Do którego stanowiska panu bliżej? Czy to, co w ostatnich dniach dzieje się z potencjalnymi nieprawidłowościami w związku z liczeniem głosów, to raczej szurskie teorie spiskowe, jak twierdzi Adrian Zandberg, czy zarzuty oparte na naukowo-weryfikowalnej metodzie, jak twierdzi Adam Bodnar?
- Jestem zniesmaczony tym, co rozpoczął Roman Giertych w mediach społecznościowych. Tak nie powinno to wyglądać. Nieprawidłowości powinny być sprawdzone przez Sąd Najwyższy i prokuraturę. Tam, gdzie one były, głosy trzeba przeliczyć.
Zaczyna się chaos prawny
Wczoraj prokurator generalny wystąpił do Sądu Najwyższego z wnioskami o przeprowadzenie oględzin kart, czyli ponowne przeliczenie w 1472 obwodowych komisjach wyborczych. Co pana zdaniem zrobi teraz Sąd Najwyższy?
- Adam Bodnar ma prawo, jako minister i prokurator generalny, zwrócić się z takim wnioskiem do Sądu Najwyższego. To sąd podejmie decyzję. Wiem, że prokuratury prowadzą postępowania ws. ewentualnych nieprawidłowości.
Zakładając, że Sąd Najwyższy nie będzie chciał żadnych oględzin przeprowadzać, czy w tych 1500 niemal komisjach powinna to zrobić prokuratura?
- Jeśli dostrzega, że są nieprawidłowości, wtedy tak.
To teraz takie political fiction. Wyobraża sobie pan scenariusz, że nieuznawana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejski Trybunał Praw Człowieka, a wcześniej też przez Sąd Najwyższy Izba Kontroli Nadzwyczajnej, wydaje werdykt, że wybory odbyły się zgodnie z przepisami, wszystko jest okej, wynik jest zatwierdzony? Później, ale jeszcze przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego, okazuje się, że liczba źle przeliczonych głosów jest tak wielka, że mogłaby zmienić wynik wyborów. Co wtedy?
- Ta różnica głosów to nie jest błąd statystyczny. To 360 tysięcy głosów. Więc mało prawdopodobne.
Rozumiem i dlatego powiedziałem political fiction. Ale gdyby tak się stało, co wtedy?
- Jeżeli tak by było, wyobrażam sobie, że głosy powinny być przeliczone.
Co w takiej sytuacji powinien zrobić Marszałek Sejmu, tak się składa pana partyjny szef Szymon Hołownia? On powiedział wyraźnie dwa dni temu, że jeżeli Sąd Najwyższy stwierdzi ważność tych wyborów, to na 6 sierpnia zwoła Zgromadzenie Narodowe i umożliwi złożenie przysięgi wybranemu na prezydenta Karolowi Nawrockiemu. Mówił też tego samego dnia, że ma nadzieję, że Sąd Najwyższy w tej formule, która jest, doprowadzi do tego, że tam gdzie były nieprawidłowości czy wątpliwości, przeliczenie będzie. Nie sądzi pan, że potencjalnie grozi nam już naprawdę niewyobrażalny chaos prawny?
- Ten chaos zaczyna się. Zobaczmy, że wybory to był element naszego politycznego życia, do którego obywatele mieli największe zaufanie. Do polityków zaufanie jest marne, na poziomie 14 procent. Jednak wielu obywateli poszło na wybory. 75 procent poszło teraz. Nie chcę podważać tego zaufania.
Joanna Mucha chciała mieć sprawczość
Pewnie będzie tak, że 6 sierpnia Karol Nawrocki zostanie zaprzysiężony na prezydenta, a 7 albo 8 sierpnia zasypie Sejm ustawami np. o kwocie wolnej od podatku w wysokości 60 tys. zł rocznie. Co Sejm zrobi wtedy z takim wnioskiem?
- Sejm podejmie normalną inicjatywę ustawodawczą i będzie pracował, jak nad innymi ustawami. Jaką decyzję podejmie? Zobaczymy, jak ustawa wpłynie do Sejmu. Koalicja rządząca mówiła o kwocie wolnej od podatku i terminie jej wprowadzenia. Patrzymy racjonalnie na budżet, nie populistycznie jak Karol Nawrocki w kampanii.
