Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

Od dziś obowiązuje zmieniony rozkład jazdy MPK, między innymi w związku z problemami kadrowymi spółki. Likwidacje, zawieszenia, skracanie linii to zmiany czasowe, czy na stałe?

- To zmiany czasowe. To znaczy częściowo czasowe, częściowo na stałe. Stałe zmiany to konieczność lub chęć likwidacji podwójnych linii. Niektóre linie jadą tak samo autobusowe i tramwajowe. Trzeba wybrać. Od października będzie taka sama obsługa jak w 2019 roku, to najlepszy punkt odniesienia.

Z powodu braku ludzi w MPK każdego dnia nie wyjeżdża około 25 autobusów. Kiedy i za jaką stawkę te braki można uzupełnić? Związkowcy mówią co najmniej o 5000 złotych dla młodego kierowcy.

- W tej chwili jest taka przymiarka mniej więcej. Około 5000 złotych netto. W tym roku były już trzy podwyżki. W styczniu, lipcu i za godziny nadwymiarowe. Niektórzy myślą, że przychodzi pracownik, mówi, że chce podwyżkę, szef wyciąga i mu daje. Trzeba mieć te pieniądze, żeby dać. To setki osób. Prawo wielkich liczb zaczyna działać. W miarę możliwości związkowcy wiedzą, że my nie żałujemy. W miarę możliwości… Zawsze byłem zdania, że jak można dać pracownikom pieniądze, należy dać.

Decyzja o podwyżce dla pracowników zapadnie dziś?

- Nie wiem, czy dziś, ale w najbliższym czasie.

W tym tygodniu?

- Nie wiem. Jak najszybciej. Jutro jest posiedzenie Rady Nadzorczej.

Podwyżki będą dla kierowców, motorniczych i zaplecza technicznego?

- Tak. Dotyczy to wszystkich. MPK to nie tylko kierowcy. To też całe zaplecze techniczne. Ono jest inne teraz w MPK niż kilka lat temu. Tramwaj to wielki komputer. Potrzeba fachowców, którzy potrafią to obsłużyć.

Uda się uzupełnić kadrę tak, żeby wszystko działało jak do tej pory od 1 października? Żeby przeszkolić pracowników, trzeba ich najpierw znaleźć.

- Jest taka kwestia, że teraz około 160 pracowników jest na urlopach. Oni wrócą z urlopów. Część poszła pracować na czas wakacji do firm przewozowych, turystycznych. Już im to się kończy i wracają do MPK. Wrzesień to będzie napływ kierowców już wyszkolonych. Szkolenie to inna rzecz.

Plus nowi?

- Nowi wejdą za jakiś czas.

Mówi pan, że kierowcy odchodzą, bo pracują dla firm turystycznych. Jest kwestia umów o pracę. Związkowcy mówili, że są na samozatrudnieniu lub na śmieciówkach.

- Nie wiem, czym jest śmieciówka. Jak ktoś zarabia ponad 4000 złotych, nie jest to śmieciówka. Czy samozatrudnia się, czy jest na etacie? To od niego zależy.

O tej sytuacji było wiadomo od kilku miesięcy. Mamy koniec wakacji i sytuacja jest coraz gorsza. Są skracane linie, jest mniejsza częstotliwość...

- Proszę brać pod uwagę otwarcie Trasy Łagiewnickiej. Są tam tramwaje i autobusy. Budują się linie tramwajowe, są remonty. Za to są autobusy. To dodatkowe autobusy. Są umowy z gminami sąsiednimi. Też są potrzebne nowe autobusy. Nie jest tak, że nie ma. Są czasem przekierowane.

Wspomniał pan oddaną do użytku Trasę Łagiewnicką, która łączy Kurdwanów z Ruczajem. Jakie problemy komunikacyjne rozwiązuje dziś Trasa?

- To fragment większej koncepcji. Jest potrzebna też Trasa Pychowicka i Zwierzyniecka. Chodzi o odciążenie Alej. Droga wyjdzie przy Armii Krajowej. Teraz droga obsługuje Kurdwanów i Ruczaj. To połączenie międzydzielnicowe. To ułatwia sprawę, ale nie załatwia całości problemu.

