Zapis rozmowy Bartłomieja Maziarza z posłem Solidarnej Polski, wiceministrem rolnictwa, Norbertem Kaczmarczykiem.

Słyszymy zapowiedzi, że projekt, który ma dać pracodawcom możliwość weryfikacji szczepień i testów pracowników ma być głosowany na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Z wypowiedzi medialnych pana kolegów z Solidarnej Polski wynika, że nie ma jedności wśród was w tej sprawie. Jak pan zagłosuje?

- Ten projekt ustawy od dłuższego czasu jest gorący. Wielu parlamentarzystów się wypowiada. Czy projekt jest potrzebny? Czy będzie skuteczny? Z jednej strony są głosy ludzi, że jest to potrzebne. Są też głosy mówiące, jak można przymusić pracownika do tego, żeby się zaszczepił, na przykład jak ten pracownik jest lekarzem. Mamy deficyt lekarzy, problem z wydolnością służby zdrowia. Kto ma wtedy zastąpić lekarza? Poseł? Hydraulik? Nie jest kwestią, czy jest ustawa, ale czy będziemy w stanie ją skutecznie egzekwować. PO by skutecznie to egzekwowała. Nie wpompowałaby jak rząd Zjednoczonej Prawicy 250 miliardów złotych w gospodarkę i miejsca pracy, ale byłoby rekordowe 20% bezrobocie i potem by przymuszała obywateli, żeby się szczepili. My mamy bardzo niskie bezrobocie, wyższą inflację. Kierowaliśmy jednak pieniądze na ochronę miejsc pracy. Dziś trzeba się liczyć z pracownikiem, dziś pracownik jest na wagę złota. Polacy widzą dobrej jakości rządy Zjednoczonej Prawicy i wracali do kraju, żeby podejmować tu pracę. Mamy deficyt pracowników w Europie. Nie jest łatwo kogoś do czegoś zmusić. Ta ustawa jest gorąca. Wielu publicystów wskazuje, że może być nieskuteczna.

Ta ustawa nie przymusza do szczepień, ale daje możliwość weryfikacji. Pracodawca może zapytać pracownika.

- Tak, ale pracodawca będzie mógł egzekwować potem konsekwencje. Jaka może być konsekwencja, jeśli na rynku pracy brakuje pracowników? W służbie zdrowia jest deficyt. Jak pracownikiem będzie lekarz, to co ten lekarz będzie robił? Teleporady? Ustawa może być nieskuteczna. Dlatego Solidarna Polska podkreśla swoje zdanie. Nie jest sztuką robić prawo, które zrzuci odpowiedzialność na pracodawcę, jeśli ustawa będzie nieskuteczna. Jest gorąca dyskusja. Kluby i koła zastanawiają się nad swoją propozycją. Będzie spotkanie premiera Morawieckiego ze wszystkimi opcjami parlamentarnymi. To ważne.

Czyli nie wie pan, jak pan zagłosuje?

- Trzeba zobaczyć projekt, sprawdzić w komisjach, czy będą poprawki. Dowiem się jaka będzie decyzja moich kolegów i koleżanek z Solidarnej Polski i jaka jest atmosfera w parlamencie. Czekamy. Podejmiemy decyzję. Przedstawiłem wątpliwości całego środowiska politycznego. Wielu polityków PiS to podziela. To są problemy, na które wskazują Polacy. Można tworzyć prawo. Czy można go egzekwować? Takie zachęcanie do szczepień… Dobrze zachęcaliśmy i zachęcamy do szczepień. To wolny wybór. Szczepionki są, jest wybór. Poszliśmy tą drogą. Inne państwa uchylają się od obostrzeń. Obywatele decydują za rządy i pokazują niechęć na ulicach. Możemy być mądrzejsi i popatrzeć na takie państwa jak Wielka Brytania. Skupmy się na zachętach, nie zrzucajmy odpowiedzialności na pracodawcę. On nie wyciągnie konsekwencji z powodu niskiego bezrobocia. Sami jednak chcieliśmy, żeby obywatele czuli się bezpiecznie, żeby nie byli szantażowani utratą miejsca pracy. Cieszę się, że 250 miliardów poszło w gospodarkę na utrzymanie miejsc pracy. Przez to mamy nieco wyższą inflację, ale po pandemii możemy szybciej się odbić z koronakryzysu.

Jest pan rolnikiem. Nie martwią pana wysokie ceny nawozów? Liderzy PSL i AgroUnii niedawno apelowali do rządu o obniżenie cen nawozów sztucznych, produkowanych choćby w tarnowskich Azotach. Jak ostrzegali, wysokie ceny nawozów przełożą się na podwyżki cen żywności. To realne zagrożenie?

