PTSD to zaburzenie lękowe, które pojawia się w reakcji na przeżycie traumatycznego zdarzenia. Istniało ono od dawna - czego dowodzą prelegenci konferencji organizowanej 25-26 września w Niepołomicach pt: "Psychologia boju na przestrzeni dziejów", ale wówczas nie było psychoterapeutów do pomocy. I jak historia pokazuje, jedni do walki ze stresem używali alkoholu, inni symulowali śmierć przeciwnika, by nie musieć zabijać, a dla innych leczeniem traumy był pieszy powrót do domu, by w drodze wraz z kompanami wyleczyć rany psychiczne.
O metodach walki ze stresem bojowym rozmawiamy w programie "Przed hejnałem" z gośćmi:
Agnieszką Pers – szefem Centrum Pomocy Społeczno–Psychologicznej Mundurowi24 przy Fundacji Żołnierzy i Funkcjonariuszy Jednostek Specjalnych Szturman,
i dr. hab. Michałem Stachurą – z Instytutu Historii UJ, organizatorem konferencji w Niepołomicach.
- W tym tygodniu w Niepołomicach odbędzie się konferencja zatytułowana "Psychologia boju". Historycy rzadko zajmowali się psychologią swoich bohaterów. A tymczasem ta konferencja patrzy na żołnierzy w sposób bardzo wnikliwy, jak psycholog.
Dr Michał Stachura - Psychologia też jest faktem i też interesuje historyka. Podtytuł tej konferencji to: "Człowiek w doświadczeniu granicznym". W historii wojskowej to nowy nurt.
- Czy kiedyś ludzie byli odporniejsi na stres, czy pomijano ten aspekt, nie dając żołnierzom prawa do słabości?
Dr Michał Stachura - Gdy sięgamy do wieku XVIII to pojawia się choroba warszawska, którą rozumie się jako stres bojowy. Pewien rodzaj zjawiska związanego ze stresem bojowym odnajduje się nawet w "Iliadzie".
- Nie jest łatwo tropić takie informacje w źródłach.
Dr Michał Stachura - Nie jest łatwo, zwłaszcza, że źródła pokazują inny obraz człowieka. To tak, jakby prowadzić wywiad z pacjentem, który ma zupełnie inny światopogląd.
- Człowiek ma w sobie taki mechanizm, który powoduje, że trudno jest zabić drugiego człowieka, nawet jeśli jest się do tego szkolonym.
Dr Michał Stachura - Ppłk Dave Grossman, autor książki "O zabijaniu" pokazał, jakie są długofalowe konsekwencje dla żołnierzy. Pokazał również, jak bardzo wielu żołnierzy stara się nie zabijać w trakcie wojny. To zauważalne było w czasie wojny secesyjnej. Badano karabiny żołnierzy i stwierdzono, że są takie, które w ogóle nie wystrzeliły, a na pewno nie była to przyczyna wad sprzętu. Grossman opisuje dziesiątki takich przypadków.
- Co jest trudniejsze dla żołnierzy: strach o siebie, czy to, że trzeba robić rzeczy, które nie są zgodne z tym, jak nas mama wychowała.
Agnieszka Pers - Trudno jednoznacznie powiedzieć. Oczywiście, w sytuacjach, gdy jest zagrożone nasze życie, to staramy się siebie chronić. Refleksja o zabiciu kogoś przychodzi później, np. po powrocie do bazy. Różnie żołnierze sobie z tym radzą. Kiedyś ktoś zapytał mnie, dlaczego oni to robią? Odpowiadam w takich sytuacjach, że oni wybierają taki zawód i taki jest zakres ich obowiązków. Wojna jest po to, by strzelać, a żołnierz między innymi po to, by zabijać.
- Czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę?
Agnieszka Pers - Nikt nie idzie do wojska po, to by zabijać. Idzie się tam, bo to jest świetna przygoda. To jest bardzo wymagający zawód, który dodaje męskości, choć coraz więcej kobiet obecnie idzie do wojska. Jest to zawód związany z patriotyzmem, bo chronimy naród, pomagamy mu. To są główne pobudki. Trzeba się jednak liczyć z tym, że kiedy wyjeżdża się na misje, to nie zawsze robi się rzeczy, które są miłe i sympatyczne. Są tacy, którzy w ogóle nie jeżdżą na misje, są tacy, którzy byli raz i więcej nie pojechali, ale są i tacy, którzy jeżdżą tam stale.
- To jest jak narkotyk?
