Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Markiem Sową.
Ktoś z PO pójdzie na dzisiejsze spotkanie organizowane przez PiS ws. TK?
- Pierwsze spotkanie nie przyniosło efektów. Potem było zapowiadane kolejne, ale marszałek miał kłopot z terminem. W sobotę liderzy opozycji zaprosili wszystkich na środę. Wczoraj pojawiło się zaproszenie od marszałka. Od 2 tygodni mamy w Sejmie projekt uchwały, który ogranicza władzę TK i jego swobodę działania. Nie chcę powiedzieć, ale robi się z TK instytucję podlegająca ministrowi sprawiedliwości czy prezydentowi. To nie wróży dobrze. Nie widać końca sporu. W mojej ocenie obozowi PiS nie zależy na rozwiązaniu problemu. Jakby im zależało to byłby opublikowany wyrok TK, 3 sędziowie by byli zaprzysiężeni. To by był krok milowy do zakończenia sporu. Wtedy można by było pracować nad nową ustawą. Takiej woli nie ma. Na pewno PiS-owi nie zależy, żeby TK działał.
Może trzeba było znaleźć inny termin niż 18 maja? Od razu marszałek mówił, że 18 maja odpada.
- To nie jest żadna rocznica. To miesięcznica. One są obchodzone każdego 10. Dla mnie zaskoczeniem jest obchodzenie miesięcznicy 18 dnia miesiąca.
Od razu marszałek Brudziński mówił, że 18 odpada. Trzeba było zaproponować inną datę?
- Mogli się zwrócić o zmianę terminu. Co do godziny, każdy może być elastyczny. Nie chodzi o datę, ale o wolę. Jej nie ma po stronie rządu.
Jakby zostały spełnione warunki posłów Kukiz'15, żeby spotkanie było transmitowane to PO by poszła?
- Najpierw musi być opublikowany wyrok i zaprzysiężeni sędziowie. Pan powiedział, że PO zależy? Wszystkim dotychczas zależało, bez znaczenia czy z wyrokami się zgadzali. Każdy je respektował. Orzeczenia TK są ostatecznie. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby ich nie respektować.
Jutrzejsze spotkanie opozycji ws. TK się odbędzie? Nic nie wskazuje na to, żeby PiS poszedł na to spotkanie.
- Nie ma co gdybać. Trzeba zaczekać kilka godzin. Wtedy będziemy wszystko wiedzieli.
To trochę śmieszne. Każdy ma swoją piaskownicę i przekonuje, że bardziej mu zależy na kompromisie.
- To żałosne a nie śmieszne. Obecna władza, nie mając takiej legitymacji od obywateli, zmienia konstytucję.
Opozycji zależy na podtrzymywaniu sporu?
- Nie. Zależy na respektowaniu prawa i przestrzeganiu konstytucji.
Dzisiaj jest podsumowanie 6 miesięcy rządów Beaty Szydło. PO ma swój nieformalny audyt. Z niego wynika, że na 65 obietnic PiS, zaczęto realizować co piątą. To chyba nieźle.
- Jest program 500+. Wszystkie pozostałe obietnice leżą. Część ustaw jest realizowana, o których wcześniej nie było mowy. Mamy 500+, nie ma kwoty wolnej od podatku, nie ma obniżonego wieku emerytalnego. Leki są po procesie legislacyjnym, ale też w ograniczonej formule. Nie tak to było zapowiadane. Zapisy ustawowe i limit środków uniemożliwia takie działanie. Czekamy na rozporządzenie ministra zdrowia, żeby odpowiedzieć co będzie realizowane.
Gdyby te obietnice były zrealizowane to też by pan krytykował...
- To było zagranie wyborcze. Dziś się mówi, że budżetu na to nie stać, chociaż on był w komfortowej sytuacji. 17 miliardów złotych żaden rząd nie przejmował od poprzedników. Warto zauważyć, że 9 miliardów opłat za częstotliwości czy 8 miliardów zysku z NBP za ubiegły rok umożliwia sfinalizowanie pakietu 500+ w tym roku. Czekamy na uszczelnianie systemu podatkowego. Tego nie ma. Pogorszyła się sytuacja na arenie międzynarodowej. Nawet przyznają to posłowie PiS. To nie wróży dobrze.
4 czerwca PO będzie maszerować z KOD czy drogi zaczynają się rozchodzić?
- Na pewno w tym marszu KOD-u będzie wielu zwolenników PO. To idea, która jednoczy wszystkich obrońców demokracji. Będą tam ludzie PO, chociaż tym razem organizatorem jest KOD. My mocno się angażowaliśmy w marsz 7 maja. Nowoczesna miała w marcu marsz. To dobrze, że partnerzy biorą na siebie ciężar organizacji. To setki tysięcy osób. To duża odpowiedzialność logistyczna. Jestem przekonany, że podobnie jak 7 maja, tysiące osób będzie demonstrowało sprzeciw dla rządów PiS i poparcie dla przemian, których byliśmy świadkami na przestrzeni ostatnich 27 lat. Dzięki temu Polska wygląda dobrze.
Jeszcze ŚDM. Do kancelarii premiera trafił już raport o zabezpieczeniu imprezy. Czego by się pan chciał z tego dokumentu dowiedzieć?
- Czekamy aż zostanie opublikowany. Są kwestie związane z zabezpieczeniem medycznym i bezpieczeństwem uczestników. Wojewoda jest do tego zobligowany specustawą. Ostatnie sygnały są takie, że przeciwwskazania minęły. Na pewno wojewoda i rząd nie pomógł w niczym, żeby w Brzegach cokolwiek się zmieniało. To są poczynania burmistrza, samorządu regionalnego, decyzje byłego wojewody, którzy wsparli ten proces. Harmonogram był rozpisany. Burmistrz zaczął przygotowywać te grunty. To było realizowane w ramach harmonogramu. To, że widać trawę a nie ziemię to efekt zasiania.
Przypomnijmy poprzedni raport, który był krytyczny. Od tego czasu dużo się zmieniło.
- Taki był harmonogram działań. Na wiosnę miały się zacząć budowy mostków, miała być zasiana trawa, miały być przełożone linie wysokiego napięcia. Ta ekipa nic nie pomogła. Wojewoda to miejsce torpedował od początku do końca. Poza nasłaniem CBA na burmistrza Wieliczki niczym się nie wykazał.
Wczoraj wicepremier Gowin mówił, że to nie jest szczęśliwa lokalizacja.
- Taka jest. My nie mieliśmy na to wpływu. Każdy chciał Błonia. To miejsce tradycyjne. Jednak Watykan ocenił Błonia jako za małe. Trzeba było szukać alternatywy. Jakby była iskierka możliwości, że Błonia wystarczą to nikt by alternatywy nie szukał.
Wygląda to na zaklinanie rzeczywistości. Bezpieczeństwa żaden dokument nie zapewni.
- To prawda. Zmieniły się uwarunkowania zewnętrzne. Jesteśmy w otoczeniu międzynarodowym. Tu zjadą setki tysięcy osób z zagranicy.
Inaczej dyskutowaliśmy o bezpieczeństwie w zeszłym roku.
- W specustawie policja i służby dostały wszelkie zapisy, które pozwalają zapewnić bezpieczeństwo. Każda propozycja służb została przyjęta przez Sejm. Narzędzia są zapewnione.