Sam Stoch, który był zadowolony ze swojego startu w sobotę, tonuje trochę - podobnie jak przed konkursem drużynowym - tak optymistyczne prognozy.

Jak powiedział, kandydatów do podium jest wielu, nikt nie ma zagwarantowanego miejsca, trzeba o nie walczyć.

Moim zadaniem będzie dobre wykonanie swoje pracy, zrobię to najlepiej, jak potrafię. Ale nie mam zamiaru walczyć z Richardem za wszelką cenę, podchodzę do zawodów spokojnie, na luzie. Jak to się ułoży, czas pokaże. Poza mną jest jeszcze czterdziestu dziewięciu zawodników, którzy będą chcieli wygrać – przyznał Stoch w rozmowie z reporterem TVP dodając, że bardziej niż spekulować o wynikach, woli... skakać.

Wicemistrz świata w lotach będzie w niedzielę walczył o drugą z rzędu wygraną na Wielkiej Krokwi, poprzednio triumfował 22 stycznia 2017. Wtedy osiągnął 130,5 i 131 m i pokonał Niemców Andreasa Wellingera (130,5/133,0) i Richarda Freitaga (132,5/131,0).

Teraz skoczek z Zębu, który jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, jest w wyśmienitej dyspozycji i ma szansę walczyć o 27. pucharowe zwycięstwo. Na początku stycznia wygrał bowiem wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni, a obaj jego rywale z Niemiec w tak doskonałej formie jednak nie byli i nadal nie są.

W niedzielę o dobry wynik może się postarać także Stefan Hula, który w sobotę zajął trzecie miejsce w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej. Wyprzedził Wellingera, lepiej od niego wypadł tylko Stoch i Freitag.

Początek zawodów zaplanowany jest na godz. 16. Niedzielna prognoza przewiduje w porze konkursu temperaturę w granicach 0-1 st. C, bez opadów. Problemy może sprawić tylko wiatr, który w godzinach popołudniowych może się wzmóc.

PAP/AD