Akurat to było w 100 konkretach na 100 dni rządu, więc nie wiem, czy tak realistycznie. Wiem, że pan nie jest w Koalicji Obywatelskiej, ale było te 60 tysięcy.
- Tak. Rozmawialiśmy o tym. Do końca kadencji jest plan wprowadzenia kwoty wolnej. To trzeba wprowadzać rozsądnie, mając na uwadze budżet i to, jak drenowany był on w poprzednich latach. Były wyprowadzane środki do różnych funduszy, Lasów Państwowych, Funduszu Sprawiedliwości i tak dalej.
Dlaczego pana partyjna koleżanka Joanna Mucha odeszła z rządu?
- Przygotowywała ambitne plany dla polskiej szkoły, której trzeba pomóc. Udało jej się z panią minister Pełczyńską-Nałęcz zyskać finansowanie z UE, ale te programy nie znalazły poparcia w MEN. Stwierdziła, że jak nie ma sprawczości i możliwości realizacji tych zadań, postanowiła złożyć dymisję, która została przyjęta.
Program to „Szkoła dla wszystkich”. Miał być skierowany w dużej mierze do ukraińskich dzieci. Pół miliarda ze środków unijnych na to miało zostać przeznaczone. Chodziło o asystentów dla dzieci, które tego potrzebują. Pan myśli, że to jest polityczna decyzja, ponieważ w Polsce coraz silniejsze są nastroje antyukraińskie?
- To nie chodzi o pomoc dla ukraińskich dzieci, ale dla polskiej szkoły, w której jest coraz więcej obcokrajowców. Te programy miały im pomóc, były bardzo dobre. Szkoda, że to nie zostanie zrealizowane.
Polska 2050 przy nowym prezydencie wróci do kwestii obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców?
- Oczywiście. To nasz projekt, z którym szliśmy do wyborów. Miał pomóc przedsiębiorcom, którzy po Polskim Ładzie zostali dorżnięci. Chcemy to dalej prowadzić przy nowym prezydencie.
Do niedawna wasz towarzysz podróży Trzecią Drogą - Polskie Stronnictwo Ludowe - oprotestował ułatwienia w orzekaniu rozwodów. Czy Polska 2050 też ma tu jakieś wątpliwości?
- Nie. Nie mamy. Ten projekt pomaga sądom, które w prostych sprawach rozwodowych nie muszą się angażować. To był bardzo dobry projekt.
"Warto wysłać kilku polityków w kosmos"
Na to znajdzie większość w Sejmie bez PSL?
- Myślę, że tak. Porozmawiamy także z kolegami z PSL. Współpracujemy dalej z nimi. To dobry projekt. Nie chodzi o ułatwienie rozwodów, ale o ułatwienie pracy sądów.
Czy przy takim skręcie w prawo Polskiego Stronnictwa Ludowego, bo no to wygląda, że ten skręt jest, będzie jeszcze w tej kadencji jakiekolwiek kolejne podejście do kwestii aborcji albo związków partnerskich? Jeśli będzie, to jak państwo się zachowają?
- Żałuję, że ta sprawa została odłożona. Było tłumaczenie, że to ze względu na wybory. Szkoda, że temat nie pojawił się wcześniej. Polska 2050 chce odwrócić haniebny wyrok TK. Na to na razie nie byłoby siły polityczne. Większość do przywrócenia poprzedniego stanu - owszem. Zmiany muszą być krok po kroku. Ten projekt wróci na salę plenarną niedługo.
Wie już pan, co pan będzie robił dzisiaj koło 13? Dla ułatwienia zapytam, co pan robił wczoraj o 8.31?
- Zaskoczył mnie pan. Już wiem. Wczoraj o 8.31 prowadziłem klub parlamentarny Polski 2050.
Czyli nie oglądał pan startu Polaka w kosmos i nie będzie pan oglądał pewnie o 13, jak jego stacja będzie dokować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej? Wszyscy trzymamy kciuki.
- Trzymam też kciuki. Jestem dumny, że drugi Polak jest w kosmosie. To niesamowita sytuacja. Żartem powiem, że może warto wysłać kilku polityków w kosmos, żeby popatrzyli z góry, że Polska jest jedna i nie musi być podzielona.