nauczyciele. Związkowcy mówią o spłaszczeniu płac. Co ze wzrostem wynagrodzeń dla nauczycieli dyplomowanych? Te zmiany obejmą też tematycznie sprawy związane z wyższymi płacami dla nauczycieli dyplomowanych?
- Mówimy tutaj o podwyżkach wyższych dla młodych nauczycieli, ale też o podwyżkach dla nauczycieli dyplomowanych. Nie tylko jedna grupa dostanie wyższe pensje. Chcemy, żeby pensja wzrastała we wszystkich grupach zaszeregowania. Nie jest tak, że proponujemy rozwiązania, które mają doprowadzić do zatracenia się sensu awansu zawodowego. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się projekt nowelizacji ustawy, gdzie będzie zaproponowana nowa ścieżka awansu. Nie spłaszczamy. Chcemy, żeby w obrębie świata nauczycieli powstał mechanizm dynamicznego rozwoju i ścieżki kariery zawodowej.
Z ankiet ZNP wynika, że nauczyciele byliby za jesiennym protestem. Co może czekać polskie szkoły w nowym roku szkolnym, pamiętając przebieg i losy protestu z roku 2019?
- To pytanie nieuprawnione. Takie pytania pojawiają się na skutek polityki ZNP i innych związków. One starają się budować napięcie, zaogniać sytuację. Nie dbają o interes nauczycieli. Obecnie związki walczą o swoje istnienie, nie o poprawę statusu nauczycieli.
Czterech absolwentów ukraińskich szkół średnich ubiega się o jedno miejsce na Politechnice Krakowskiej, która ze wsparciem finansowym ministerstwa, utworzyła dwa kierunki wykładane początkowo w języku ukraińskim. To budownictwo i transport. Jak pan ocenia wyniki rekrutacji na te kierunki?
- Faktycznie mamy do czynienia… Nie powinienem oceniać, ale ocenię. To pozytywne działanie polskich uczelni, w tym Politechniki Krakowskiej. To reakcja na potrzeby, które się pojawiły po agresji Rosji na Ukrainę. Ministerstwo stara się wspierać takie inicjatywy. Podkreślamy jednak, że nasze działania na poziomie państwowym konsultujemy ze stroną ukraińską. Cieszy to, że Politechnika będzie miała studentów, którzy będą realizować swoje marzenia o edukacji w tak trudnym dla ich ojczyzny czasie.
Ministerstwo zapewnia finansowanie studiów tylko na pierwszym roku. Potem studenci musieliby płacić około 3000 euro za rok. Władze uczelni pytają, czy ministerstwo formalnie mogłoby zwolnić studentów z opłat. Koszt utrzymania studenta jest realnie niższy. Do tego nie brakuje polskich firm, które już teraz deklarują wsparcie dla przyszłych studentów. Takie formalne zwolnienie byłoby możliwe?
- Nie chcemy póki co czynić wyłomu. Ten sposób rekrutacji i realizowania studiów przez obywateli Ukrainy w Polsce jest określony w prawie. Jest to opisane. My czynimy to tylko w odniesieniu do tej trudnej sytuacji. Druga strona jest taka, że rząd Ukrainy nie do końca akceptuje takie rozwiązania, które by powodowały drenaż intelektualny narodu ukraińskiego. Musimy być delikatni i subtelni. Nie zapominajmy, że każdy mężczyzna, który ukończył 18 rok życia podlega obowiązkowi służby wojskowej w Ukrainie. Zwolnienia są wyjątkami. Jak mówimy o statusie finansowym studentów z Ukrainy w Polsce, traktujemy tę sytuację po 24 lutego, jako sytuację nadzwyczajną.
Przywołam zamysł. Chodzi o to, że uczelnia kształci ukraińskich specjalistów, którzy znają realia Ukrainy, ale opuszczają uczelnię z europejskim know-how. Potem mogą ich zatrudnić polskie firmy, które już teraz chcą się włączać w proces odbudowy Ukrainy. Dla polskich firm to wielka szansa.
- Jeśli chodzi o zestawienie młodego człowieka aplikującego do uczelni technicznej, poziom wiedzy z zakresu nauk ścisłych jest często wyższy niż u absolwentów naszych szkół. Taka jest opinia wielu rektorów. Może się to wydawać korzystne, ale pamiętajmy o stanowisku strony ukraińskiej. Dla nas ważne jest dokonanie korekty, jeśli chodzi o określenie dochodu minimalnego, po przekroczeniu którego studentowi przysługuje stypendium. To równie ważne. Koncentrujemy się na kształceniu obywateli RP. Staramy się też pomóc obywatelom Ukrainy.
Co dalej z wyborem rektora Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej w Nowym Targu? Żaden z kandydatów nie zdobył bezwzględnej większości. To znaczy, że uczelnię poprowadzi po prostu prof. Blanka Godlewska-Dzioboń?
- W chwili obecnej jest jeszcze czas na to, żeby wszyscy mogli ewentualnie składać odwołania do komisji wyborczej. Jak one zostaną rozpatrzone, wtedy komisja wyborcza z panią rektor będzie zobowiązana o wyznaczeniu kolejnego terminu wyborów. Statut i regulamin wyborów nie dopuszcza możliwości przeprowadzenia wyborów w drugiej turze. Przy jednej turze musi być kompromis między tymi, którzy tam pracują zawodowo i naukowo. Musi być wybór za pierwszym razem.