Kilka dni temu ponownie został pan jedynym już szefem Nowej Lewicy w Małopolsce. Ilu jest członków Nowej Lewicy w regionie, skoro nie miał pan żadnych kontrkandydatów?
- Członków Lewicy w Małopolsce jest około 1800. Wybierali delegaci wybrani przez zjazdy powiatowe. Wybranych było 82 delegatów. Obecnych na zjeździe było 77 delegatów.
Jest pan już jedynym przewodniczącym, nie tak jak do tej pory to praktykowano, że było dwóch przewodniczących. Jedyny Ryszard Śmiałek w Małopolsce.
- Jestem jedynym. Jest to zgodne ze statutem po zmianach. Jest jeden przewodniczący na szczeblu wojewódzkim, powiatowym i pewnie w kraju też tak będzie.
Ilu polityków Lewicy weźmie udział w wyborach na szefa ogólnopolskich struktur 14 grudnia?
- Z tego co wiem, ma być około 800 delegatów z całego kraju. To duży kongres. 14 grudnia o 11:00 się to zacznie. Zobaczymy.
Wśród faworytów kto jest?
- Trudno mówić. Nie ma deklaracji wszystkich stron. Zgłosił się Krzysztof Gawkowski, minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Mówił też o tym Marcin Kulasek. Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty zapowiedział, że po ostatnim zjeździe wojewódzkim, a będzie on miał miejsce 6 grudnia, w przyszłą sobotę w Lublinie, podejmie decyzję co do swojego startu lub ewentualnie niewystartowania w wyborach na szefa partii.
Byłby to najważniejszy faworyt?
- Czy murowany? Jego pozycja dzisiaj, będąc marszałkiem Sejmu, predestynuje go do tego. Jednak niech Włodzimierz Czarzasty sam podejmie decyzję. On powiadomi wszystkich szefów wojewódzkich po ostatnim zjeździe.
Choć krytykowany jest za pierwsze decyzje, jako marszałek Sejmu. Zakaz sprzedaży alkoholu to nieco populistyczne rozwiązanie, przyzna pan?
- Wszystko można nazwać populizmem. Wszyscy wiemy, jak to wyglądało. Sejm to miejsce pracy. Bywam tam wiele razy. Niedaleko jest plac Trzech Krzyży. Są miejsca, gdzie można się spotkać, spożywać alkohol. Nie trzeba tego robić w restauracji sejmowej. U mnie w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim też jest stołówka, w której można nabyć posiłki, ale nikt tam alkoholu nie sprzedaje.
Ale jak się pojawia delegacja z zagranicy, to na pewno wino się pojawia w Urzędzie Wojewódzkim?
- Nie przypominam sobie takiej historii, żebyśmy podawali wino. Oczywiście obiady i kolacje wydaje się poza Urzędem. Nie mamy możliwości logistycznych, żeby to przygotować. Na spotkaniach roboczych jest kawa, herbata i woda. Jak posłowie mają ochotę spożywać alkohol, mogą to robić w swoich pokojach.
Jest też to marszałkowskie veto, czyli coś, co moglibyśmy nazwać zamrażarką. Rozumiem, że ze specjalną półką dla prezydenta Karola Nawrockiego?
- Nie do końca to zostało dobrze przedstawione medialnie. Rozmawiałem z marszałkiem o tym. Na pewno dobrym projektów nie będzie blokował. Będzie blokował projekty, jak ktoś choćby składa projekt o zmniejszeniu jakiejś stawki podatkowej, jakieś kwestii, która związana jest z finansami. Jak nie przedstawi realnego źródła finansowania tego, nie będzie to rozpatrywane. To zabawa w populizm. Grupa posłów składa projekt ustawy, a nikt się nie zastanawia, skąd na to mają być pieniądze. Rozmawiajmy o konkretnych projektach, które mają źródło finansowania.
Mieszkańcy południowej części Krakowa, a także gminy na południe między Krakowem a Myślenicami skarżą się na to, jak prowadzone są konsultacje społeczne dotyczące przebiegu S7, że są robione za szybko, w niedogodnych miejscach. Mieszkańcy, którzy przychodzą na konsultacje, mogą co najwyżej wybrać sobie przebieg. Czy do pana płyną takie skargi?
- Wstępnie kilka telefonów odebrałem. Na piśmie nic nie wpłynęło, ale pewnie wpłynie. Sprawa jest bardzo kontrowersyjna. Słyszałem w mediach wypowiedź senator Piątkowskiej, która miała rozmawiać z premierem Tuskiem. On mówił ponoć, że głupotą jest przebieg S7 przez Kraków.