Kiedy początek prac przy Trasach: Zwierzynieckiej i Pychowickiej?

- Prace cały czas idą. Są przymiarki, koncepcje. To się częściowo pokrywa z tak zwanym kanałem ulgi, który rząd ma wpisany ciągle w swoich strukturach. My jesteśmy przeciwko. Województwo także. Nie wiem, kto tam będzie woził towary, skąd i po co? Tam by było 70 cm wody. Zobaczymy.

Początek prac przy tych trasach będzie jeszcze w tej kadencji samorządu?

- Nie wiem. Koncepcja i projekt tak. Zostaje kwestia finansowania.

Jakie źródła?

- Będziemy się zastanawiać. Pewnie pan słyszał na otwarciu Trasy Łagiewnickiej, że minister Adamczyk, minister Puda i banki są gotowe, żeby to zrobić. Zobaczymy.

Kraków ma problem z przetargami przy inwestycjach związanych z igrzyskami Europejskimi. Na stadionie imienia Reymana nie będzie ekranów ledowych i nowych krzesełek. Do przetargów albo nikt się nie zgłosił, albo firma żądała kilka razy więcej, niż zakładali urzędnicy. Nie żałuje pan dziś, że zdecydował się pan na organizację Igrzysk?

- Mógłbym żałować, ale by mi pan zarzucał, że przepuściłem pół miliarda koło nosa. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Każde pieniądze wpływające są dobre. Po pierwsze obliczenia były robione kilkanaście miesięcy temu. Teraz są inne ceny. Sądzę… Nie chcę urażać nikogo. Niektórzy uważają, że mamy nóż na gardle i pójdziemy na każdą cenę. Nie pójdziemy.

Co będzie po 22 września, jeśli sytuacja się powtórzy z przetargami?

- Obiekty sportowe są na takim etapie, że może się to tam odbyć. My chcemy po prostu zrobić to lepiej.

Będzie się pan zwracał do rządu o dodatkowe pieniądze?

- Będą rozmowy. Wstępne rozmowy są. Być może.

Jeszcze ekologia. Zakończyły się konsultacje dotyczące uchwały antysmogowej dla Małopolski. Władze województwa chcą przesunięcia o rok, niektórzy mówią o dwóch latach. Jakie to będzie miało skutki dla Krakowa?

- Jak podejmujemy takie działania, jest to karygodne. Jak myśmy wprowadzali zakaz palenia paliwami stałymi, w pierwszym roku daliśmy 80% dofinansowania. Wszyscy myśleli, że tylko tak mówimy. Jak się okazało, że nie tylko mówimy, ludzie się rzucili w ostatnim roku, jak było 40% dopłaty. Jak będziemy to odwlekać, będzie zanieczyszczone miasto, ludzie pomyślą, że nie ma co się spieszyć, bo nic z tego nie będzie. Efekty już są. Dobrze by było, żeby to zrobić.

Do Wilgi i Wisły płyną ścieki, bo oczyszczalnia w Lusinie nie jest w stanie przerobić wszystkiego. Akcja Ratunkowa dla Krakowa zwraca uwagę, że już na terenie Krakowa do Wilgi też płyną zanieczyszczenia z prywatnych domów i firm. To dalej wpada do Wisły. Przeprowadzi miasto kontrolę tych odpływów?

- Wszystkimi zagadnieniami związanymi z wodą zajmują się Wody Polskie. To scentralizowana instytucja państwowa. Miasto nic nie ma do tego. Faktycznie w Lusinie oczyszczalnia nie wydala. To poza granicami Krakowa. Zwróciliśmy uwagę do gminy Michałowice, żeby się tym zajęła.

Straż Miejska może sprawdzić domy prywatne.

- Tak, może. Tak jak sprawdza palenie węglem.

Będzie większa liczba kontroli?

- Nie wiem, czy większa liczba, ale będzie. To jednak nie nasza rola.