Dzięki pracownikom Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie polskie cmentarze zostały zinwentaryzowane i odnowione. O prowadzonych tam pracach opowiadają goście programu "Przed hejnałem":
dr hab. Hubert Chudzio, dyrektor Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, a także pracownicy Centrum: Anna Hejczyk i Mariusz Solarz.
W jaki sposób 18 tysięcy Polaków przywędrowało do Afryki w czasie II wojny światowej?
Hubert Chudzio: Kenia, Tanzania, Uganda, RPA, Zambia - to są te miejsca, w których znajduje się kilkanaście polskich cmentarzy. Ich obecność tam jest związana z Polakami, którzy mieszkali w Afryce w czasie II wojny. Tworzyli nie tylko małe osiedla, ale nawet miasteczka, największe liczyło ponad 5 tysięcy osób i funkcjonowało ponad 10 lat. Działały tam szkoły - około sześćdziesięciu na różnych poziomach, bo ludzie zdawali matury, były szpitale, był także teatr, w którym wystawiano "Wesele" Wyspiańskiego, a z tego spektaklu zachowały się zdjęcia. Tam również było świetnie zorganizowane harcerstwo - około 40 drużyn. Ci ludzie, w liczbie prawie 20 tysięcy - to byli cywile, którzy wyszli z armią Andersa najpierw do Iranu, a następnie zostali rozlokowani w różnych miejscach na świecie.
To były rodziny żołnierzy?
Hubert Chudzio: W dużej mierze to były rodziny żołnierzy, którzy walczyli w różnych miejscach. Tam były głównie kobiety, dzieci, mężczyźni niezdolni do służby wojskowej. W miejscowościach tych działały także sierocińce, bo nie brakowało właśnie dzieci, których rodzice zginęli lub zaginęli. W większości byli to ludzie z Kresów. Po zakończeniu wojny do kraju wróciło około 3 tysięcy osób. Spora część wyjechała do Wielkiej Brytanii, zwłaszcza ci, którzy mieli rodzinę w wojsku i mogli się osiedlić. Część dostała kontrakty pracownicze w Australii, Kanadzie.
Część osób została w Afryce, np. w RPA?
Hubert Chudzio: RPA jest jedynym państwem, w którym Polacy zostali. Głównie to były sieroty i udało nam się nagrać wywiady z tymi dorosłymi już osobami.
Po wojnie około 3 tysięcy osób wróciło do Polski. Jak oni byli tu przyjmowani?
Hubert Chudzio: Te dzieci cały czas były wychowywane w takim duchu, że wrócą do ojczyzny. Pisały pamiętniki i planowały ten powrót, a dorośli przekonywali je, że będą witane kwiatami, orkiestrą, że wrócą do swoich domów. Moment powrotu, rok 1948, był zderzeniem z komunistyczną rzeczywistością i dla większości był szokiem. Nie przyznawali się do tego, że byli Sybirakami, najczęściej pisali, że czas wojny spędzili w Związku Radzieckim. Mieliśmy taki przypadek, że spotkały się u nas dwie panie, które pracowały ze sobą wiele lat, a nie wiedziały o sobie, że były Sybiraczkami.
Inwentaryzowaliście cmentarze polskie w Afryce. Ile wypraw już się odbyło?
Hubert Chudzio:Zaczęło się w 2008 roku, do tej pory odbyły się trzy wyprawy, przy czym najciekawsza była chyba pierwsza. Ania była jedyną kobietą, która w tej wyprawie uczestniczyła.
Anna Hejczyk: Pierwsza wyprawa odbyła się w 2009 roku. Trwała trzy tygodnie i przez ten czas odwiedziliśmy trzy polskie cmentarze, które udało się nam udokumentować - nikt nigdy wcześniej takiej pracy dokumentacyjnej nie wykonał. Te plany, zdjęcia i dokumenty są dostępna na stronie internetowej.
Nie mieliście problemów ze zdobyciem środków?
Hubert Chudzio: Do tej wyprawy przygotowaliśmy się rok. W 2009 roku zgromadziliśmy środki z różnych źródeł. Gdy temat jest ciekawy, to środki zawsze się znajdą. Teraz jest łatwej, bo projekt już ruszył.
Jak miejscowa ludność odbierała wasze wyprawy?
Mariusz Solarz: Te cmentarze są w większości terenami odgrodzonymi murem. Kultura murzyńska, jeśli chodzi o pochówek, jest inna: nie tworzą dużych cmentarzy, chowają bliskich często gdzieś w polu. Spotykaliśmy się z zaciekawieniem. W jednym miejscu okoliczna ludność zebrała się na mszy w kościele zbudowanym właśnie przez Polaków w latach 40. i ksiądz wspominał całą historię. W tych miejscach jest wiele symboli polskich. Na szczycie kościoła jest godło Polski, w ołtarzu głównym obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. To jest doświadczenie niesamowite. Odnowiliśmy też Pomnik Orła Białego.
Hubert Chudzio: Ten pomnik znajdował się na podwórku u jednego z mieszkańców i musieliśmy przekonać go, że dla nas to jest bardzo ważne miejsce i będziemy wdzięczni, jeśli pozwoli go odnowić i będzie o niego dbał. W wielu miejscach znajdowaliśmy śladu polskiej kultury np. śpiewali krakowiaka, nazywali te rejony Małą Polską.
Taki praktyczny wymiar waszych wypraw?
Mariusz Solarz: Sporo osób pisze do nas, że dzięki naszej pracy odnalazły grób swoich bliskich. Wiele wzruszających spotkań i historii mogliśmy dzięki temu odkryć i przeżyć.