Przewiduje ona, że położna nie będzie mogła już działać samodzielnie, lecz będzie zatrudniana przez szpital. W konsekwencji wyeliminuje to możliwość wyboru położnej przez pacjentkę oraz wizyty domowe.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z Józefą Szczurek-Żelazko, posłanką PiS i pielęgniarką oraz Lidią Gądek, posłanką PO i lekarzem rodzinnym.
Jacek Bańka: O co tak naprawdę chodzi w zamieszaniu wokół opieki okołoporodowej? O pieniądze z NFZ?
Lidia Gądek: Jeszcze nikt nie wie, o co chodzi. Opieka okołoporodowa jest w Polsce prowadzona wedle standardów. Z nimi zgadzamy się wszyscy, bo one są wypracowane przez ekspertów a nie polityków.
J.B: Nie jest problemem, że teraz położne będą zatrudnianie przez szpitale i nie będą samodzielne jak do tej pory?
Józefa Szczurek-Żelazko: Pytanie dotyczy koordynowanej opieki nad ciężarnymi. Jest projekt w ministerstwie zdrowia. On zakłada przeprofilowanie opieki nad ciężarną przez stworzenie kompleksowej opieki świadczonej przez szpital, ginekologa-położnika i położne środowiskowo-rodzinne, które miałyby stanowić zespół, który zajmowałby się ciężarną.
Przeczytaj: Pod lupą Radia Kraków: NFZ kontra pielęgniarki i położne
J.B: Jak będzie taki zespół, to w małych miejscowościach dostęp do położnej może być utrudniony?
L.G: Ta opieka koordynowana została w ostatnim roku dopracowana. Jest jej finansowanie. Czy to mała czy duża miejscowość, nie ma znaczenia. Szpital wejdzie w zakres koordynacji. Największe znaczenie ma to, żeby położna środowiskowo-rodzinna i pielęgniarka środowiskowo-rodzinna wspólnie z lekarzem rodzinnym i lekarzem ginekologiem-położnikiem miały całościową opiekę nad pacjentem. Kobieta starająca się o dziecko i potem matka, nie jest tylko pod opieką ginekologa. To człowiek, którym trzeba się opiekować ze wszystkimi przypadłościami. Zdarzają się pacjentki, które z poważnymi schorzeniami zachodzą w ciążę i rodzą dzieci. Opieka skoordynowana powinna być na najniższym szczeblu. Pacjentka ma mieć wybraną położną środowiskowo-rodzinną, która ma udzielać jej porad, jak to jest teraz, przed zajściem w ciążę, w ciąży i w późniejszym okresie. Dzisiaj to zaczyna działać coraz lepiej. Tak jak powiedziała pani poseł, to projekt. My nie znamy założeń. Nie wiemy, gdzie ma być rola szpitala, ale zabieranie finansowania na te produkty, które są dobrze odbierane przez położnice i dają efekty, wydaje się być dziwne. Nie przesądzam jednak sprawy.
J.B: Nie ucierpią pacjentki?
J. Sz-Ż: Po to tworzony jest projekt, żeby poprawić opiekę nad ciężarnymi. Projekt powstaje z inicjatywy podmiotów realizujących opiekę nad kobietą. To wynika ze wskazówek lekarzy. Koordynowaną opiekę mógłby realizować szpital, który przyjmuje rocznie co najmniej 600 porodów. W takich szpitalach są poradnie ginekologiczno-położnicze, są zatrudnieni lekarze położnicy i ginekolodzy. Oni stanowiliby zespół, który wspierany byłby przez położne środowiskowo-rodzinne. To powoduje, że przekaz informacji czy identyfikacja osób zajmujących się opieką nad ciężarną, byłyby łatwiejsze. Kobieta miałaby zdefiniowaną osobę, u której udzielane są jej świadczenia, czyli położną. W tym samym podmiocie mogłaby oczekiwać świadczeń ginekologa. Tam też mógłby się odbyć poród. To indywidualizacja opieki nad ciężarną, co wpłynie na poprawę jej odczuć.
J.B: Czyli ten model skoordynowany nie wyklucza wizyt w domu pacjentki?
L.G: Nie znamy projektu. Rozmawiamy o jakichś założeniach, które funkcjonują medialnie, ale ja nie widziałam założeń. Jako praktyk, opiekuję się 2500 osób od lat, wiem, że przewodnikiem i koordynatorem opieki nad pacjentem powinien być lekarz rodzinny. Takie były założenia przedstawiane w kampanii przez obecnego ministra zdrowia. Nie wiem wszystkiego, ale nie znam takiego systemu opieki zdrowotnej w UE, w którym szpital byłby koordynatorem jakiejkolwiek opieki. Mamy problemy demograficzne, porodów jest coraz mniej. Mam dziwne przeczucie, że to presja szpitali na to, żeby szybko wyłapywać potencjalnie rodzące u siebie kobiety. Instytucja położnej środowiskowo-rodzinnej wybieranej przez pacjentkę w formie deklarowanej sprawdziła się także u nas. Pacjentki mają zaufanie do swoich położnych. Zgłaszają się do nich czasem, zanim zgłoszą się do ginekologa. Program cytologii finansowany od pół roku dla położnej, bez wizyty ginekologa, zaczyna się rozkręcać. Często zaufanie do położnej tu wystarczy, chociaż panie coraz lepiej chodzą do ginekologa. Dopiero jak jest problem i mamy patologię, to jest ścieżka lekarska. Na całym świecie jest tak, że nas jest mało i jesteśmy drodzy w wykształceniu. Dlatego jak największą ilość procedur ceduje się na inne zawody medyczne. Pielęgniarki i położne to sprawdzony partner. Należy iść w tę stronę, nie przywiązywać położnej do szpitala. Ona musi być jak najbliżej pacjenta.
