Panie pośle, w odpowiedzi na akt dywersji albo nawet terroryzmu państwowego – jak mówił minister Sikorski – szef polskiej dyplomacji zapowiada odpowiedź nie tylko dyplomatyczną. Ta dyplomatyczna już była, czyli zamknięcie jednostki konsularnej w Gdańsku. Jaka mogłaby być ta „niedyplomatyczna”? Czego pan by oczekiwał albo w jaki sposób można odpowiedzieć?
Przede wszystkim był wysiłek całego państwa, aby bezpieczeństwo naszego podróżowania i całej infrastruktury krytycznej było zapewnione na zdecydowanie wyższym poziomie. Przypomnijmy, że były to osoby, które przyjechały do nas i wcześniej na Ukrainie dokonywały działań o charakterze terrorystycznym. To, że nie udało się przez wiele miesięcy czy lat skoordynować wymiany informacji ze stroną ukraińską, wydaje się być dużym zaniechaniem po stronie państwa polskiego.
Najważniejsze jest zapobiegać i wykrywać te niebezpieczeństwa wcześniej. Chciałem podkreślić, że uniknęliśmy wielkiej katastrofy i dramatów ludzkich właściwie pozytywnym zbiegiem okoliczności. Bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Dlatego oczekuję nie tylko elementów dyplomatycznych, ale przede wszystkim realnych działań ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i polskich służb – policji, wojska, służb wywiadowczych.
To bardzo ciekawe, że na teren Polski dostaje się osoba skazywana za akty dywersji. MON zapowiada Operację Horyzont, a jednocześnie słychać apele o wzmocnienie odporności społecznej i zaangażowania obywateli, choćby zgłaszania nieprawidłowości. Czy to w ogóle wykonalne przy niskim kapitale społecznym i ogromnych podziałach politycznych?
Sądzę, że w obliczu zagrożeń polskie społeczeństwo się łączy – pokazaliśmy to wielokrotnie. Natomiast państwo musi to zaangażowanie logicznie zorganizować. Jeżeli słyszymy teraz, że dopiero powstaje numer telefonu czy strona internetowa do szybkiego zgłaszania takich spraw, to pokazuje, że społeczeństwo tego oczekuje.
Państwo jest za to odpowiedzialne, ale społeczności lokalne i instytucje samorządowe będą pomagały. Państwo musi stworzyć system powiadamiania i samoorganizowania się lokalnych społeczności, aby wcześniej definiować zagrożenia.
Pamiętamy, jaka dyskusja towarzyszyła ustawie o sygnalistach. Panie pośle, czy wybór Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu, a Marka Siwca na szefa Kancelarii Sejmu pana zmartwił, czy ucieszył? Pytam o „ucieszył”, bo postkomuniści mogą być dla koalicji 15 października obciążeniem.
W pierwszej chwili trochę mnie to rozśmieszyło, ale potem zrobiło się smutno. To osoby, które pamiętają komunizm. Wiemy, że nasza poprzednia formacja komunistyczna blisko współpracowała z naszym wschodnim sąsiadem – nie tylko towarzysko, ale i finansowo.
Czy te osoby będą mogły w sposób obiektywny i niezależny dbać o polską suwerenność? Mam duże wątpliwości. Marszałek Sejmu to trzecia osoba w państwie, a w sytuacji zagrożeń musi być absolutnie niezależny. Marszałek Czarzasty zapisał się do PZPR w 1977 roku, cztery lata przed stanem wojennym, i był w partii do lat dziewięćdziesiątych.
Owszem, w Zjednoczonej Prawicy też są osoby wywodzące się z lewicy, ale one jednoznacznie krytycznie oceniają tamten okres. Byliśmy kolonią Rosji Radzieckiej, a nie niezależnym państwem. Teraz musimy budować suwerenność.
Nie wiem, czy wszyscy. Przypomniano niedawno choćby odznaczenie sędziego Piotrowicza przez gen. Jaruzelskiego.
Tylko że te osoby krytycznie oceniają tamte czasy i swoją działalność.
„Precz z komuną” krzyczał też poseł Krasulski, który był oficerem jednostki pacyfikującej Stocznię Gdańską w 1970 roku. Sam przekonuje, że odmówił udziału w pacyfikacji, co nie przeszkodziło mu później w karierze w LWP.
Jednoznacznie ocenia on system komunistyczny krytycznie, a nie gloryfikuje tamtych czasów. To jednoznaczne. Poza tym nie jest trzecią osobą w państwie.
Nowy marszałek wprowadził też zakaz sprzedaży alkoholu w Sejmie. Popiera pan ten pomysł?
Uważam, że to trochę działanie pod publiczkę. Realnie nie ma problemu z alkoholem na terenie Sejmu czy Domu Poselskiego. Jednostkowe przypadki raz na kilka miesięcy są karygodne, ale nie ma systemowego nadużywania alkoholu.
Może taki zakaz odpowie na zapotrzebowanie społeczne. Od miesięcy podejmowane są działania antyalkoholowe i dobrze. Jeżeli to się wpisuje w ten system, to kierunek jest dobry, choć – w moim przekonaniu – to działanie pod publiczkę.
Sytuacja jest poważna, terroryzm na torach przestraszył Polaków. Posłowie chyba nie będą umierać za dostęp do alkoholu w Sejmie.
Myślę, że nie. Bardziej interesuje mnie, jakie będą następne działania marszałka Czarzastego. Powołanie Marka Siwca na szefa kancelarii pokazuje powrót starych komunistycznych ludzi. Każdy ma prawo do poglądów, ale naśmiewanie się z uczuć religijnych – a pocałowanie ziemi i naśladowanie papieża tak było odbierane – na pewno nie buduje szacunku. Musimy z szacunkiem podchodzić do ludzi o innych poglądach.
Przejdźmy do spraw lokalnych. Czarny Dunajec – decyzja zapadła, będzie remont synagogi i Dom Pamięci Ziemi Czarnodunajeckiej. Radni PiS najpierw byli przeciw, potem nie wzięli udziału w głosowaniu. Czy to wynik postawy antysemickiej?
Nie sądzę. Stosunki polsko-żydowskie przez wieki były korzystne. Pytałem moją rodzinę, dziadków, ludzi sprzed wojny – między góralami i Żydami nie było systemowych napięć. Społeczeństwa żyły obok siebie i pracowały na dobro rodzin.
Nie ma co przypisywać podglebia antysemickiego. Bardziej chodziło o wydatkowanie środków na inne ważne cele w gminie. Obecnie zapadła decyzja, że działania będą podjęte – i dobrze. To będzie miejsce kultury, spotkań i pewnie atrakcja turystyczna. Mówię to jako były minister turystyki.
Zgadza się Pan z burmistrzem, że Dom Pamięci będzie magnesem dla turystów?
Na pewno będzie jedną z głównych atrakcji. Niedaleko są Termy Chochołowskie, gdzie codziennie przybywają tysiące turystów. Część z nich z pewnością odwiedzi także to ciekawe miejsce. Rozwijają się też torfowiska. Ta część Podhala potrzebuje takich dodatkowych atrakcji.
Będzie też Czarnodunajeckie Centrum Nauki.
Tak, to się wpisuje w działania, by także orawska część Podhala – nie tylko od strony Pienin – była bardziej atrakcyjna.