Te personalne roszady w największym koncernie chemicznym w Polsce oraz w Polskiej Grupie Zbrojeniowej mogą wydawać się zaskakujące. Jednak – jak przekonuje Dariusz Malinowski z portalu wnp.pl – to element realizacji przemyślanej strategii, która ma pomóc zarówno Grupie Azoty, jak i Polskiej Zbrojeniówce.
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, kim jest przewodniczący rady nadzorczej. To jest osoba, która wie, co się dzieje w spółce a także zatwierdza pewne decyzje. Jednak tutaj też chodzi o coś innego. Przede wszystkim należy brać pod uwagę możliwą współpracę Grupy Azoty, jako producenta surowców i produktów potrzebnych przemysłowi zbrojeniowemu, czyli materiałów wybuchowych. PGZ intensywnie zwiększa swoje moce produkcyjne, natomiast jej problemem jest to, że nie ma zaplecza chemicznego
– podkreśla Malinowski.
Zaledwie pół roku temu Adam Leszkiewicz, jako prezes Grupy Azoty, podpisał list intencyjny z Polską Grupą Zbrojeniową – dziś już przez niego zarządzaną. Porozumienie dotyczyło uruchomienia w tarnowskich Azotach produkcji nitrocelulozy, a w dalszej perspektywie także prochu wielobazowego.
Prezes Leszkiewicz zna doskonale Grupę Azoty, wie, na co ona sobie może pozwolić, a także może spowodować, że współpraca pomiędzy tymi dwiema dużymi firmami będzie lepsza i dzięki temu będziemy w Polsce produkować lepszej jakości materiały wybuchowe
– ocenia Dariusz Malinowski.
Wytwórnia nitrocelulozy oraz prochu wielobazowego w tarnowskich Azotach miałaby powstać w ciągu 2,5 roku.
Z przejścia Adama Leszkiewicza do PGZ ucieszył się prezydent Jakub Kwaśny, który upatruje w tym szansy dla miasta. "W Tarnowie mamy nadzieje na spore inwestycje Polskiej Grupy Zbrojeniowej na rozwój tej branży i tej produkcji w Tarnowie. Mamy Zakłady Mechaniczne w Tarnowie, które zapowiadają szereg inwestycji". - podkreśla prezydent Kwaśny.
Co też istotne, p.o. prezesa Grupy Azoty został tarnowianin Andrzej Skolmowski, dotychczasowy wiceprezes chemicznej spółki.