J.B: Dlaczego to zmieniać?
J.Sz-Ż: Pani poseł powiedziała, że nie zna projektu. Dlatego tak to komentuje. Projekt nie przewiduje rewolucji. Opieka położnej, która ma być pierwszą osobą kontaktująca się z ciężarną, nadal będzie utrzymana. Kompetencje położnej środowiskowo-rodzinnej będą utrzymane. Lekarz ginekolog, bo taki prowadzi ciążę a nie lekarz rodzinny, też będzie utrzymany. Wprowadzenie koordynacji wynika nie tylko z naszych projektów, ale ma oparcie w doświadczeniach UE. W krajach UE jak kobieta decyduje się na wybór położnej i lekarza to wskazany jest jej konkretny szpital, z którymi oni współpracują. Tak ma być. Jak u kobiety pojawią się problemy z przebiegiem ciąży, musi wiedzieć, do którego szpitala ma się zgłosić. Tam będzie pracował ten lekarz i ta położna. W żaden sposób w projekcie nie są ograniczone kompetencje położnej czy lekarza rodzinnego. Mówimy o ciąży, nie o opiece przed zajściem w ciążę czy prowadzeniu zdrowia kobiety po porodzie. Dlatego jest propozycja, żeby pokazać w systemie drożną ścieżkę od położnej, lekarza po szpital, gdzie kobieta może zapoznać się ze środowiskiem szpitalnym czy pójść do szkoły rodzenia. Może skorzystać z poradni laktacyjnej. To kompleksowa obsługa zdrowia ciężarnej. To jest istotne. W żaden sposób nie dyskredytujemy doświadczeń z minionego okresu. To chcemy wykorzystać i chcemy dołożyć nakładkę.
L.G: Chcę zaznaczyć, że ciąża to nie jest stan patologiczny. To stan fizjologiczny każdej z pacjentek. Ta holistyczność opieki musi być zachowana. Zmienianie poziomu koordynatora nie ma uzasadnienia. Dzisiaj pacjentka mająca położną i lekarza, w 90% wie gdzie będzie rodzić. Dlatego wybiera tego lekarza, tę położną. Dzisiaj też prowadzone są poradnie laktacyjne i szkoły rodzenia, nie tylko przy szpitalach. Jak pacjentka ma do szpitala 50 kilometrów, to jest trudność. Jak ma 5 kilometrów, bo w mieście gminnym jest szkoła rodzenia, zmienia to sytuację. Jestem generalnie za tym, żeby opieka była jak najbliżej pacjenta. W standardzie prowadzenia prawidłowej ciąży, dobrze wykształceni lekarze rodzinni, mogą prowadzić ciążę i są tacy koledzy. Ja tego nie robię, ale mam kolegów, którzy prowadza ciąże z bardzo dobrymi efektami. Nie zawężajmy kompetencji. Zgadzam się jednak, że najważniejszym celem jest bezpieczeństwo pacjentek i noworodków.
J.Sz-Ż: Dwie rzeczy. Jak koordynowana opieka wejdzie w życie, na pewno nie będzie to jedyny model opieki nad ciężarną. Będzie alternatywa w postaci obecnego systemu, czyli może być samodzielna położna rodzinna, nie związana z żadnym zakładem. To nie będzie obowiązek rozliczania przez NFZ w pakiecie. Druga sprawa to kwestia wyboru szpitala. Teraz ciężarna ma możliwość wyboru lekarza. Jako dyrektor mam wiele doświadczeń związanych z zagubieniem kobiety, która przez całą ciążę prowadzona była przez lekarza, który nie ma kontaktu ze szpitalem. Ona przychodzi do szpitala, nie zna podstawowych spraw. Ta sytuacja, jak będzie miała ciągłość opieki i zostanie zaznajomiona ze szpitalem, poprawi jej komfort aktu porodu. Kobieta będzie się czuła bezpiecznie.
L.G: Jakby tak było, że zostaną alternatywne drogi, to jest do rozważenia. Jednak nie wolno nam odbierać samodzielności zawodowej położnym. Dzisiaj położna też współpracuje z lekarzem, nie jest zawieszona w próżni.