Epicentrum przemocy
Film „Dom Dobry” Wojtka Smarzowskiego, jak mówi psychoterapeutka Katarzyna Staleńczyk, porywa widza w samo epicentrum doświadczenia bohaterki, nie zostawiając miejsca na komfort czy dystans. Jej zdaniem to kino, które zostawia widza w bardzo dużym dyskomforcie, bo zmusza do spojrzenia wprost na coś, czego często nie chcemy widzieć. Staleńczyk podkreśla, że w centrum tej opowieści nie stoi sama przemoc, lecz osoba, która jej doświadcza. To historia kobiety uwikłanej w przemoc na wielu poziomach – psychicznym, emocjonalnym, ekonomicznym. Smarzowski nie pokazuje spektaklu brutalności, lecz prowadzi nas do wnętrza psychiki bohaterki.
Psychoterapeutka zwraca uwagę na nielinearną narrację i rozszczepioną scenerię. Wszystko po to, by oddać zaburzoną percepcję bohaterki: jej narastające niedowierzanie, chwiejność pamięci, utratę zaufania do własnych zmysłów. To także portret osoby poddanej gaslightingowi, której krok po kroku odbiera się poczucie realności.
Dlaczego nie odejdziesz?
Jednym z najważniejszych pytań, które film stawia, jest to najczęściej zadawane ofiarom przemocy: „Dlaczego ona nie odchodzi?”. Staleńczyk odpowiada wprost – bo nie ma dokąd iść, bo za drzwiami tego domu nie czeka żadna instytucjonalna pomoc, żadna pewność bezpieczeństwa. Film precyzyjnie pokazuje środowisko systemowej bezradności, w którym ofiara zostaje całkowicie sama.
Duże znaczenie ma tu także pierwsza połowa Domu...”, pokazująca proces stawania się ofiarą. Widzimy bohaterkę pełną życia, z deficytami wyniesionymi z domu, ale i z ogromnym głodem miłości. Widzimy, jak ignoruje kolejne czerwone flagi – zbyt szybkie wyznanie miłości, zazdrość partnera, niepokojącą kontrolę. To powolne odsłanianie mechanizmu, który doprowadzi ją do zależności.
To także moja historia...
Staleńczyk opowiada o tym, jak mocno film zarezonował podczas dyskusji po seansie w Kinie pod Baranami w Krakowie. Ponad połowa widowni wychodziła z sali ze łzami w oczach. Niektóre kobiety podchodziły i szeptały: „To jest moja historia”. Dla wielu z nich to pierwszy raz, kiedy zobaczyły swoje doświadczenia opowiedziane tak precyzyjnie i serio. To, co nie dało się wypowiedzieć, było widoczne na twarzach – zmęczenie, wstyd, ulga, że ktoś wreszcie nazwał to, czego same nie potrafiły.
Ostatnia część filmu to proces wychodzenia z przemocy. Psychoterapeutka przypomina, że statystycznie dopiero siódma próba opuszczenia przemocowego związku bywa skuteczna. To nie jest linearna droga – to wahania, powroty, chwile siły i momenty załamania. Film pokazuje, jak trudne jest to wychodzenie, ile kosztuje wstydu i jak bardzo wymaga odzyskania poczucia sprawczości, choćby w najmniejszej dawce.
Rozmowy Tadeusza Marka z Katarzyną Staleńczyk posłuchasz w podkaście.