Wicepremier Kosiniak-Kamysz mówił w podobnym tonie.
- Jestem przeciwnikiem budowania tej trasy przez Kraków. To pomysł poroniony. Znamy sytuację na południu Krakowa. Trasa musi być dogodna dla wszystkich. Porozmawiajmy z profesorami krakowskich uczelni, czy nie da się dobudować jednego pasa ruch do obecnej drogi, kładek dla pieszych i węzłów, które by usprawniły tę trasę. Problemem będzie kwestia zjazdu w Gaju, ale są koncepcje, o których można rozmawiać. Rozumiem mieszkańców, którzy się boją uciążliwości.
Z kimś pan rozmawiał? Skoro Donald Tusk miał o tym mówić, skoro miał mówić wicepremier Kosiniak-Kamysz, no to może marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, Włodzimierz Czarzasty?
- Podczas sobotniego spotkania na kongresie Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty zobowiązał mnie, żebym przygotował materiały o tym. Będziemy rozmawiali w ministerstwie infrastruktury.
Jeszcze była taka sytuacja, że oto władze Krakowa apelowały do Generalnej Dyrekcji, żeby ta wstrzymała konsultacje, no ale Generalna nie wstrzymała. To tak jakby nikt nie liczył się z głosem władz Krakowa.
- Tej sprawy nie znam. Z Maciejem Ostrowskim też wiele razy o tym rozmawiałem. On przedstawia swoje argumenty. Rozmawiamy o sprawie przyszłościowej. To kilka, kilkanaście lat. Dzisiaj pośpiech nie jest wskazany. Trzeba spokojnie podejść, zastanowić się i wybrać rozwiązanie, które nie spowoduje blokad i protestów.
Teraz chrzanowski oddział Valeo. Tam strajk został zawieszony do 8 grudnia po rozmowach z pana udziałem w Urzędzie Wojewódzkim. Mają wrócić te rozmowy w sprawie wynagrodzeń. Na razie nie wygląda, żeby protestujący dostali to, czego się domagają, czyli podwyżka tysiąc złotych do podstawy. Na razie słyszymy o tej premii przed świętami. Tysiąc złotych to jest ta suma.
- Strajk nie został zawieszony. On trwa.
Jest przerwany.
- Nic takiego nie nastąpiło. To jest wstęp do porozumienia. Pracownicy protestujący z Solidarności’80 odblokowali funkcjonowanie zakładu. Nic nie zostało więcej zrobione. Strajk trwa nadal. Zarząd Valeo nie wyciąga konsekwencji kadrowych, prawnych i finansowych w stosunku do protestujących. Zakład poniósł jakieś straty. Zobowiązał się też do wypłaty bonu świątecznego w kwocie 1000 złotych do 10 grudnia. Do 23 grudnia będzie porozumienie w zakresie warunków pracy i płacy na rok 2026. Umówiliśmy się 8 grudnia w Urzędzie Wojewódzkim na kolejne rozmowy między Valeo, związkami zawodowymi, burmistrzem, starostą i przedstawicielem Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego, który zgodnie z obowiązującymi przepisami może pełnić funkcję mediatora w takich sprawach.
Jak w ogóle pan ocenia sytuację w tym zakładzie? Słyszymy nie tylko postulaty płacowe, ale te dotyczące BHP, tego jak są traktowani pracownicy ze strony szefów zakładu.
- Sprawa jest kontrowersyjna. Usłyszałem od przewodniczącej związków w Valeo zastrzeżenia też do warunków pracy, do BHP. Przyglądnę się temu. Jak coś, zlecę kontrolę w tym zakładzie w zakresie BHP. Jak chodzi o kwestie przedstawione przez zarząd Valeo, sytuacja na rynku motoryzacyjnym nie jest dla nich łatwa. Kwestia realizacji zleceń nałożyła na nich pewnie kary umowne. Mają negocjować. Oby rozmowy przebiegały w miłej atmosferze. W poniedziałek było spokojnie, była wymiana argumentów bez emocji. Dziękuję związkom zawodowym i zarządowi Valeo, że tak możemy rozmawiać.
Jeśli nie, no to kontrola?
- Jak nie, przyglądniemy się zarzutom przedstawianym przez związki. Nie mówię, że tego nie zrobimy po porozumieniu, ale teraz nie chcemy tego zaogniać. Pracownicy powinni być zadowoleni. Musimy wszyscy z tego wyjść zadowoleni.