Zapis rozmowy Jacka Bańki z pełniącą obowiązki kurator oświaty, Gabrielą Olszowską.

Dziś będzie pani pierwszy dzień pracy w kuratorium?

- Tak. Idę właśnie. Akurat dziś idę łukiem przez Radio.

Od czego pani zacznie pracę w kuratorium?

- Jak każdy kulturalny człowiek od słowa „dzień dobry”. Chcę poznać państwa, przedstawić się, porozmawiać środowiskowo o pewnych rzeczach. Zanim dotrę do Kuratorium, muszę pójść po dokumenty do Urzędu Wojewódzkiego. Taka jest procedura. Na pewno dziś będzie rozmowa wspólna.

Jakie znaczenie dla pani pracy w kuratorium będzie miało to, że gdy kuratorem była Barbara Nowak, została pani pozbawiona stanowiska? Była pani dyrektorem gimnazjum numer 2 i straciła pani pracę.

- To był bardzo ważny sygnał, jak nie należy załatwiać konfliktów. To ma dla mnie ważny wymiar. Będę przeglądała sprawy związane z komisją dyscyplinarną. Każdy ma prawo do sprawiedliwego sądu i wysłuchania swoich racji. To sprawa sprzed lat. Ona już nie boli, ale z ofiary stałam się osobą, która komuś zaszkodziła. Zostawmy to. Trzeba iść do przodu.

Gruba kreska?

- O nie. Tam są ludzie. Pan wie z doniesień medialnych, że sprawy się toczą. Myślę o audycie. Skonsultuję to z prawnikami. Jest sprawa dyrektora z Tarnowa, który pomagał, sprawa Ali Sutkowskiej, sprawa pani Ani Drwięgi i pewnie jeszcze innych ludzi, którzy już przeszli przez ten grill. To bardzo ważne narzędzie ta komisja dyscyplinarna, ale musi to być stosowane z dużym wyważeniem.

Wróci pani do tych spraw? Będzie audyt, który obejmie komisję dyscyplinarną?

- Też. Od nowego roku co zrobimy? Będę chciała bardzo... Jestem kuratorką rotacyjną. Będę mogła zrobić dwie rzeczy: zainicjować prace nad statutami szkół, gdzie są problemy techniczne i do tego sprawa oceniania. Jest wiele problemów. Można to uporządkować. W szkołach wprowadza się zmiany w sierpniu, potrzeba miesięcy na przeszkolenie, zbadanie, co w statutach jest. Potem się indukuje zmianę. Trzeba się zastanowić nad ocenianiem, sztuką nowoczesnego oceniania. Tu się znam. Podzielę się ze środowiskiem tym, co umiem.

Jest pan kuratorem rotacyjnym, jak pani to ujęła. Podjęła pani już decyzję o starcie w konkursie na kuratora?

- Nie. Nie mówię nie, ale dzisiaj smutno mi... W całej Polsce jest to decyzja polityczna w pewien sposób. Nie należę do partii, nie zamierzam się zapisywać. Stąd moje zaskoczenie, że wśród wielu propozycji, które pani ministra Nowacka miała, wybrała mnie. Postawiła, jak mówiła, na fachowość, obszary, na których się znam. Pytał pan o decyzję. Nie wiem. Nie wiem, chociaż być może to, co zainicjuję, zmieni się w dobro. Otwarcie mówię, że nie wiem, nie myślałam o tym. Poczekajmy na rozpisanie konkursu.

Mówi pani, że nie jest pani związana z żadną partią, ale podczas tej konferencji, na której odwoływana była kurator Nowak i pani była powoływana, było 8-10 polityków KO i nie tylko. To swoisty mandat polityczny.

- Pewnie tak to jest odebrane, pewnie tak miało nawet być. Był też wojewoda z PSL, nie było kilku ważnych postaci, bo zatrzymała ich Warszawa. Nie uciekniemy, że tak było. Ja jestem katoliczką. Te poglądy nie przeszkadzają nikomu. Nie ma tu form odwetowych, zemsty. Postawiono na fachowość. To mnie cieszy. W tle byli posłowie, ale ja jestem zwolennikiem środka.

Deklaruje się pani jako katoliczka. To nie jest kompetencja kuratorium, ale co z lekcjami religii w szkołach?

- Gorący temat. Odpowiem jak odpowiem. Arcybiskup Jędraszewski powiedział, że na dziś to kompetencja biskupa miejsca. Będzie pewnie dyskusja. Znamy problem religii. Ja wiele razy odpowiadałam za plany lekcji. Nie da się zrobić tak, żeby zawsze to była lekcja pierwsza lub ostatnia. Katecheci mają też prawa pracy, kartę nauczyciela. Oni nie mogą przychodzić rano, potem długa przerwa i znowu na popołudnie. To niemożliwe. Takie głosy były. Na przeszkodzie stoi prawo związane z zatrudnieniem człowieka. Czy religia ma być? Ile godzin? Decyduje póki co arcybiskup. Będzie dyskusja w Polsce jednak na pewno.

Mówi pani o ocenianiu i jest pani autorką publikacji na ten temat. Co jest nie tak z ocenianiem? Co powinno się zmienić?

- Zrozumienie, czym ocena jest. To nie jest nagroda, kara. To rozpoznanie wymagania edukacyjnego. Szykuję się z koleżankami ze Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, gdzie działam do ponad 20 lat, by zrobić warsztaty, do czego mogą służyć wymagania edukacyjne. Chciałabym współpracować z naukowcami. Mamy świetną szkołę oceniania, grupę zgromadzoną wokół profesora Bolesława Niemierki. Można włączyć w praktykę to i pokazać nauczycielom. Co jest trudne w ocenianiu? Nauczyciele w większości nie byli uczeni nowoczesnego oceniania. Nie jest tak, że przychodzę, Piotruś ma 4, Marysia ma 6. To nie jest intuicyjne. To wiedza, którą można nabyć i trenować. Będę o tym głośno mówiła. Ośrodki doskonalenia nauczycieli chciałabym przestawić na unowocześnienie warsztatu oceniania.

Co z zadaniami domowymi? Była taka dyskusja przed wyborami.

- W gimnazjum, którym kierowałam, taka dyskusja była już w 2013 roku. Jestem osobą u schyłku kariery zawodowej, ale pamiętam, ile zadań miałam, gdy ja do szkoły chodziłam. Nie było tego tak dużo. Pamiętam dyskusję i jakie były argumenty. To była taka soczewka, którą pamiętam. Jest tego za dużo. Jeszcze jedna rzecz przy okazji metod pracy. Nie jestem zwolennikiem kseróweczek. Czym jest kseróweczka? Wchodzi się do klasy, każde dziecko dostaje kartę pracy i pracuje nad kseróweczkami. Czego to uczy? Wypełniania karty pracy. Jak maluszek w przedszkolu… Trzeba się bardzo mocno pochylić nad przedszkolem i klasami 1-3. Jak przedszkolak ma tylko kseróweczki, one tylko to potrafią wypełniać.

W jakim miejscu jest dziś polska szkoła?

- Bardzo trudne pytanie. Raport PISA, żal po gimnazjach, bo to było ciekawe rozwiązanie, dzieciaki zamęczone, rewolucja cyfrowa, uczniowie padający ze zmęczenia… Pytam, o której wstał? O 5:10. Lekcje do 17. Tego nawet zdrowy człowiek nie potrafi.