Mechanizm jest prosty i diabelnie skuteczny. Wiesz, że nie klikasz linków od obcych – ale gdy przychodzi od cioci, brata czy najlepszego kumpla, to zaufanie działa za nas. I właśnie to zaufanie jest kluczem.
Wyobraźmy sobie wiadomość od kuzynki Ani: „Hej, zagłosuj na mnie w konkursie na najlepsze zdjęcie. Kliknij tutaj.” Myślimy: to Ania – więc klikamy. Tyle, że to już nie jest Ania. Klikamy link i trafiamy na stronę łudząco podobną do prawdziwej. Wygląda jak WhatsApp, a to sprytna podróbka. Proszą o numer i kod weryfikacyjny – i w tym momencie bach: wpadamy jak śliwka w kompot. Ten kod to przepustka do naszego konta.
Gdy oszust ma dostęp, zaczyna się domino. Podszywa się pod nas i pisze do naszych kontaktów: „Zagłosuj na mnie” – ale to dopiero rozgrzewka. Przejęte konto błyskawicznie jest wykorzystywane do wyłudzania pieniędzy. „Cześć, jestem w tarapatach, pilnie potrzebuję drobnego przelewu na Blika. Oddam jutro.” Kto nie pomoże przyjacielowi? Niestety – przez kilka sekund zaufania tracimy konto i często oszczędności.
Jak się bronić? Kilka zasad, które warto powtarzać:
-
Nie klikaj linków, nawet jeśli wyglądają na od znajomego.
-
Zadzwoń i sprawdź: „Hej, Aniu – to naprawdę Ty wysłałaś tę wiadomość?”
-
Nigdy nie podawaj kodów weryfikacyjnych. WhatsApp, banki ani konkursy nie proszą o nie w wiadomościach.
-
Sprawdź w ustawieniach WhatsApp → „Podłączone urządzenia”, czy nie ma podejrzanych logowań. Jeśli widzisz Samsung Galaxy z Bangladeszu, a masz iPhone’a z Bochni – masz problem.
I smutna prawda na koniec: to nie dotyczy tylko WhatsAppa. Te same sztuczki działają na Messengerze, Telegramie, Signal – wszędzie, gdzie są ludzie i emocje.
Zaufanie to piękna rzecz, ale w internecie warto je czasem potwierdzić telefonem.