Rozpoczęły się ekshumacje w Puźnikach na Ukrainie. Czy możemy mówić o przełomie po latach?
- Jestem bardzo umiarkowanym optymistą. To nie są pierwsze ekshumacje - prowadzono je jeszcze w latach 90. Żeby przeprowadzić akcję ekshumacji we wszystkich dołach śmierci, bo tak te mogiły się określa (a są ich tysiące nie tylko na Wołyniu, ale również na terenie Małopolski Wschodniej), trzeba dużo dobrej woli ze strony najwyższych władz ukraińskich, ale też lokalnych. Nie zawsze tę wolę widać.
Dlaczego?
- Ukraińska Powstańcza Armia jest traktowana od wielu dziesięcioleci przez władze Ukrainy jako mit założycielski państwa. Dla Ukraińców to bojownicy, którzy walczyli - oczywiście głównie z Sowietami - o wolność i niepodległość Ukrainy; i do tego mitu nie pasuje to, co się wydarzyło w stosunku nie tylko do Polaków. Ta czystka etniczna, nazywajmy rzeczy po imieniu, ludobójstwo, dotyczyła przede wszystkim Polaków, bo Żydów w w roku 1943 i 1944 na tym terenie było już bardzo niewielu. Oczywiście mordowano tych, którzy jakimś cudem się uratowali, ale akcja była skierowana także przeciwko Czechom mieszkającym na Wołyniu, przeciwko Ormianom, przeciwko Rosjanom i oczywiście tym Ukraińcom, którzy próbowali bronić swoich sąsiadów lub też pochodzili z rodzin mieszanych i którym stawiano alternatywę - albo idziesz z nami i mordujesz swoich, albo idziesz do grobu razem z nimi.
Byłoby politycznym samobójstwem, gdyby władze Ukrainy powiedziały: przepraszamy za Wołyń?
- Po pierwsze uderzyłoby to w fundament założycielski państwa ukraińskiego. Po drugie spowodowałoby wyraźny wzrost niechęci, przynajmniej na terenie Ukrainy Zachodniej, w stosunku do władzy, kiedy powiedziałaby: przepraszamy. Dlatego jest to tak trudne.