Agnieszka Pers - Trochę tak, to wciąga. Potem ciężko jest normalnie funkcjonować w domu.
- Trudno potem rozwiązywać dylematy codzienne, gdy tydzień wcześniej miało się w rękach życie ludzkie.
Agnieszka Pers - Tak, ten powrót czasem trwa kilka lat, czasem w ogóle się nie wraca z misji. Trudno jest mentalnie wrócić żołnierzom do prozy życia, która swoją drogą nie jest sympatyczna. Oceny wystawiane żołnierzom przez społeczeństwo są bardzo deprymujące.
- Dzisiaj żołnierze mogą liczyć na pomoc psychologiczną. Kiedyś tak nie było, a konsekwencje były bardzo bolesne.
Dr Michał Stachura - W historii widzimy pewien rytuał uhonorowania żołnierza po powrocie. Dzisiaj brakuje powiedzenia mu - cenimy cię za to, co zrobiłeś. Mamy do czynienia z syndromem żołnierzy z Wietnamu, którzy byli oskarżani za zabijanie. A przecież od czasów triumfów rzymskich mamy do czynienia z rytuałem akceptacji, który jest najcenniejszy dla naszych żołnierzy.
- Co to jest PTSD? Może ujawnić się nawet do 2,3 miesięcy po powrocie.
Agnieszka Pers - Nawet dłużej. Przyjęło się, że jeśli do 2, 3 miesięcy nie ma objaw, to żołnierz nie ma PTSD. Jednak również po upływie 3 miesięcy objawy mogą wystąpić. Są to: koszmary nocne, strach przed koszem na śmieci, w którym może ukrywać się bomba. Żołnierze dotknięci PTSD, zatrzymując się na parkingu boją się wyjść z samochodu, boją się wejść do kina, w którym jest ciemno, do galerii, w której jest tłoczno. PTSD to ostre zaburzenie stresowe. Samo określenie pojawiło się pod koniec lat 90. XX wieku, kiedy Amerykanie uznali to za jednostkę chorobową dotyczącą żołnierzy.
- To nie tylko są lęki. To brak umiejętności opanowania agresji.
Agnieszka Pers - Też, są osoby, które nie opanowują agresji, ale i takie, które milczą, nie rozmawiają z nikim.
- Na ten zespół stresu cierpi też rodzina. Mamy przykład Grażyny Jagielskiej, która opisała to w swojej książce.
Agnieszka Pers - Tak, bardzo często cierpi na na tym rodzina. To jest jak współuzależnienie. Rodzina nie wie jak pomóc, bo nie ma świadomości, co z tą osobą naprawdę się dzieje.
- Mam wrażenie, że kandydaci do wojska bagatelizują problem, mówiąc: "przecież to mnie nie dotknie".
Agnieszka Pers - To jest też związane z tym, że Amerykanie nie mają problemu z pójściem do psychiatry, u nas nadal panuje stygmatyzacja tych, którzy doń chodzą. Zwłaszcza dotyczy to tych silnych, męskich żołnierzy. Samo zgłoszenie się po pomoc jest problemem.
- Łatwiej poradzić sobie z obcięciem nogi niż z problemem psychicznym?
Agnieszka Pers - Bardzo często zdarza się, że osoby, które doznały ran fizycznych, cierpią rzadziej na PTSD. Po powrocie jednak pojawiają się problemy fizycznej dysfunkcji. Kilka lat temu, gdy byłam na misji, widziałam jak żołnierze wzajemnie o siebie dbają, jak ewakuują rannych.
- Oni mają silne poczucie grupy. Ten wspólny powrót był też psychoterapią.
Dr Michał Stachura - Grossman wskazuje, że błędem w Wietnamie było odesłanie żołnierzy pojedynczo. Jeśli cofniemy się w przeszłości do Sparty, gdzie żołnierze przez 30 lat żyli razem, a rodzina była na drugim miejscu, to zobaczymy, że wspólne zżycie żołnierzy było na pierwszym planie przez wiele lat.
Agnieszka Pers - Centrum Weterana w Warszawie jest miejscem spotkań żołnierzy powracających z misji. Tam są ich prawdziwe powroty.
- Bardzo często czytamy artykuł, w których jest mowa o alkoholu. Ci żołnierze potrzebowali tego?
Dr Michał Stachura - To jest bardzo sporne. Pewne formacje wojskowe wymagają trzeźwości, np. łucznicy nie mogli sobie na to pozwolić.