- Ta konferencja… Ciężko mi się odnosić. Jeszcze niedawno w parlamencie głosowaliśmy uchwałę, która wzywała UE do reformy systemu emisji ETS, mówiliśmy o zagrożeniach płynących z Fit For 55. Ta uchwała spotkała się z dezaprobatą opozycji. Ona nie przychyliła się do zdania Zjednoczonej Prawicy, żeby podjąć wielką reformę handlu emisjami w UE. Zdajemy sobie sprawę, że ETS-y i ta reforma przyczyniłaby się do obniżenia cen energii o 60%. Gaz w 60-70% to przede wszystkim cena półproduktu jeśli chodzi o nawóz. 70% produkcji nawozów to gaz. PSL mówi, żeby dawać dodatki do nawozów, ale nie chce reformy systemu handlu emisjami. To wielka hipokryzja niestety. Wolałbym chwalić za dobre działania. Tu tak nie jest. Rząd zadziałał w tym kierunku w kontekście obniżenia kosztów produkcji. Od lutego będzie niższa stawka za paliwo. Mamy zerowy VAT na żywność i nawozy. Są propozycje z rządu, żeby dopłacać do nawozów. Nie chcę podawać kwot, ale byłaby to znacząca dopłata do tony nawozu. Zobaczymy, jak Komisja Europejska się zachowa. Liczę, że opozycja, która postuluje ten dodatek, powie także na forum europejskim swojemu liderowi Donaldowi Tuskowi, szefowi Europejskiej Partii Ludowej, że trzeba reformować UE pod kątem przepisów klimatycznych. Wtedy spadną ceny nawozów. Politycy, który popierają Donalda Tuska jako lidera Europejskiej Partii Ludowej, doprowadzili do podwyżki cen nawozów i energii. My doraźnie chcemy zadziałać dopłatą do nawozów. Zobaczymy jednak, jak Komisja się zachowa. To projekt, którego nie możemy finansować z pomocy de minimis. Nie zgodzi się… To wielomiliardowe dopłaty.

Wróćmy do Małopolski. W gminie Szczucin z powodu ASF wybito w ubiegłym roku 1100 sztuk świń z czterech gospodarstw, w których wykryto ASF, ale też z 21 sąsiednich. Ci hodowcy dostali odszkodowania? Ministerstwo będzie ich zachęcało do odtworzenia hodowli? Jak z nimi rozmawiałem, boją się oni powrotu ASF.

- W gminie Szczucin wybito 1200 świń. Była wypłata odszkodowania w wysokości prawie pół miliona złotych. W gminie Skrzyszów to było około 100 sztuk. Była wypłata 38 tysięcy. Odszkodowania zostały wypłacone. Nie dziwię się rolnikom, że boją się hodowli. Są programy, które mają podtrzymać hodowlę. Przez ostatnie 10 lat przez politykę ASF i politykę UE związaną z odejściem od hodowli i humanizacją zwierząt doprowadzono do tego, że w Polsce mamy z 18 milionów sztuk zeszliśmy do 10 milionów. To niebezpieczne. Rząd walczy z ASF. Jakby nasi poprzednicy walczyli z ASF jak nasz rząd, pierwsze ogniska dawno by były zlikwidowane i być może cieszylibyśmy się zdrową hodowlą. Teraz cieszymy się z tego, że rolnicy są odpowiedzialni, współpracują i korzystają z różnych dofinansowań. Dzięki temu doprowadzili do sytuacji, w której przez miesiąc nie ma nowych ognisk. To istotne. Polityka rolników i rządu jest odpowiedzialna. Współpraca układa się dobrze. Mam nadzieję, że kolejne miesiące nie przyniosą nowych ognisk.

Nadal w gminie Szczucin i Skrzyszów są czerwone strefy ochronne. To utrudnia sprzedaż hodowcom.

- Tak. Strefy czerwone nadal obowiązują. Jeśli chodzi o utrzymanie hodowli, to niedawno wyszliśmy z programem potocznie nazywanym Locha Plus. 400 milionów dla hodowców i każdej lochy, która rodzi przynajmniej 10 prosiąt. Ta dopłata ma wspierać polską hodowlę, gospodarzy, którzy mają lochy i prosięta. Ten program działa na utrzymanie. Do każdej lochy 1000 złotych. W sumie 400 milionów. Zobaczymy, czy będą kolejne edycje. Chcielibyśmy, żeby były. Jest potrzeba zabezpieczenia trzody chlewnej.

Wiadomo, kiedy te strefy ochronne mogą być zniesione przez Komisję Europejską?

- Jeśli chodzi o te strefy, musimy się stosować do wytycznych. Była kwestia budowania ogrodzeń. Na terenie autostrady A4 do Szczucina budowane jest ogrodzenie. Były kwestie przejść komunikacyjnych. One są spryskiwane specjalnym preparatem odstraszającym dziki. Niektórzy mówili, że co z tego, że jest płot, jak są przejścia. One są potrzebne, nie ma innej możliwości. Dlatego są pryskane. Na tym terenie nie stwierdzono wirusów u dzików i lisów. Nie było tych przypadków. Ta strefa zaczyna być bezpieczna.

Taki płot, który ma przerwy na drogi, jest po to, żeby pokazać Unii, że Polska coś robi, czy to faktycznie ma wpływ na to, że ASF się nie przenosi?

- Przerywane ogrodzenie jest tylko na przejazdach drogowo-kolejowych. Ciągnie się wzdłuż pól i tras migracyjnych dzików. Ma to zabezpieczyć teren i uniemożliwia przemieszczanie się dzików ze strefy czerwonej do strefy wolnej. Wiem, że są miejsca, którymi dziki mogą przejść, ale po to jest ten preparat. Chodzi o to, żeby dziki nie chciały się tam przemieszczać. Rozumiem, co pan chce powiedzieć, ale nie wszystkie miejsca komunikacyjne są w stanie pozwolić na to, żeby płot był cały. Dlatego w tych miejscach stosujemy ten preparat.